Ekstremalnie drogi transport morski

Stawki frachtu kontenerowego z Chin do Europy wzrosły w minionym tygodniu do rekordowego poziomu ponad 11 tys. dolarów za kontener o długości 40 stóp. Na wzrost cen ma wpływ gwałtowny wzrost popytu na towary konsumpcyjne, ograniczona liczba statków, kontenerów i pracowników doków oraz problemy z drożnością transportu.

Firmy korzystające z frachtu narzekają na wzrost kosztów transportu. Podraża to nie tylko dostawę gotowego towaru do klienta, ale również sprowadzenie surowców wykorzystywanych do produkcji. Drogą morską transportowane jest 80 proc. towarów. Podwyżki są najsilniej odczuwane na trasach długodystansowych, co sprawia, że wysyłka z Szanghaju do Rotterdamu jest o prawie 70 proc. droższa niż na przykład na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.

Detaliści rozważają, co robić dalej - wstrzymać handel, podnieść ceny od razu, czy też podnosić je stopniowo. Najczęściej decydują się na bezpośrednie przerzucanie wyższych kosztów na konsumentów.

Reklama

Pewne kategorie produktów przestały być przesyłane na duże odległości, stało się to nieopłacalne. Najbardziej problematyczny jest transport towarów o niskiej wartości, jak zabawki, czy nieporęcznych, o dużych rozmiarach, jak meble. Cytowany przez Bloomberga Alan Murphy, dyrektor generalny firmy doradczej Sea-Intelligence z Kopenhagi, ocenia, że w przypadku niektórych producentów mebli o niższej wartości fracht stanowi aż 60 proc. wartości sprzedaży detalicznej.

Nic dziwnego, że firmy poszukują nowych dostawców, zlokalizowanych bliżej. Niektórzy próbują też zamieniać transport morski na przykład na kołowy.

Podmioty, które mają zawarte roczne kontrakty z na transport kontenerowy, płacą oczywiście inne stawki. Drożyzna na rynku spot aż tak ich nie dotyczy. Choć nie jest to na pewno czynnik neutralny - ostatnia, majowa runda negocjowanych kontraktów, uwzględnia już wzrost cen i przełożyła się także na umowy długoterminowe.

Do tego dochodzą problemy z drożnością. W portach na południu Chin w związku z nasileniem zachorowań na Covid-19 zakłócony został w ostatnim czasie ruch kontenerowców. Tamtejsze władze zwiększają środki ostrożności i włączają działania zapobiegające wzrostowi zarażeń. Kontrole i akcje prewencyjne uniemożliwiają normalną pracę portów w prowincji Guangdong, kluczowym centrum produkcyjnym i eksportowym w południowych Chinach.

Porty w Guangdong, w tym Yantian, Shekou, Chiwan i Nansha, zawiesiły wejścia statków do portów bez wcześniejszej rezerwacji. To spowodowało zatory. Duże firmy żeglugowe ostrzegały klientów o opóźnieniach w transporcie towarów. Zdarzają się sytuacje, w których firmy uiszczają dodatkowe opłaty za dostarczenie produktów do portów, by dotrzymać terminu dostawy do klienta.

Wcześniej problemy z transportem wywołało zablokowanie Kanału Sueskiego przez kontenerowiec, który utknął na sześć dni na mieliźnie, doprowadzając do zatoru w kanale, przez który przepływa ok. 15 proc. światowego handlu.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: transport | Chiny | kontenerowiec | import chiny | transport morski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »