Jak Lotos z Orlenem tańcował

Do baru wpada podekscytowany jegomość i od progu woła: barman, setkę, zanim się zacznie. Barman, przyzwyczajony do różnych sytuacji i nastroju klientów, spokojnie nalewa setkę i stawia przed gościem. Ten wychyla ją jednym haustem i znowu: barman, setkę, zanim się zacznie.

Sytuacja powtarza się kilkakrotnie. Każde pytanie barmana: a co się zacznie, kwitowane jest przez coraz bardziej podchmielonego klienta, wyrażającym największe zniechęcenie, machnięciem ręki. Wreszcie zaintrygowany i nieco już zdezorientowany barman nie wytrzymuje: no dobrze, proszę pana, wypił pan już sześć setek, a kto za to zapłaci? Na to gość: a nie mówiłem, że się zacznie. Już się zaczęło.

Dowcip ten przypomniał mi się przy okazji zastanawiania się nad procesem nie prywatyzowania Rafinerii Gdańskiej, zwanej od niedawna Grupą Lotos. Nie przypominam sobie, by jakakolwiek, w krótkiej historii polskiej prywatyzacji, decyzja o nie prywatyzowaniu czegoś wzbudziła większy entuzjazm. A przecież nie prywatyzuje się również szkół, kolei, zakładów energetycznych... Ostatnio, to nawet niczego się nie prywatyzuje. A mimo to, tylko przy Rafinerii niemalże wszyscy, nawet ci - wydawałoby się - nastawieni liberalnie, zdawali się być z tego faktu ogromnie zadowoleni. Ciche głosy, że to może odwrócenie pojęć, że chyba w tym wszystkim to jednak o prywatyzowanie, a nie o nie prywatyzowanie chodzi, zbywane były lekceważącym, tym razem, machnięciem ręki. I tylko pytanie: kto za to zapłaci? - pozostawało bez odpowiedzi.

Reklama

Ale na, przynajmniej częściową, odpowiedź nie musieliśmy długo czekać, chociaż pewnie jeszcze niejedno nas w tej sprawie zaskoczy. Oto rafineria Glimar, jedna z rafinerii południowych, prawdziwych pereł w koronie, o które ponoć rozbiła się sprawa prywatyzacji Gdańska. Drogich pereł, bo o ujemnej wartości księgowej i dokładać do nich trzeba będzie jeszcze sporo. Na pomoc ruszył Skarb Państwa i Nafta Polska (Skarb Państwa), podwyższając kapitał upadającej spółki o 60 mln złotych. Niewiele to pomogło, bo liczni wierzyciele nie wierzą w program naprawczy finansowany z budżetowych pieniędzy i zajmują konta firmy, zamierzają wystąpić o jego upadłość.

Rafineria Czechowice. Ledwie żyje, bo ledwie żyje, ale swój honor ma. Na podstawie umowy sprzed niespełna dwóch lat PKN Orlen dzierżawił od rafinerii blok olejowy, płacąc miesięcznie kilkaset tysięcy złotych tytułem dzierżawy i dając pracę 140 ludziom z Czechowic. Ale, jak się jest w Grupie Lotos to nobles oblige, i... umowa została wypowiedziana. Marne kilkaset tysięcy miesięcznie przestanie wpływać do firmy, a 140 pracowników wróci do macierzystego zakładu, gdzie... nie ma co robić. Orlen sobie poradzi, bo zdolności produkcyjnych w kraju nie brakuje, ale koszty przeniesienia produkcji i zapasów będzie musiał ponieść, jak poradzą sobie Czechowice - "się zobaczy". Jest w końcu pod najbardziej możnymi z możnych skrzydłami, Skarbu Państwa.

W dalszym ciągu nie mamy więc "pełnej jasności w temacie": kto za to zapłaci? Z pewnością wiemy natomiast jedno: kto za to nie zapłaci? Nie zapłaci Rafineria Gdańska, bo, zwyczajnie, nie ma pieniędzy. Nawet naprawdę dobre wyniki jakie osiągnęła, już pod rządami prezesa Olechnowicza, to kropla w morzu potrzeb. Pieniądze są w Orlenie i są też (chociaż ich nie ma) w Skarbie Państwa. Jeżeli plan przewiduje sfinansowanie przekształceń sektorowych i restrukturyzacyjnych w Grupie Lotos z pieniędzy Orlenu, to zaproszenie do rokowań (w postaci wypowiedzenia umowy przez Rafinerię Czechowice) należy uznać za nader oryginalne. Chyba, że za wszystko ma zamiar zapłacić Skarb Państwa. A że nie ma pieniędzy? Ale razem z Naftą Polska ma jeszcze ponad 28 proc. akcji PKN Orlen. Zawsze nimi można dokapitalizować Lotos. Ot, taka szczególna "prywatyzacja".

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Orlen | rafineria | lotos | skarb | Skarb Państwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »