Informatycy zamiast agentów
"Dołącz do cyberzespołu FBI i bądź najlepszy w tym, co robisz", zachęca amerykańskie Federalne Biuro Śledcze na swojej stronie rekrutacyjnej. Jeżeli chcesz chronić naród amerykański, posiadasz obywatelstwo Stanów Zjednoczonych oraz spełniasz wszystkie wymagania dotyczące niekaralności i wykształcenia, czuj się zaproszony. Oczywiście, jeśli pensja sięgająca nawet 160 tysięcy dolarów rocznie nie jest dla ciebie zbyt mała.
Z roku na rok bezpieczeństwo w sieci staje się coraz ważniejszą kwestią. Szybki rozwój internetu sprawia, że hakerzy mają coraz większe możliwości działania. Włamania, blokowanie czy kradzież danych z sieci to zagrożenia, przed którymi firmy muszą się zabezpieczać tak samo, jak przed fizycznym atakiem. W ostatnich latach, po wielu akcjach hakerów, opinia publiczna zrozumiała, że w cyberprzestrzeni toczy się regularna wojna, w którą zamieszane są kraje teoretycznie pozostające ze sobą w dobrych stosunkach dyplomatycznych. Kraje takie jak Chiny, Rosja czy Stany Zjednoczone zatrudniają już całe armie informatyków. Korea Północna szkoli w Rosji i Chinach cyberarmię, dużo nowocześniejszą i groźniejszą niż ich armia konwencjonalna.
Rozwój technologii komputerowych prowadzi też do szeregu zmian społecznych. Hakerzy zaczynają być tolerowani przez władze ponieważ, jak sami twierdzą: "posiadana wiedza nie oznacza, że posiadająca ją osoba jest przestępcą. Tak jak ślusarz nie jest, z definicji, włamywaczem." O rozwój sieci zabezpieczeń trzeba też dbać w obawie przed agresją obywateli własnego kraju, bo stamtąd również pochodzą cyberataki mogące zagrozić bezpieczeństwu narodowemu. Tak zaczęła się akcja rekrutacyjna Federalnego Biura Śledczego.
"Dla FBI najważniejsi są ludzie" - można przeczytać na oficjalnej stronie agencji, tuż nad długą listą benefitów dostępnych dla pracowników, takich jak nieobowiązkowe w Stanach ubezpieczenie na życie, ubezpieczenie zdrowotne, szkolenia, elastyczne godziny pracy, zniżki na państwowe wydarzenia czy wydłużone urlopy. Do tego oczywiście dochodzi wysoka płaca, dochodząca nawet do 160 tysięcy dolarów rocznie. I wszystko to w najbardziej znanej na świecie agencji zwalczającej terroryzm i wewnętrzne zagrożenia dla swoich obywateli.
Nie sposób też nie wziąć pod uwagę ścieżki szybkiego awansu i możliwości zostania agentem specjalnym. Oczywiście po profesjonalnym, darmowym szkoleniu. Można się starać od razu o wyższą posadę, ponieważ agenci nie zawsze są wybierani spośród dotychczasowych pracowników FBI. O możliwość brania udziału w szkoleniu mogą się ubiegać wszyscy obywatele spełniający poniższe wymagania:
- posiada amerykańskie obywatelstwo,
- ma mniej niż 37, a więcej niż 23 lata,
- co najmniej od pół roku posiada prawo jazdy,
- spełnia wymagania wspólne dla wszystkich pracowników FBI (dalej w artykule),
- zaliczy serię testów sprawnościowych, takich jak bieg na 2,5 kilometra, sprint na 300 metrów, brzuszki i pompki, o poziomie trudności podobnym do wymagań polskiego liceum.
Trening ten odbywa się w specjalnej bazie szkoleniowej korpusu piechoty morskiej w Quantico.
Przy tak niskim poziomie wymagań fizycznych oraz tak dobrych warunkach pracy osób zatrudnionych w Federalnym Biurze Śledczym dziwić może, że informatycy, księgowi i inżynierowie są tak intensywnie poszukiwani i zachęcani do współpracy.
Powodem jest duży nacisk, który FBI kładzie na wykształcenie i stosunek do prawa u aplikujących, zanim w ogóle dojdą oni do etapu rozmowy o pracę. Oczywistym jest, że do tak renomowanej agencji nie dostanie się każdy. Poza wysokimi wynikami w nauce, bardzo dużą praktyczną i teoretyczną wiedzą z zakresu technik komputerowych, od pracownika wymagane jest zaświadczenie o niekaralności, brak długów, uregulowany stosunek do służby wojskowej czy całkowita abstynencja narkotykowa.
Tu powraca temat hakerów, ponieważ jakkolwiek potrzebni, to oni najczęściej nie przechodzą rozmów i testów kwalifikacyjnych. Restrykcje dotyczące narkotyków są w FBI bardzo ścisłe. Kandydaci, którzy odpowiadają "tak" na którekolwiek z poniższych pytań, mogą od razu pożegnać się z myślą o pracy w agencji:
- czy kiedykolwiek rozprowadzali, sprzedawali, lub produkowali jakiekolwiek narkotyki?
- czy w ciągu ostatnich 10 lat zażywali jakichkolwiek narkotyków poza marihuaną?
- czy w ciągu ostatnich 3 lat palili marihuanę?
- czy w ciągu ostatnich 3 lat zażywali jakiekolwiek lekarstwa nie w celach leczniczych?
Tymczasem "niektórzy z nich chcą zapalić trawkę nawet po drodze na rozmowę o pracę" - mówi James Comey, szef biura. Mimo obniżonych restrykcji wobec tego narkotyku, to on jest właśnie największym problemem. W innym wywiadzie Comey mówi o możliwości złagodzenia tego przepisu, co może dać do myślenia o tym, jak bardzo specjaliści komputerowi są FBI potrzebni do walki z coraz większym zagrożeniem cybernetycznym.
Jędrzej Marczewski