UE: Będzie zakaz podróży?

Unijna komisarz ds. zdrowia Andrulla Wasiliu oświadczyła we wtorek, że nie ma obecnie potrzeby wprowadzania formalnych ograniczeń dotyczących podróżowania w związku ze świńską grypą.

- Nie widzę powodu, by wprowadzać ograniczenia w podróżowaniu - powiedziała Wasiliu na konferencji prasowej.

W poniedziałek unijna komisarz zaznaczyła, że osobiście jest za unikaniem zbędnych podróży w regiony dotknięte świńską grypą.

Żadnych ograniczeń w podróżach, ani zamykania granic z powodu świńskiej grypy nie zaleca też Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Rzecznik WHO Gregory Hartl ocenił we wtorek, że takie ograniczenia są nieefektywne, bo osoby zarażone mogą na lotniskach czy przy przekraczaniu granic nie wykazywać objawów choroby. Zalecił przy tym ostrożność podczas wszelkich podróży z i do rejonów, gdzie wystąpiła choroba.

Reklama

Rzecznik Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Gregory Hartl oznajmił we wtorek, że organizacja nie zaleca żadnych ograniczeń w podróżach, ani też zamykania granic z powodu świńskiej grypy.

Jak się wydaje - mówił Hartl - wszystkie dotychczasowe przypadki choroby nastąpiły wskutek kontaktu między ludźmi, a nie poprzez kontakt zwierzę-człowiek. "Jedzenie wieprzowiny nie jest niebezpieczne" - zapewnił rzecznik, przypominając, że powinna być dobrze ugotowana.

- Jeśli wirus (...) przenosi się łatwo z człowieka na człowieka, to prawdopodobnie będzie dalej się rozprzestrzeniał - przyznał Hartl.

Rzecznik powiadomił, że komitet WHO nie spotka się we wtorek, by podjąć decyzję w sprawie stopnia zagrożenia pandemią grypy. W poniedziałek został on podniesiony ze stopnia 3 do 4 w sześciostopniowej skali.

Odpowiadając na pytanie o możliwość podwyższenia stopnia zagrożenia do poziomu 5, który oznacza początek pandemii, Hartl zaznaczył, że byłby to bardzo poważny krok. - Konieczny jest jeszcze czas, żeby otrzymać dodatkowe dane - zastrzegł przedstawiciel WHO.

Zapewnił też, że wirus świńskiej grypy można leczyć istniejącymi lekarstwami.

Epidemia świńskiej grypy tak, jak światowy kryzys gospodarczy, nie uznaje narodowych granic i wymaga solidarnej akcji na poziomie międzynarodowym - pisze we wtorek "Liberation".

Zarówno lewicowy dziennik jak i inne tytuły francuskiej prasy dostrzegają podobieństwa między rozprzestrzenianiem się wirusa świńskiej grypy a światową "epidemią" recesji. Śmiertelnymi ofiarami pierwszej z tych epidemii padają ludzie, a drugiej - instytucje finansowe.

Ale w obu przypadkach używamy tych samych słów: zakażenie, zaraza, rozprzestrzenianie się, kontrola - pisze gazeta. Zauważa przy tym, że zagrożenie wirusem świńskiej grypy "zdaje się nie oszczędzać żadnego kraju".

"Liberation" podkreśla, że tak, jak w przypadku kryzysu, nieznana wcześniej epidemia zaalarmowała światowe rządy i instytucje. Zmobilizowała ona natychmiast cały świat: system ONZ i Światową Organizację Zdrowia, Unię Europejską, Stany Zjednoczone. (...) Jednogłośna dotychczas wzorcowa reakcja świadczy o tym, że społeczność międzynarodowa, zaalarmowana przez kryzys finansowy, zrozumiała, że państwa narodowe są (w obliczu epidemii świńskiej grypy - PAP) bezradne - podkreśla dziennik. Zdaniem "Liberation", "zarówno w sytuacji "toksycznych" aktywów jak i wirusa (świńskiej grypy) konieczna jest kontrola na poziomie światowym".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | komisarz | zakażanie | zakazy | zakazane | W.E. | The Who | liberation | 'Wtorek'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »