Trwoga dam Koryntu przed harówką!

Zimowe igrzyska to nie tylko czas wzmożonej pracy dziennikarzy, służb bezpieczeństwa, sportowców, ale także prostytutek. "Panie lekkich obyczajów" z Vancouver boją się, że nie sprostają zadaniu - donosi gazeta "Vancouver Sun".

Powiedziano nam, że będziemy mieli tysiąc razy więcej pracy, niż możemy to sobie wyobrazić. Trochę się martwię o swoich klientów, że nie do końca będą zaspokojeni - powiedziała Brandy Sarionder, właścicielka jednego z klubów ze striptizem i salonu masażu.

By sprostać wszystkim życzeniom, Kanadyjka na czas igrzysk wydłuży godziny otwarcia i zatrudni dodatkowy personel. Jak zaznaczyła, ogłoszenie dała już znacznie wcześniej, a tygodniowo zgłasza się do niej około stu dziewczyn, które chętnie podejmą pracę "od zaraz".

Najbardziej właścicielka cieszy się na klientów z Niemiec i Wielkiej Brytanii. "Oni są może najbardziej perwersyjni, ale za to nie szczędzą pieniędzy" - oceniła.

Reklama

Służby bezpieczeństwa oczywiście nie chcą bezczynnie patrzeć na to, co się dzieje. "Prostytucji na ulicy mówimy nie, ale wiemy, że istniała ona przed igrzyskami, będzie istnieć w trakcie i nie zniknie po. Jedyne, co możemy zrobić, to starać się uświadamiać ludziom związane z tym ryzyko" - skomentowała miejscowa policjantka Lindsey Houghton.

Igrzyska olimpijskie odbędą się w dniach 12-28 lutego w Vancouver i Whistler.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: deta | Dana | ​Vancouver | zimowe igrzyska | Igrzyska Olimpijskie | danie | Vancouver
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »