Gabinet cieni PiS. Daniel Obajtek i inni mają patrzeć rządowi na ręce

Jeszcze w tym miesiącu Prawo i Sprawiedliwość ma zakończyć kompletowanie składu "zespołu pracy państwowej", który będzie miał za zadanie rozliczać działania rządu Koalicji 15 października - informuje "Super Express". Zespołem będzie zarządzał były premier Mateusz Morawiecki, a ważne role w nim będą odgrywać też wciąż jeszcze kierujący Orlenem Daniel Obajtek, były rzecznik rządu Piotr Muller i były minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.

O nowej funkcji Mateusza Morawieckiego mówił już wcześniej były minister w Kancelarii Prezesa Rady Minstrów, Jan Dziedziczak. "Już teraz pod wodzą Mateusza Morawieckiego powstaje Zespół Pracy Państwowej, czyli taki gabinet cieni, mówiąc językiem brytyjskiej Izby Gmin. Będziemy wypracowywać konkretne rozwiązania dla każdej dziedziny, dla każdego resortu. Chcemy być merytoryczni w opozycji" - wyjaśniał polityk, obszernie cytowany przez media.

Według informacji gazety, w styczniu kompletowanie składu tego zespołu zostanie zakończone. Znajdą się w nim - jak przekonuje źródło wewnątrz PiS - przedstawiciele młodszego pokolenia polityków tej partii i związanego z nią szerszego obozu politycznego. W tym kontekście pada nazwisko byłego ministra rozwoju i technologii Waldemara Budy, wciąż urzędującego prezesa Orlenu Daniela Obajtka, a także pozostającego na stanowisku prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa. 

Reklama

Biznesowo-gospodarczy klucz doboru członków zespołu pozwala przypuszczać, że zajmą się oni dobrze znanymi sobie obszarami życia gospodarczego, i "rozliczać" obecny rząd z polityki w zakresie energetyki, przedsiębiorczości czy finansów państwa.

Po co PiS tworzy "gabinet cieni"?

Według źródła "Super Expressu", w PiS-owskim gabinecie cieni mają też znaleźć się Marcin Przydacz i Paweł Jabłoński (obaj są byłymi podsekretarzami stanu w MSZ), Anna Gembicka (minister rolnictwa i rozwoju wsi w "dwutygodniowym rządzie" Mateusza Morawieckiego), a także Łukasz Schreiber (były przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów) i były rzecznik rządu Piotr Muller.

Według politologa Rafała Chwedoruka, "można w tym dostrzec próbę naśladowania wzoru z Wielkiej Brytanii, gdzie opozycja, poprzez gabinet cieni, dubluje ministrów". 

"To jest też próba skoncentrowania działań osób, które pełniły kiedyś ważne funkcje" - mówi ekspert w rozmowie z "Super Expressem". "Pozostawienie ich w politycznej próżni sprawiłoby, że będą podatni na walki frakcyjne. Funkcja szefa dla Morawieckiego to z kolei próba ratowania jego kariery na prawicy."

Sam Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla Interii z początku listopada deklarował, że po upadku jego gabinetu (wówczas jeszcze nie przesądzonym) będzie "gotów stanąć na czele zespołu, którego częścią będzie ocena różnych zapowiedzi okresu wyborczego. Ale przede wszystkim - praca pozytywna nad propozycją dla Polaków. (...) Mamy konkretny plan i będziemy go prezentować i nim inspirować niezależnie od tego, czy będziemy rządzili, czy będziemy w opozycji" - mówił były premier.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »