Zamówienia rządowe podnoszą niemiecki przemysł

Od kilku tygodni dane zza naszej zachodniej granicy potwierdzają coraz lepszą kondycję przemysłu Niemiec. Za poprawą nastrojów wśród przedsiębiorców stoją przede wszystkim zamówienia wojskowe, a to zbyt słaby bodziec by zakończyć recesję.

Od kilku tygodni dane zza naszej zachodniej granicy potwierdzają coraz lepszą kondycję przemysłu Niemiec. Za poprawą nastrojów wśród przedsiębiorców stoją przede wszystkim zamówienia wojskowe, a to zbyt słaby bodziec by zakończyć recesję.

Na azjatyckich giełdach wtorkowa sesja przebiegała bardzo spokojnie - indeksy poruszały się w okolicach poziomów z poprzedniego dnia i póki co nie widać sygnałów przemawiających za kontynuacją realizacji zysków z ubiegłego tygodnia. Po długim weekendzie do gry wrócą dzisiaj inwestorzy z USA i perspektywy trendu wzrostowego zależeć będą właśnie w głównej mierze od ich reakcji na informacje, które napłynęły w ciągu ostatnich dni.

Najważniejsze dane makroekonomiczne dotyczyć będą produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii i Niemczech. W ubiegłym tygodniu pozytywną niespodzianką okazały się odczyty indeksów PMI obrazujących nastroje managerów największych firm w obu krajach, wczoraj lepsze od oczekiwań były dane o zamówieniach fabryk w Niemczech, dlatego można liczyć, że dzisiejsza publikacja wpisze się w tę tendencję. Problem stanowi natomiast źródło ożywienia, o czym już niekoniecznie znajdziemy informację w głównych mediach - mianowicie za poprawę kondycji przemysłu Niemiec odpowiada bardzo dynamiczny wzrost zamówień rządowych (a dokładniej pojazdów militarnych), a nie zwiększanie aktywności przez małych przedsiębiorców czy konsumentów.

Na pierwszych stronach polskich gazet możemy dziś przeczytać, że giełda i rynki walutowe zareagowały pozytywnie, czy też nie przejęły się specjalnie zapowiedzią blisko dwukrotnego zwiększenia deficytu budżetowego przez Polskę w 2010 r. Jeden dzień handlu to chyba zbyt wcześnie by wyciągać takie wnioski, zwłaszcza, że największy zagraniczny rynek był w poniedziałek nieczynny, a obroty na GPW tylko nieznacznie przekroczyły poziom 1 mld PLN. Warto nieco sceptyczniej spojrzeć na nasz rynek i uświadomić sobie, że od wiosny rosną wszystkie giełdy świata bez względu na to jaki bałagan panuje w poszczególnych gospodarkach. Podobnie ma się sytuacja na rynku walutowych - możemy poprawiać sobie nastroje prezentując wykres złotego (najlepiej rozpocząć obserwację na początku marca), ale przypisywanie inwestorom racjonalnych decyzji w takim momencie jest raczej nie na miejscu, bo przecież jednocześnie na wartości systematycznie zyskuje np. węgierski forint. Lokalne czynniki zeszły na dalszy plan kilka miesięcy temu i dopóki głównym argumentem przemawiającym za zakupami określonych papierów wartościowych pozostanie szeroko pojęta "skłonność do ryzyka" warto powstrzymać się z fanfarami na część rynku. Z pierwszych wypowiedzi przedstawicieli agencji ratingowych Moody's oraz Standard & Poor's wynika, że oceny zdolności kredytowej Polski nie ucierpią na skutek zwiększenia deficytu, gdyż specjaliści uwzględnili podobny rozwój wydarzeń w wcześniejszych swoich prognozach. Na rynku walutowym również spokojnie: frank nadal porusza się w okolicy 2,70 PLN, a euro kosztuje 4,10 PLN.

Łukasz Wróbel

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: zamówienia | niemiecki | rząd | przemysl | przemysł | Niemiec | niemiecki przemysł
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »