Ukraińcy jadą dalej, otworzył się przed nimi gigantyczny rynek pracy. Odczuje to polska gospodarka

Nasi wschodni sąsiedzi korzystają z tego, że otworzyły się dla nich rynki pracy Europy Zachodniej i Kanady. Eksperci ostrzegają, że spadająca liczba pracowników z Ukrainy musi odbić się na polskiej gospodarce.

  • 54 proc. Ukraińców, którzy trafili do Polski, planowała jechać dalej
  • Kraje zachodniej Europy i Kanada przyjęły już 4,5 mln Ukraińców
  • Polska gospodarka rozwija się o 0,5 pkt proc. szybciej dzięki Ukraińcom
  • Polscy pracodawcy cenią Ukraińców za szybką adaptację i pracowitość
  • Popyt generowany przez uchodźców z Ukrainy może sięgać nawet 17,6 mld zł rocznie

Ukraińcy mówili, że chcą jechać dalej i to właśnie robią

Już w marcu br. 54 proc. Ukraińców deklarowało w "Barometrze Polskiego Rynku Pracy" Personnel Service, że planuje jechać z Polski dalej - najwięcej do Niemiec (19,5 proc.), Kanady (19,5 proc.) i Wielkiej Brytanii (10 proc.). Teraz realizują ten scenariusz.

Reklama

- W Polsce dostrzegamy już kurczącą się podaż pracowników z Ukrainy - jest ich wyraźnie mniej niż w listopadzie czy grudniu zeszłego roku. Rynek pracy jeszcze tego nie odczuwa, jest raczej w momencie równowagi. Kończą się prace sezonowe, a pracownicy z Ukrainy nie wracają na polski rynek pracy, więc nie ma w tym momencie nadpodaży. Natomiast, gdyby do naszego kraju wróciło nagle 10, a nawet 20 tys. pracowników z Ukrainy to bez problemu znaleźliby zatrudnienie - mówi Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, ekspert rynku pracy.

Wojna otworzyła Zachód dla Ukraińców

Po napaści Rosji na Ukrainę wiele krajów ułatwiło uchodźcom przekraczanie granic i szukanie pracy. Przed Ukraińcami otworzył się gigantyczny rynek pracy. Dotąd przyjeżdżali do Polski, a inne kraje, jak Niemcy czy kraje skandynawskie wybierali tylko ci, którzy gotowi byli pracować w szarej strefie. Spora część Ukraińców, potraktowała Polskę jako kraj tranzytowy i jest już na rynkach pracy w bogatych krajach Europy Zachodniej. W Niemczech jest ich ponad 1 milion, a w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i innych krajach Europy może być to nawet łącznie 3,5 mln.

W "Barometrze Polskiego Rynku Pracy" pracodawcy w Polsce wskazywali, że cenią pracowników z Ukrainy za szybką adaptację (44 proc.), pracowitość (39 proc.) i szybką naukę języka (32 proc.). Co czwarty przedsiębiorca podkreślał też ich lojalność, doświadczenie i skromność. To cechy pożądane na każdym rynku pracy, a zachodnie gospodarki potrzebują Ukraińców, podobnie jak Polska.

Brak Ukraińców a wzrost gospodarczy Polski

Z badania Szkoły Głównej Handlowej i Narodowego Banku Polskiego wynika, że polska gospodarka rozwijała się o 0,5 pkt proc. szybciej rocznie dzięki pracy imigrantów z Ukrainy. W szczycie ich napływu (2016-2017) wzrost gospodarczy w Polsce rósł dzięki imigracji o dodatkowe 0,7-0,8 pkt proc. w każdym roku. W sumie w latach 2013-2018 Ukraińcy odpowiadali za aż 13 proc. wzrostu gospodarczego w Polsce. Natomiast z wyliczeń Credit Agricole wynika, że gdyby nie Ukraińcy, dynamika krajowego PKB byłaby o 0,5 pkt proc. niższa w 2022 roku. Z kolei wartość dodatkowego popytu generowanego przez uchodźców z Ukrainy mogła wynieść w ubiegłym roku od 13,4 do 17,6 mld zł. Ukraińcy ratowali też pracodawców, którzy przez wiele lat mierzyli się z deficytem kadrowym i rekordowym popytem na pracę. Spadająca podaż pracowników z Ukrainy może stać się dla nich już wkrótce odczuwalna.

- To duże wyzwanie tym bardziej, że firmy nie są gotowe na przyjęcie pracowników z innych części świata, którzy mieliby zastąpić Ukraińców. Dobrze wiemy, jak wdrożyć naszego wschodniego sąsiada do pracy, ale już zdecydowana mniejszość firm potrafi zatrudnić pracownika np. anglojęzycznego, szczególnie na niższym szczeblu. Dla firm niska bariera językowa w przypadku Ukraińców jest i zawsze była kluczowa. Zatrudnianie osób z Azji to zupełnie inne wyzwanie, bo to nie tylko bardziej skomplikowany proces rekrutacji, ale też codzienne problemy komunikacyjne np. nasz brygadzista, który nie zawsze mówi po angielsku, musi umieć dogadać się ze swoimi pracownikami, którzy często nie znają żadnego obcego języka - podsumowuje Krzysztof Inglot.

Wojciech Szeląg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »