Wiedźmy na pewno przylecą

W ostatnich dniach na warszawskim parkiecie mieliśmy kilkukrotnie do czynienia z fixingami zmieniającymi obraz rynku. Można mieć niemal pewność, że dziś zobaczymy godzinę cudów, zwaną też godziną trzech wiedźm, typową dla sesji, na której rozliczana jest kolejna seria kontraktów terminowych na WIG20.

W ostatnich dniach na warszawskim parkiecie mieliśmy kilkukrotnie do czynienia z fixingami zmieniającymi obraz rynku. Można mieć niemal pewność, że dziś zobaczymy godzinę cudów, zwaną też godziną trzech wiedźm, typową dla sesji, na której rozliczana jest kolejna seria kontraktów terminowych na WIG20.

Na nie najgorsze dane makroekonomiczne, które zostały opublikowane w czwartek, amerykańscy inwestorzy zareagowali umiarkowanym optymizmem. W pierwszych minutach wczorajszej sesji indeksy na Wall Street zyskiwały po zaledwie 0,1-0,2 proc., a nawet przez moment znalazły się lekko pod kreską. To początkowe osłabienie nie trwało zbyt długo i wkrótce rozpoczął się marsz w górę. Dynamika tego ruchu nie była imponująca. S&P500 w najlepszym momencie zyskiwał 0,7 proc. względem środowego zamknięcia i zbliżył się do swego niedawnego maksimum na odległość zaledwie 3 punktów. Tym razem byki zdołały niemal w całości dowieźć swoją zdobycz do końca sesji. Ostatecznie indeks zyskał 0,6 proc. a scenariusz równania w końcówce notowań do dołu, znany z kilku poprzednich sesji, nie doczekał się powtórki. Zasadniczych zmian w obrazie rynku próżno jednak się doszukiwać. Środowa słabość została wczoraj zanegowana, ale w dalszym ciągu mamy do czynienia ze stabilizacją w wąskim przedziale i trwającym od czterech dni ruchem w bok.

Reklama

Po trzech słabszych sesjach, w czwartek wskaźnik amerykańskich małych spółek Russel 2000 niemal wyrównał rekord z 10 grudnia. Ten fakt nie zasługiwałby pewnie na podkreślenie, gdyby nie to, że w czwartek także nasz indeks średnich spółek na początku sesji znalazł się w bardzo podobnej sytuacji, zbliżając się do szczytu z 12 listopada, czyli poziomu najwyższego od czerwca 2008 r. Może to wskazywać na zbliżanie się popularnego wśród inwestorów efektu stycznia, który w bardziej ortodoksyjnej formie dotyczy głównie kursów małych i średnich spółek.

Na głównych parkietach azjatyckich dziś nastroje nie były najlepsze. Nikkei zniżkował o niecałe 0,1 proc. a Shanghai Composite spadł o 0,15 proc. Spadające po 0,4-0,6 proc. notowania kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy nie wróżą niczego dobrego, choć "terminowcy" w Paryżu i Frankfurcie są innego zdania.

Czwartkowa słabość naszego rynku może być dziś nieco skorygowana, jednak do godziny 15.00 większych emocji nie należy się spodziewać. Nie będzie też dziś nadmiaru danych makroekonomicznych. Poznamy jedynie indeks nastrojów w niemieckiej gospodarce i indeks wskaźników wyprzedzających za oceanem. Nie są to jednak publikacje skłaniające inwestorów do większej aktywności.

Roman Przasnyski

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu, zapytaj doradcy OpenFinance

Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: Wiem | wiedźmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »