Łatwiej o licencje na licencjat

Minister edukacji i nauki profesor Michał Seweryński zapowiedział obniżenie wymagań kadrowych stawianych szkołom chcącym uzyskać uprawnienia do prowadzenia studiów licencjackich. Realizacja tego pomysłu grozi obniżeniem jakości studiów.

Minister edukacji i nauki profesor Michał Seweryński zapowiedział obniżenie wymagań kadrowych stawianych szkołom chcącym uzyskać uprawnienia do prowadzenia studiów licencjackich. Realizacja tego pomysłu grozi obniżeniem jakości studiów.

Wefekcie obniżenia minimum kadrowego na studiach I stopnia, kończących się uzyskaniem tytułu licenjcata lub inżyniera, uczelnie mogłyby zatrudniać mniej niż obecnie wykładowców o wysokich kwalifikacjach - profesorów i doktorów habilitowanych.

- W ten sposób ułatwimy zakładanie szkół wyższych w małych miejscowościach i zwiększymy dostęp mieszkającej tam młodzieży do wyższego wykształcenia - tłumaczy prof. M. Seweryński.

Z danych Eurostatu wynika, że poziom skolaryzacji w Polsce wzrasta. W 1999 r. wyższe wykształcenie miało 8 proc. Polaków w wieku ponad 25 lat, a 3 lata później już ponad 40 proc.

Reklama

- Tworzenie w każdym miasteczku szkoły bez zadbania o zatrudnienie w niej co najmniej 4 doktorów habilitowanych przyczyni się do degradacji szkolnictwa wyższego - twierdzi poseł Mirosław Krajewski (Samoobrona) z sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.

Taką opinię podzielają posłanki: Krystyna Łybacka (SLD) i Krystyna Szumilas (PO).

- Diabeł tkwi w szczegółach, a minister na razie ich nie podał - dodaje Krystyna Szumilas, przewodnicząca komisji. Być może na niektórych kierunkach rzeczywiście można zmniejszyć wymagania, ale na pewno nie na wszystkich.

Ilu zamiast czterech

Obecnie tzw. minimum kadrowe, czyli minimalną liczbę doktorów habilitowanych i profesorów pozwalającą na prowadzenie określonego kierunku, reguluje rozporządzenie ministra edukacji narodowej i sportu z dnia 28 marca 2002 r. w sprawie warunków, jakie powinna spełniać uczelnia, aby utworzyć i prowadzić kierunek studiów oraz nazw kierunków studiów (Dz.U. nr 55, poz. 480 z późn. zm.).

Liczba wymaganych odpowiednio utytułowanych nauczycieli akademickich zależy od kierunku. Na studiach zawodowych kończących się uzyskaniem tytułu licencjata lub inżyniera, czyli tzw. studiach I stopnia, na kierunku np. administracja, architektura krajobrazu, ekonomia, farmacja uczelnia musi zatrudniać w pełnym wymiarze czasu co najmniej 4 profesorów lub doktorów habilitowanych. Na tych samych kierunkach, ale już na studiach magisterskich - 8.

Na studiach zawodowych na kierunku np. archeologia, etnologia, historia sztuki czy kulturoznawstwo wystarczy 2 nauczycieli akademickich z tytułem profesora lub stopniem doktora habilitowanego. Na studiach magisterskich musi ich być już co najmniej 5.

Uczelnie już łamią prawo

Być może za pomysłem ministerstwa nie stoi chęć wzrostu liczby studiów licencjackich, ale dążenie do zalegalizowania dotychczasowej patologii. Z kontroli Najwyższej Izby Kontroli wynika bowiem, że wiele kierunków istnieje mimo braku wymaganej liczby wykwalifikowanych nauczycieli. Ze skontrolowanych w ubiegłym roku 80 zamiejscowych jednostek organizacyjnych prowadzonych przez 9 uczelni minima kadrowe nie były spełnione w 12. Według NIK prawo łamały m.in. Uniwersytet Szczeciński i kielecka Akademia Świętokrzyska.

Uczelniom brakuje nauczycieli, ponieważ w ciągu 3 lat, licząc od 2000 r., liczba studentów tylko w szkołach państwowych wzrosła o 274 tys. osób, czyli 17 proc., a nauczycieli akademickich o niecałe 5 tys., czyli 6 proc.

W przyszłym roku sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Dziś jeden nauczyciel może jeszcze wchodzić do minimum kadrowego w kilku uczelniach. W momencie wydania nowego rozporządzenia jeden nauczyciel akademicki będzie mógł być liczony do minimum kadrowego najwyżej dwa razy.

Jolanta Góra

prof. Jan Madey, wiceprzewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego

Słyszałem o pomyśle obniżenia minimum kadrowego, choć na ostatnim posiedzeniu RGSW minister nic nie wspominał na ten temat. Wszelkie zmiany nie mogą jednak odbywać się kosztem jakości. Jeśli tak miałoby być, zwrócimy na to ministrowi uwagę. Ponadto uważam, że w Polsce jest bardzo dużo szkół zawodowych i nie ma potrzeby tworzenia nowych. To nie oznacza jednak, że nie powinny powstawać kolejne placówki zwłaszcza w regionach, w których są one szansą na rozwój. Z drugiej strony nie może być tak, że raz powołana szkoła musi istnieć na wieki wieków amen. Tak więc należy przyjrzeć się rozkładowi szkół i ich jakości. Kiepskie należy pomału likwidować, bez szkody dla słuchaczy, a dobre, zwłaszcza położone w mniejszych miejscowościach, wspierać i rozwijać.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: licencje | nauczyciele | minister | edukacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »