Siedem dotkliwych plag spadło na Europę. "Przed nami krytyczne wybory"

Europa biednieje. Naszą gospodarkę trapi siedem plag, które ujawniły swoją dotkliwość z pełną siłą właśnie teraz, kiedy świat rozpada się na geoekonomiczne bloki. Europa plagom może zaradzić, zwiększyć konkurencyjność, wykorzystać potencjał wzrostu, a przy tym zachować wyjątkowe atuty - model zrównoważonego rozwoju i włączenia społecznego.

Ośmioro analityków z Globalnego Instytutu McKinsey (MGI) pod kierunkiem Massimo Giordano, partnera zarządzającego na Europę w biurze McKinsey & Co w Mediolanie zastanowiło się, dlaczego przez ostatnie lata Europa pod względem zamożności traci dystans do Stanów Zjednoczonych, jej gospodarka rośnie wolniej i jak można temu zaradzić. Poddali analizie 30 gospodarek Starego Kontynentu (27 państw Unii oraz Norwegia, Szwajcaria i Wielka Brytania) i porównali je z gospodarkami amerykańską oraz chińską.

Okazuje się, że przeciętnie w Europie PKB na mieszkańca (według parytetu siły nabywczej, PPP) jest niższy o 27 proc. niż za Oceanem. Około połowa tej luki wynika z niższej produktywności, druga natomiast wynika z wyborów społecznych - pracujemy mniej godzin (średnio na mieszkańca) w ciągu całego życia.

Dlatego Europa ubożeje, choć to nie zmienia - przynajmniej na razie - faktu, że nie ma lepszego miejsca do życia na całym świecie. Oczywiście, możemy narzekać, lecz jeśli przyjrzeć się twardym wskaźnikom, mówią one jednoznacznie gdzie my, Europejczycy jesteśmy i o czym ani globalni giganci, ani pomniejsze lecz drapieżne tygrysy nie mogą nawet pomarzyć.

Reklama

Mamy bez porównania mniejsze nierówności dochodowe niż w USA czy w Chinach, relatywnie niski odsetek ubóstwa, największą oczekiwaną długości życia, najmniejszy udział paliw kopalnych w energii pierwotnej, znacznie mniejszą niż inni emisję CO2 potrzebną do wyprodukowania jednostki PKB. Mamy nawet sporo mniejszy dług publiczny niż USA i mniejszy dług prywatny niż USA i Chiny. Te atuty świadczą o wyjątkowości Europy.  

- Europa jest światowym liderem w zakresie zrównoważonego rozwoju i włączenia społecznego, musi jednak ożywić swoją konkurencyjność - napisali analitycy MGI w raporcie "Przyspieszyć rozwój Europy: Konkurencyjność w nowej erze" ("Accelerating Europe: Competitiveness for a new era").

- Zrównoważony rozwój, włączenie społeczne i wzrost wzmacniają się lub osłabiają wzajemnie. Razem te trzy elementy mogą zapewnić dostatnią i ekologiczną przyszłość - dodali.

Luka zamożności i luka konkurencyjności

Atuty Europy wcale nie usuwają zasadniczego problemu, jakim jest potrzeba domknięcia luki w dobrobycie poprzez przyspieszenie wzrostu, dzięki zwiększeniu konkurencyjności w skali globalnej. Tym bardziej, że "nowa era geoekonomiczna" wymaga od gospodarek właśnie większej konkurencyjności. Według szacunków analityków McKinsey, umiejętne pokonanie słabości w siedmiu obszarach, czyli siedmiu plag, może dać europejskim gospodarkom i społeczeństwom do 2030 roku od ok. 500 mld euro do 1 biliona euro wartości dodanej rocznie. Jest to jest od trzech do sześciu razy więcej niż szacowane dodatkowe roczne potrzeby inwestycyjne do osiągnięcia zerowej emisyjności netto.

"Przed nami (Europejczykami) krytyczne wybory i potencjalnie niełatwe kompromisy" - napisali w raporcie.

Tym bardziej, że pozostawanie w "luce konkurencyjności" może spowodować, że model zrównoważonego rozwoju i włączenia społecznego będzie zagrożony. A to spowodowałoby obniżenie poziomu życia Europejczyków.

Analitycy MGI przestrzegają - zwiększanie konkurencyjności europejskiej gospodarki nie może być puszczone na żywioł. To musi być skoordynowany program, który - być może - powinien wykorzystywać "28. system". Przypomnijmy, że jest to system europejskiego prawa, które nie zastępuje przepisów krajowych, ale stanowi dla nich fakultatywną alternatywę, jak np. "jednolity paszport" w usługach finansowych.  

- Europa potrzebuje zintegrowanego programu na rzecz konkurencyjności, w ramach którego liderzy biznesu i decydenci będą pracować ramię w ramię nad nowymi, ambitnymi celami - napisali analitycy w raporcie.

Niedostatek innowacyjności

Geoekonomiczny podział świata uderzył z całą siłą w gospodarkę europejską. Co było dotąd jej największą konkurencyjną siłą? Doskonałość przemysłowa polegająca na ciągłych innowacjach w zakresie produktów i procesów przemysłowych. Najbardziej wyrafinowane i połączone łańcuchy dostaw na świecie. Wyjątkowa stabilność i wysokie umiejętności siły roboczej. Niedroga energia i powszechnie dostępny kapitał niskiego i średniego ryzyka.

Jakie zatem plagi niszczą europejską gospodarkę? To wcale nie komary, szarańcza ani grad. Po pierwsze - niedostatek innowacyjności w dziedzinach, gdzie zachodzą szybkie zmiany technologiczne. Stanowią one wyzwanie dla modelu przemysłowego Europy. Silnik elektryczny jest bez porównania bardziej prosty niż silnik spalinowy. Kapitał wiedzy, budowany przez ponad stulecie pracy nad silnikiem spalinowym może stać się bezużyteczny.

Przewaga konkurencyjna w coraz większym stopniu wynika ze stosowania dziesięciu przełomowych technologii, lecz Europa przoduje tylko w dwóch z nich (w tworzeniu materiałów nowej generacji i w czystych technologiach). Pozostaje w tyle ze sztuczną inteligencją. W 2023 roku zainwestowała zaledwie 1,7 mld dolarów w ten obszar badań, gdy amerykański kapitał wysokiego ryzyka i private equity - 23 mld dolarów.

Żeby nadrobić tę lukę, Europa powinna dążyć do podwojenia budżetów jej korporacji na badania i rozwój, z obecnych 3,7 proc. ich przychodów do 7,4 proc. w porównaniu z wydatkami 6,8 proc. przychodów korporacji w USA. Dla Europy rozwój sztucznej inteligencji może być wyjątkowym narzędziem do przezwyciężania negatywnych aspektów fragmentacji, takich jak np. różnice językowe.

Finansowania innowacji nie można pozostawić tylko korporacjom, choć te powinny w nim odgrywać ważną role. Europa mogłaby zbadać, czy wspólny fundusz europejski - lub mechanizm zdolności fiskalnej - mógłby wesprzeć finansowanie przedkomercyjnych innowacji w takich obszarach, jak energia, opieka zdrowotna, przemysł i obronność. Mógłby do tego służyć unijny instrument dotyczący ważnych projektów stanowiących przedmiot wspólnego europejskiego zainteresowania (IPCEI).

Energia musi być o połowę tańsza

Druga plaga to droga energia. Uzależnienie Europy od jej importu uderza szczególnie w energochłonne gałęzie przemysłu. Przez dziesięciolecia przemysł europejski korzystał z dostępu do niedrogiej energii z Rosji, czemu kres położyła jej napaść na Ukrainę. W 2021 roku Europa importowała 55 proc. potrzebnej energii, gdy Chiny sprowadzały 25 proc., a USA były jej eksporterem netto.

Europa potrzebuje wystarczającej ilości przystępnej cenowo energii, jeśli chce utrzymać energochłonne sektory jak rolnictwo, przemysł chemiczny, stalowy, czy stoczniowy. Powinna wyznaczyć sobie ambitny cel obniżenia o połowę kosztów energii i gazu. Zrobiła już duże postępy, bo w 2022 roku w Unii wytworzono 22 proc. energii elektrycznej z wiatru i słońca, w porównaniu do zaledwie 6 proc. w 2010 roku. Teraz konieczne jest przyspieszenie. Zwiększeniu skali i rozbudowie mocy odnawialnych powinny towarzyszyć innowacje mające na celu obniżenie kosztów, równoległe zarządzanie powstającymi i istniejącymi systemami energetycznymi oraz usuniecie barier administracyjnych w wielu krajach.

Po trzecie - kapitał. W Europie koszt kapitału rośnie, a to wpływa na niższe zyski i niedostatki inwestycji. Przez lata stopy procentowe były niskie, kapitał leżał na ulicy, lecz nawet w tych warunkach firmy europejskie zapewniały ok. 20 proc. mniejszy zwrot z kapitału niż firmy amerykańskie. Stopy procentowe wzrosły właśnie w czasie, gdy potrzebny jest znaczny kapitał do przejścia do zerowej emisyjności i na inwestycje w innowacje.

Tymczasem pogłębia się przepaść pod względem inwestycji w stosunku do USA. Przez pierwsze trzy kwartały 2023 roku Stary Kontynent przyciągnął 90 mld dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych, gdy USA - 300 mld dolarów. Realnie nakłady inwestycyjne dużych europejskich przedsiębiorstw w latach 2015-2022 nieco spadły, gdy inwestycje amerykańskich - wzrosły o 30 proc. Europejskie rynki kapitałowe nie są tak głębokie jak w USA, a aktywa zarządzane przez europejskie fundusze private equity były o 50 proc. niższe niż przez amerykańskie. Stopa zwrotu z kapitału w Europie wynosi obecnie 14 proc., a w USA - 18 proc.

Analitycy MGI obliczyli, że Europa potrzebuje uruchomić dodatkowe 400 mld dolarów rocznie na inwestycje korporacyjne, oraz doprowadzić do zwiększenia inwestycji - przede wszystkim funduszy emerytalnych - w finansowanie wzrostu. Absolutnie krytyczne jest ukończenie projektu unii rynków kapitałowych.

Nearshoring może stać się siłą gospodarki

Po czwarte - łańcuchy dostaw. One właśnie są pod największą presją napięć geopolitycznych i wpływają na wzorce handlu w Europie powodując konieczność rekonfiguracji łańcuchów dostaw. Europa ma o wiele bardziej otwartą gospodarkę niż USA czy Chiny, ale zaczyna się znajdować pod wpływem ograniczeń i protekcjonizmu dochodzącego do głosu w tamtych regionach. W latach 2012-22 liczba restrykcji w handlu i w bezpośrednich inwestycjach zagranicznych dotykających krajów UE wzrosła prawie trzykrotnie. W 2021 roku USA miały "u siebie" 35 proc. łańcucha wartości półprzewodników, gdy Europa tylko 10 proc. Na Europę przypada 2 proc. światowego wydobycia i przetwarzania dziesięciu krytycznych surowców, a na Chiny - 14 proc.

W bardziej podzielonym świecie Europa będzie musiała włożyć więcej wysiłku, aby zapewnić dostęp do bezpiecznych dostaw materiałów o znaczeniu strategicznym. UE uruchomiła w 2021 r. inicjatywę Global Gateway, której celem jest zacieśnienie stosunków gospodarczych z partnerami handlowymi, zwłaszcza tymi dostarczającymi niezbędne materiały. W dyrektywie o surowcach krytycznych z 2023 roku określono cele, że do końca dekady co najmniej 10 proc. rocznego zużycia materiałów krytycznych w UE będzie wydobywane w kraju, co najmniej 40 proc. będzie przetwarzane w UE, a co najmniej 15 proc. zostanie poddane recyklingowi. To bardzo ambitne cele.

Siłą europejskiej gospodarki może stać się nearshoring błyskawicznie zyskujący na znaczeniu w strategiach europejskich korporacji. Budowanie relacji z dostawcami będzie miała kluczowe znaczenie także jeśli chodzi o materiały o znaczeniu strategicznym.

Chronić pracowników, a nie miejsca pracy

Po piąte - talenty. W wielu gospodarkach europejskich rynki pracy stały się ciasne, a wymiana pracowników na tych o wyższych kwalifikacjach jest ograniczona przez prawo pracy. Tymczasem automatyzacja i przejście na zerową emisyjność zapoczątkują wielkie zmiany na rynku pracy, być może największe w historii. Szacunki mówią, że "zielona gospodarka" mogłaby stworzyć do 2050 roku w Europie 11 mln nowych miejsc pracy, ale wyeliminuje 6 mln istniejących. Zarządzanie tą zmianą będzie w Europie trudniejsze niż w innych regionach.

Europa w mniejszym stopniu kształtuje umiejętności przyszłości niż inne regiony. W Unii liczba absolwentów kierunków technologicznych, inżynieryjnych i matematycznych na tysiąc mieszkańców jest o ok. 20 proc. mniejsza niż w USA i o 45 proc. mniejsza niż w Korei Południowej. Odwracanie piramidy demograficznej i starzenie się społeczeństwa będzie problemem strukturalnym. W 2040 roku liczba ludności w wieku produkcyjnym w Unii zmniejszy się z 64 do 58 proc. całkowitej populacji.

Przejście na zerową emisyjność netto spowoduje, że ok. 18 mln pracowników będzie musiało się przekwalifikować. Do tego dochodzi automatyzacja i inne trendy technologiczne, które stworzą zapotrzebowanie na nowe kwalifikacje. Zdaniem analityków MGI nadszedł czas, by Europa uruchomiła koncepcję "flexicurity" nakreśloną już przez Komisję Europejską. Ma ona chronić pracowników, a nie miejsca pracy i przyspieszyć, a nie opóźniać transformację. Konieczne jest zatem zapewnienie bezpieczeństwa pracownikom przy większej elastyczności zatrudnienia. Prócz tego konieczne jest przyciąganie talentów, szczególnie w innowacyjnych dziedzinach.

Jednolity rynek nie jest jednolity

Po szóste - skala. Ma ona teraz większe znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej. Blisko 450 mln mieszkańców Unii to ogromny rynek, lecz pozornie tylko "jednolity". Europa jest sfragmentyzowana, a przez to europejskim korporacjom trudniej skalować działania. W 2022 roku łączne przychody wszystkich spółek giełdowych o przychodach przekraczających 1 mld dolarów wyniosły w Europie 12 bilionów dolarów w porównaniu z 18 bilionami dolarów w USA. Firmy z branży telekomunikacyjnej, lotniczej i obronnej działają na skalę krajową, a nie europejską, wskutek czego mają o 30 proc. mniejsze przychody na firmę w porównaniu z amerykańskimi. Dlatego wyceniane są przeciętnie na 60 proc. wartości amerykańskich odpowiedników. I dlatego trudniej im o kapitał.

Dla analityków MGI jest oczywiste, że jeszcze być może przez dziesięciolecia decydujące piętno na zmianach następujących w Europie będą odciskać priorytety krajowe, niemniej Europa potrzebuje większych firm działających w większej skali. Wymaga to konsolidacji transgranicznej, a także głębszej integracji europejskiej i transferu większej liczby kompetencji na szczebel UE. Jednolity rynek europejski jest ukończony w zaledwie 75 proc., a pozostałe wciąż bariery powodują zmniejszenie unijnego PKB o 5-10 proc. Dlatego konieczne jest m.in. wdrażanie rozwiązań takich jak "28. system" wspólnych, uproszczonych zasad biznesowych, jednolitych regulacji w takich obszarach, jak rynek produktów, zasady zatrudnienia oraz kwalifikacje zawodowe, podatek VAT, czy zasady konkurencji.

Po siódme - konkurencja i rynki. W warunkach rozpadu świata regulacje i polityka przemysłowa stają się coraz silniejszymi narzędziami konkurencyjności na całym świecie. Europa odniosła korzyści z wolnego handlu i ograniczaniu pomocy państwa, lecz świat się zmienia. Wiele rządów ponownie wprowadziło lub podwyższyło cła, a także zaangażowało się w bardziej aktywną politykę przemysłową.

Amerykańska ustawa o redukcji inflacji (IRA) przewiduje prawie 400 mld dolarów dotacji do finansowania przedsięwzięć energetycznych i proklimatycznych, o ile produkcja odbywa się w USA. Chiny na politykę przemysłową wydają 2-5 proc. PKB. Unia średnio ok. 1 proc. Europa musi przemyśleć swoje podejście do polityki konkurencji i polityki przemysłowej, regulacji i barier administracyjnych.

Europa pokazała już, że z niektórymi z siedmiu plag radzi sobie już całkiem skutecznie. Podjęła już środki zaradcze w postaci licznych inicjatyw mających na celu zwiększenie jej przewagi konkurencyjnej. Program poprawy konkurencyjności musi być jednak bardziej skoordynowany, uwspólnotowiony, więcej ważnych decyzji strategicznych musi zapadać na europejskim szczeblu.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Europa | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »