Budżet przyjęty - teraz wystarczy go wykonać

Jeszcze końcowa wersja budżetu rok 2001 nie trafiła na biurko prezydenta, a już rozpoczęło się kontestowanie jego zapisów - i to przez ministra finansów!

Jeszcze końcowa wersja budżetu rok 2001 nie trafiła na biurko prezydenta, a już rozpoczęło się kontestowanie jego zapisów - i to przez ministra finansów!

Czego by o nim nie mówić - tym razem trzeba podkreślić, że poseł Henryk Goryszewski swoją rewolucyjną czujnością uratował w piątek parlament od poważnego błędu, zaś najwyższe organy państwa - od maratonu prawnych dywagacji, interpretacji i implikacji. Sejm migiem naprawił swój czwartkowy błąd, zapewniając spójność ustawy budżetowej na rok 2001 z towarzyszącą jej ustawą o wykonywaniu budżetu.

Warto zauważyć, że gdyby posłowie i senatorowie dokładnie wiedzieli, jakie konsekwencje niesie wciśnięcie którego guzika - to problem łącznego lub rozdzielnego głosowania zahaczających o siebie przepisów w ogóle by nie istniał. Wystarczyłoby podporządkowanie się szczegółowym ściągawkom głosowań, przygotowywanym przez sekretarzy klubów. Ponieważ jednak istnieją sprawy, w których poglądy układają się w poprzek prawicy, centrum i lewicy - w takim chaosie całkiem naturalne wydaje się na przykład nagłe przerwanie głosowania nad reprywatyzacją.

Reklama

Wracając do budżetu - to miłe, że gospodarka finansowa państwa już za kilkanaście dni (od daty Dziennika Ustaw) prowadzona będzie na podstawie ustawy, a nie jedynie jej projektu. Oczywiście fatalnej tradycji stało się zadość i w ostatnim artykule ustawy znowu wpisano, że wchodzi ona w życie "z dniem ogłoszenia, z mocą od dnia 1 stycznia 2001 r." Ciekawe, czy III RP kiedykolwiek uda się nawiązać do czasów PRL, kiedy to ustawa budżetowa drukowana była najpóźniej 31 grudnia. Jakość tamtych budżetów, zezwalających na dodruk pustych biletów NBP, była taka jak całego ustroju - ale zasady tworzenia prawa formalnie zachowywano.

Jeszcze końcowa wersja budżetu rok 2001 nie trafiła na biurko prezydenta, a już rozpoczęło się kontestowanie jego zapisów - i to przez ministra finansów! Jarosław Bauc, który dopomógł w podjęciu męskiej decyzji ministrowi Andrzejowi Chronowskiemu, poszedł za ciosem. Zakwestionował realność zebrania całej kwoty 18 mld zł z prywatyzacji. Na razie osiągnął tyle, że nowa minister Aldona Kamela-Sowińska natychmiast zadeklarowała, iż wszystkie obowiązki dostarczyciela środków budżetowych zostaną przez MSP wykonane.

Diagram zamieszczony w gazetowym wydaniu gazety przypomina, jak ogromne znaczenie dla domknięcia się finansów państwa mają wpływy z prywatyzacji. Rok 2001 jest jednym z ostatnich, w których dziurę budżetową daje się łatać sprzedażą (dla wielu - wyprzedażą) majątku państwowego. Jeśli jednak wpływy z prywatyzacji zostaną zmniejszone, to jedynym wyjściem będzie dodatkowa emisja obligacji, czyli po prostu zwiększenie długu publicznego. Przy okazji prac parlamentu nad budżetem okazało się, że politycy za bardzo nie przejmują się koniecznością jego spłaty - to właśnie obsługa długu była najczęściej wskazywana jako źródło pokrycia dodatkowych wydatków.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: biurko | budżet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »