Związkowcy rządzą w 100 proc.

Tak zwane uzwiązkowienie w niektórych kopalniach przekracza sto procent, bo część górników jest zapisanych do kilku związków. Związki górnicze to potężna siła społeczna i polityczna.

Trudno powiedzieć, ile związków zawodowych funkcjonuje w górnictwie. Nawet sami związkowcy nie potrafią ich policzyć. Trudno też określić, gdzie "kończy się" górnictwo i czy pracownicy firm świadczących usługi dla kopalń to jeszcze górnicy czy już nie?

Związków jest ok. trzydziestu. Rozdrobnienie źle wpływa na merytoryczną stronę ich działalności - zamiast pracować koncepcyjnie, często licytują się w podejmowanych działaniach. Kiedy jeden ze związków wysyła list do premiera, inne natychmiast robią to samo, eskalując żądania.

Z kolei pracodawcy chętniej niż same związki liczą, ile ich kosztuje utrzymanie tak rozdrobnionej struktury. W 2003 r. kopalnie wchodzące w skład Kompanii Węglowej wydały na utrzymanie związków ponad 6,8 mln zł, z czego ponad 95 proc. na płace związkowców. Każdy etatowy związkowiec otrzymuje wynagrodzenie w wysokości swojej ostatniej pensji plus ok. 20 proc. ("barbórka", 14. etc.).

Reklama

O rozdrobnienie trudno jednak oskarżać tylko związkowców. Część małych związków powstawała na życzenie samych dyrekcji kopalń, kiedy trzeba było rozbić działania dużych i silnych central związkowych - małe organizacje miały być swoistą "piątą kolumną" górniczego ruchu związkowego. Dzisiaj związki już nie powstają, a funkcjonujące myślą raczej o konsolidacji niż o podziale.

- W takiej branży, jak górnictwo, każdy związek jest silny, ponieważ nawet tak mały, jak związek przeróbki, może zablokować cały proces produkcji węgla - argumentuje Jacek Piechota, wiceminister gospodarki, odpowiedzialny w rządzie Leszka Millera za reformę górnictwa.

Tak naprawdę liczą się tylko cztery związki, z których trzy skupiają powyżej dziesięciu procent pracowników górnictwa: "Solidarność", Związek Zawodowy Górników w Polsce, Związek Zawodowy Kadra oraz Wolny Związek Zawodowy Sierpień '80.

Dwa pierwsze, bo są najstarsze i najliczniejsze. Kadra jest liczebnie trzecia (ok. 20 tys. członków), a Sierpień '80 (nieoficjalnie ok. 15 tys. zapisanych) jest na tej liście przede wszystkim dlatego, że potrafi się dobrze zareklamować, choć jednocześnie stara się ukryć rzeczywistą liczbę członków.

- Nie podajemy tej informacji - tłumaczy przewodniczący Sierpnia '80 Bogusław Ziętek. - Tak zadecydowano uchwałą związku.

Uzwiązkowienie w górnictwie generalnie spada. Między innymi dlatego, że w branży więcej osób odchodzi z pracy niż jest przyjmowanych. Ponadto młodzi w coraz mniejszym stopniu angażują się w działalność społeczną.

Na całym świecie związki zawodowe są upolitycznione i powiązane z partiami. W Polsce to wciąż temat tabu, a organizacje zawodowe niechętnie przyznają się do tego typu koneksji, choć w praktyce trudno im od nich uciec.

- Politykę należy traktować jako narzędzie - przekonuje Bogusław Ziętek. - Związki są upolitycznione i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. "Solidarność" jest pasem transmisyjnym dla tych wszystkich formacji, które wywodzą się z roku 1980 i 81. ZZG jest natomiast powiązane z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

I nie ma w tym upolitycznieniu niczego złego. Jeżeli wykonują swoją zasadniczą funkcję, to znaczy bronią praw pracowników i po to się upolityczniają, żeby robić to bardziej skutecznie. Jeśli natomiast związki, jak to było w przypadku "Solidarności" w latach 1997-2001, osłaniają działania rządu, które wymierzone są w świat pracy, wówczas rodzi się problem.

Sierpniowi '80 łatwo przychodzi krytykowanie konkurencji. Wśród pracodawców są postrzegani jako "związkowa Samoobrona".

- To związek o charakterze wodzowskim - przekonuje członek jednej ze spółek zarządzających górnictwem. - Jest przywódca, później długo nic i na końcu bezosobowy tłum. Dodatkowo jedynym ich celem jest dążenie do bycia zauważalnym i do władzy. I obawiam się, że kiedyś ten drugi cel też osiągną.

Aczkolwiek wydaje się, że już mocno ewoluowali i z dyżurnych "krzykaczy" i "rozrabiaków" przeszli do fazy bardziej zaawansowanej, kiedy zaczynają stanowić poważną, podpartą argumentami merytorycznymi siłę.

Kiedy Sierpień '80 rozpoczynał działalność pod kierunkiem pierwszego przewodniczącego (Daniel Podrzycki zginął tragicznie w wypadku samochodowym), o jego wizerunku stanowiły petardy i kilofy. Później sam Podrzycki zaczął łagodnieć, rozumiejąc potrzebę istnienia politycznego. Ostre przemowy na temat kolejnych rządów i władz górniczych wygłaszał jego zastępca - Bogusław Ziętek. Od kiedy jednak Ziętek zajął fotel przewodniczącego, waży teraz każde słowo.

Sierpień '80 jako jedyny spośród związków górniczych powołał do życia własną partię polityczną i startował w wyborach parlamentarnych - w ostatnich Polska Partia Pracy uzyskała 0,99 proc. poparcia w skali kraju.

Związki górnicze to siła społeczna, zawodowa i polityczna jednocześnie. Siła zawodowa jest dla związków - w dodatku tak licznych - naturalna. Siła społeczna wynika z faktu, że górnictwo - przynajmniej jeszcze do niedawna - to były nie tylko praca i źródło utrzymania, ale również styl życia. Źródłem siły politycznej jest strach każdej kolejnej władzy, która boi się przyjazdu górników do Warszawy.

- Ale proste przełożenie upolitycznienia związków: że ZZG to SLD, a "Solidarność" to PiS, byłoby błędem - przekonuje Jacek Piechota. - Związki mają swoje zdanie, szybko dochodzi do konfliktu z popieraną przez nie początkowo opcją polityczną i w efekcie dystansują się wobec niej.

Tak było z "Solidarnością", która w latach 1997-2001 popierała rząd AWS i była nawet współautorem górniczego pakietu socjalnego, tak krytykowanego później przez środowiska związkowe. Za upolitycznienie związek zapłacił wysoką cenę w postaci odwrócenia się od niego wielu członków. Nawet ostatnio, kiedy na zaproszenie "S" do bytomskiej kopalni Bobrek przyjechał Jarosław Kaczyński, wśród działaczy "Solidarności" słychać było głosy oburzenia, że "upolitycznia się kopalnie".

Nie bez winy jest również Związek Zawodowy Górników w Polsce, którego działacze startowali w wyborach parlamentarnych z list Lewicy i Demokratów. Aczkolwiek sam przewodniczący ZZG Andrzej Chwi luk ostro sprzeciwia się upolitycznianiu górnictwa: - Należy wyprowadzić politykę z kopalń - mówi. - Mogę zrozumieć, że polityka musi się wiązać z gospodarką na najwyższych szczeblach. Jednak powiązania na poziomie dyrekcji poszczególnych zakładów są nie do przyjęcia.

Dzisiaj rola związków zawodowych ogranicza się do żądań podwyżek płac i blokowania reform górnictwa, które, choć bolesne na krótką metę, mogłyby uzdrowić branżę - uważają przedstawiciele spółek górniczych.

- Osobiście lubię stronę społeczną, jednak dyskusje z nimi są nieraz wyjątkowo trudne, prawie przeradzające się w awantury. Ale widać, tak to musi być przy tak silnych organizacjach związkowych skoncentrowanych na małym terenie, a jednocześnie dobrze zorganizowanych - mówi Grzegorz Pawłaszek, prezes Kompanii Węglowej. - Oczywiście, dobrze być takim doradcą, jak związki zawodowe, gdzie wciąż tylko wskazuje się pewne rzeczy, natomiast nie uwzględnia się pozostałych realiów. Bo któż by nie chciał, żeby pracownicy więcej zarabiali? Najgorsze, co można robić, to czekać na wystąpienia związków zawodowych, a później ustępować przed ich żądaniami w sposób nieprzemyślany.

Podobnego zdania jest Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo. Jego zdaniem, czekanie na żądania związkowców powodują, że negocjuje się ich wielkość, a nie celowość. Związki zarządu Kompanii Węglowej najwyraźniej nie lubią. Walczyły o utrzymanie na stanowisku Maksymiliana Klanka, dostały Grzegorza Pawłaszka.

- Obecny zarząd Kompanii Węglowej jest najgorszym, jaki w historii górnictwa się zdarzył - ocenia Bogusław Ziętek. - Jest niekompetentny, zajmuje się rzeczami kompletnie nieistotnymi, gdy rzeczy poważne leżą odłogiem. Ale to jest pokłosie tego, że został powołany jeszcze przez ministra Poncyljusza, którego głównym celem była walka ze związkami zawodowymi zamiast porządkowanie spraw górnictwa.

Wiceministra Pawła Poncyljusza fatalnie oceniła także "Solidarność" i ZZG, podobnie było z Markiem Kossowskim. Dobre oceny związkowców zbierają: Jerzy Markowski i Krzysztof Tchórzewski. - Sytuacja związkowa jest zróżnicowana w różnych spółkach węglowych. Najlepiej się rozmawiało i ekonomiczne myślenie związków na pewno widać w Katowickim Holdingu Węglowym - wspomina Jacek Piechota. - Cenię sobie prowadzone z nimi rozmowy. Przez 10 lat był tam szefem Maksymilian Klank i widać efekty jego pracy. Zaciskali pasa, gdyż bali się konsolidacji z resztą sektora, bo dlaczego mieliby innym oddawać swoje osiągnięcia?

To za czasów, kiedy Piechota był w rządzie odpowiedzialny za górnictwo, doszło w Warszawie do największej dotychczas demonstracji wszystkich praktycznie central związkowych. Wtedy policja użyła armatek wodnych, a jeden z policjantów został ranny.

Górniczy związkowcy wielokrotnie zresztą uciekali się do metod, które nie budziły sympatii w pozostałych częściach Polski. - Związki są na pewno jednym z ważnych powodów złego postrzegania Śląska i górnictwa w Polsce - potwierdza socjolog, prof. Jacek Wódz. - Wciąż też funkcjonuje skojarzenie z okresem gierkowskim, kiedy górnictwo było uprzywilejowane. Przeciętny Polak odbiera to jako wyraz bezczelności.

Czym powinny zająć się dzisiaj górnicze związki?

- Związki mają wciąż do odegrania dużą rolę, ale muszą przedefiniować swoje funkcje. To nie jest już, jak kiedyś tylko i wyłącznie, reprezentacja pracowników. To ma być partner we wspólnym zarządzaniu. Nie do przyjęcia jest już sama postawa roszczeniowa, ograniczająca się do żądań partycypowania w zyskach - uważa prof. Wódz. - Można być partnerem w zarządzaniu, nie będąc jednocześnie współwłaścicielem zakładu czy firmy. Partnerstwo polega na proponowaniu i realizowaniu takich rozwiązań, które są dobre dla obu stron.

Związkowcom chyba faktycznie trudno znaleźć dla siebie nowe miejsce. Już nie trzeba bronić kopalń przed likwidacją - pięciu z nich w Zagłębiu i kilku kolejnych na Śląsku nie udało się zresztą uratować. Nie trzeba walczyć o wzrost zatrudnienia - spółki górnicze z otwartymi ramionami przyjęłyby nowych górników, gdyby tylko ktoś zechciał podjąć się tej pracy.

- Musimy bronić pensji, żeby młodzi ludzie nie porzucali pracy po otrzymaniu pierwszej wypłaty - tłumaczy aktualne cele działalności związkowej Bogusław Ziętek. - Drugą sprawą, na którą musimy zwracać uwagę, jest bezpieczeństwo pracy, a po trzecie, zwiększanie zatrudnienia. - Nie mówi się o tym wprost, jednak związki wciąż muszą walczyć o ustawy górnicze, a naszym celem jest nie tylko dobra płaca, ale również godne traktowanie i zapewnienie zaplecza socjalnego - dodaje Dariusz Trzcionka, przewodniczący Kadry.

W najbliższym czasie przed związkami stoi kolejne duże wyzwanie - muszą obserwować proces prywatyzacji górnictwa. Czy w Polsce prywatyzacja może mieć pozytywny wpływ na związki górnicze? Zdaniem Andrzeja Chwiluka, są inne metody niż prywatyzacja, pozwalające pozyskać w górnictwie pieniądze na inwestycje. - Zarządy spółek są zależne od rządu i jak rząd powie, że nie ma pieniędzy na inwestycje, to zarządzający się z tym zgodzą - doprecyzowuje Chwiluk. - Ja nie jestem przeciwny prywatyzacji, jednak doprowadzi ona do sytuacji, w której państwo pozbędzie się pakietu kontrolnego, podobnie jak to było w Czechach.

- Gdyby otoczenie górnicze było jednoznacznie rynkowe z twardymi regułami, to związki miałyby do odegrania bardzo ważną rolę - przekonuje z kolei Jacek Piechota. - Niestety, fakt, że górnictwo było przez lata sektorem szczególnym, sprawił, że liderzy związkowi urośli w siłę. Powoduje to, że nie mają oni bariery roszczeń w postaci zagrożenia bytu przedsiębiorstwa. A jeśli sytuacja w branży się pogarsza, to bardzo im dzisiaj łatwo znajdować winnego - państwo.

Marcin Łęczek

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »