Tygodniowy przegląd rynków

Tydzień na warszawskim parkiecie przyniósł inwestorom sporo emocji. Dla posiadaczy akcji były one zdecydowanie negatywne. Korekta ostatnich wzrostów należy już do jednej z najpoważniejszych od początku trwającej od połowy lutego fali wzrostów. Wszystko wskazuje na to, że nie skończy się ona tak łatwo i szybko, jak poprzednie. Być może będziemy jeszcze świadkami powrotu do zwyżek, ale raczej nie ma co liczyć na zbyt wielkie zyski we wrześniu.

Tydzień na warszawskim parkiecie przyniósł inwestorom sporo emocji. Dla posiadaczy akcji były one zdecydowanie negatywne. Korekta ostatnich wzrostów należy już do jednej z najpoważniejszych od początku trwającej od połowy lutego fali wzrostów. Wszystko wskazuje na to, że nie skończy się ona tak łatwo i szybko, jak poprzednie. Być może będziemy jeszcze świadkami powrotu do zwyżek, ale raczej nie ma co liczyć na zbyt wielkie zyski we wrześniu.

Polska

Październikowy scenariusz również nie rysuje się optymistycznie.

Nie wybiegając jednak zbyt daleko w przyszłość, wypada skonstatować, że po siedmiu "tłustych" tygodniach nadszedł czas na gorsze wyniki. Ponad 4 proc. spadek indeksu szerokiego rynku to rezultat najgorszy w całej półrocznej fali wzrostów. Wskaźnik największych firm również stracił 4 proc. Najbardziej interesujące jest jednak zachowanie się obu wskaźników, charakteryzujących koniunkturę na rynku małych i średnich firm. Do tej pory zachowywały się one rewelacyjnie. Nie poddawały się żadnym korektom i kontynuowały konsekwentnie marsz w górę. Były odporne na wszelkie światowe zawirowania. W tym tygodniu wszystko się zmieniło. To właśnie mWIG40 i wWIG80 doświadczały największych spadków. Być może to właśnie sygnał nadejścia poważniejszej korekty wzrostów na całym rynku. Wciąż spore obroty wskazują, że akcji małych i średnich firm mogą się pozbywać fundusze inwestycyjne, które w kupowaniu tych papierów upatrywały źródła ponadprzeciętnych zysków.

Spośród wskaźników branżowych liderem spadków były spółki sektora spożywczego. Ich korekta dotknęła na razie najmocniej, ale wcześniej to one przodowały we wzroście wartości. Sporo traciły również papiery banków. Stosunkowo najlepiej zachowywał się indeks WIG Telekomunikacja, którego głównym przedstawicielem jest Telekomunikacja Polska. Jej akcje zniżkowały w tym tygodniu najmniej spośród blue chipów warszawskiej giełdy.

Sprawdź bieżące notowania GPW na naszych stronach

Europa

Europejskie parkiety w mijającym tygodniu nie radziły sobie najlepiej. I to mimo optymistycznych informacji i prognoz, dotyczących gospodarki strefy euro. Wygląda na to, że giełdy trafnie przewidziały koniec recesji już kilka miesięcy wcześniej i odpowiednio na te przewidywania zareagowały. Gdy uzyskały potwierdzenie słuszności tej reakcji, nie mają powodu, by dalej rosnąć. Perspektywy szybszego wzrostu gospodarki są wciąż odległe i dość wątpliwe, a zwyżki indeksów były pokaźne. Nic więc dziwnego, że przyszedł czas na ich korektę.

Niemiecki DAX kreśli coś na kształt formacji głowy z ramionami, co w języku analizy technicznej sugerowałoby spadek o kilka procent. Coraz bardziej optymistyczne sygnały płynące z gospodarki nie są w stanie wiele w tym względzie zmienić. Bardzo podobne wskazówki płyną z analizy wykresu indeksu giełdy w Paryżu. Nieco większe szanse na wzrost ma londyński FTSE, ale i w jego przypadku istnieje poważne zagrożenie spadkiem o co najmniej 5-6 proc.

Na parkietach naszego regionu tydzień niezbyt pomyślny, podobnie jak na całym świecie. Niedawno wyraźnie widoczne działanie międzynarodowego kapitału wyparowało niemal zupełne. Pozostawieni samym sobie inwestorzy przy niewielkich obrotach borykają się z korektą ostatnich wzrostów. W Bukareszcie, Budapeszcie i Pradze tydzień pod znakiem spadków. W Sofii i Moskwie początek tygodnia spadkowy, jednak końcówka o wiele lepsza. Bardzo słabo zachowywał się parkiet turecki. Do niedawna jeden z najmocniejszych rynków w Europie od końca sierpnia przechodzi dość poważną korektę. Warto obserwować jej przebieg, bo to ulubieniec światowych, a także i wielu naszych funduszy inwestycyjnych. Zachowanie tamtejszego indeksu może być papierkiem lakmusowym, wskazującym intencje międzynarodowego kapitału wobec rynków wschodzących.

USA

Indeksy amerykańskiej giełdy nie mogą mijającego tygodnia zaliczyć do udanych. Dow Jones i S&P500 od czwartku do czwartku straciły po około 2,5 proc. Nieco lepiej radził sobie technologiczny Nasdaq, który zniżkował jedynie o 1,2 proc. Po okresie względnej stabilizacji w drugiej dekadzie sierpnia, przełom miesięcy i początek września przyniósł bardziej wyraźne spadki. Co gorsza, pojawiły się one w momencie, gdy z gospodarki zaczęły napływać coraz lepsze wieści. Oczywiście w dalszym ciągu do ożywienia droga daleka, ale poziom optymizmu nijak nie przełożył się na sytuację na giełdach. To zaś nienajlepszy znak. Dużo mówiło się o korekcie trwającego od początku marca wzrostu, ta korekta wciąż nie nadchodziła. Wszystko wskazuje na to, że jednak przyszła i właśnie jej zaczynamy doświadczać.

Na razie trudno przewidzieć jej dalszy przebieg. Jakkolwiek nie podchodzić do sezonowości i cykliczności giełdowej koniunktury, tego typu zjawisk lekceważyć nie należy. Statystyka nie kłamie, choć nie zawsze się sprawdza. Wrzesień i październik nie należą do miesięcy, w których na akcjach się zarabia. Jeśli ktoś chce przetestować tę prawidłowość na własnym portfelu, nie ma przeszkód, ale lepiej zachować ostrożność.

Azja

Na azjatyckich parkietach znów sporo się działo. Cała uwaga skupiona jest oczywiście na Chinach. Koniec poprzedniego tygodnia i miniony poniedziałek były fatalne. Poniedziałek przyniósł ustanowienie nowego dołka, trwającej od początku sierpnia głębokiej korekty. W kolejnych dniach indeksy w Szanghaju szły w górę, ale wciąż można mówić raczej o mizernym odreagowaniu coraz bardziej dynamicznych spadków, niż o zmianie tendencji. Korekta rozwija się coraz ciekawiej i wygląda na to, że do jej zakończenia jeszcze daleko. Chińskie władze zapewniają o woli kontynuacji polityki stymulowania wzrostu gospodarczego, ale inwestorzy wiedzą swoje. Spadki przychodzą tym łatwiej, że większość posiadaczy akcji wciąż może realizować pokaźne zyski. Oczywiście dotyczy to tylko tych, którzy kupili walory znacznie wcześniej niż kilka tygodni temu. W poniedziałek indeks Shanghai B-Share zniżkował o prawie 6,2 proc., a Shanghai Composite o 6,7 proc. Tak wielka skala zniżki zrobiła spore wrażenie na światowych giełdach i można przypuszczać, że była istotnym impulsem prowadzącym do spadków niemal na całym świecie, nie wyłączając Wall Street.

Mijający tydzień był nienajlepszy dla japońskich inwestorów.

Po stabilizacji z poprzedniego tygodnia, poniedziałek przyniósł próbę dynamicznego wzrostu, która jednak została szybko zgaszona. W środę Nikkei zaliczył spory, przekraczający 2 proc. spadek. Cały tydzień kończy ponad 3 proc. stratą. Dla tego rynku charakterystyczne są ostatnio spore wahania cen, ale jeśli spojrzeć z nieco dłuższej perspektywy, to sytuacja wcale nie wygląda najgorzej. Przynajmniej nie tak, jak w Chinach. Lipcowa dynamiczna zwyżka w sierpniu przekształciła się w ruch boczny. Indeks porusza się w okolicach 10 300 punktów, a odchylenia od niego nieznacznie przekraczają 300 punktów. W ostatnich dniach obserwujemy bardziej wyraźną tendencją spadkową oraz pogłębienie dołka z drugiej połowy sierpnia, jednak wygląd wykresu nie "straszy" zbyt mocno.

Po lipcowej zapaści nieźle trzyma się giełda w Bombaju. Co prawda od końca sierpnia przechodzi korektę wzrostów, ale nie jest ona zbyt groźna. Nieudana próba ataku na lokalny szczyt z początku sierpnia trochę się "mści", jednak nie widać zagrożenia poważniejszymi spadkami. Nieco gorzej wygląda sytuacja w Hong Kongu. Lipcowy dynamiczny wzrost był korygowany w dół przez cały sierpień. Początek tego miesiąca to bardzo dynamiczne odreagowanie spadku, jednak bardziej prawdopodobna wydaje się kontynuacja marszu w dół, niż powrót na szczyty. Bardzo stabilnie zachowuje się nieco zapomniana ostatnio giełda w Korei. Od połowy sierpnia utrzymuje się tam trend boczny, a indeks trzyma się rekordowo wysokich poziomów i nie zanosi się na żadną korektę spadkową. Parkiet na Tajwanie korektę lipcowych zwyżek przeszedł w sierpniu i teraz jest na etapie próby pokonania ostatnich szczytów z końca lipca. Tamtejszy indeks idzie trochę "wbrew światu", ale w końcu nikt nie powiedział, że wszyscy muszą być posłuszni Wall Street. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by wskaźnikowi tajwańskiej giełdy udało się dojść dużo wyżej.

Sprawdź bieżące notowania indeksów światowych
Rynek Walutowy

Kurs dwóch głównych walut świata wciąż utrzymuje się w dość szerokim przedziale 1,4 - 1,44 dolara za euro i mimo sporych chwilowych wahań nie wygląda na to, by w najbliższym czasie miał się z niego wydostać. Pogarszająca się sytuacja na giełdach akcji zdecydowanie premiuje dolara. Widać to bardzo wyraźnie niemal każdego dnia. Gdy tylko indeksy na Wall Street zaczynają zniżkować, "zielony" natychmiast nabiera siły. Trudno mówić o bezpośrednim wpływie czynników fundamentalnych.

Dolar tracił na sile przez cały czas trwania fali wzrostów w na giełdach, czyli od połowy kwietnia. Wygląda na to, że ruch ten został wyraźnie zahamowany. Po jego pierwszej, najbardziej dynamicznej fazie z kwietnia i maja, od czterech miesięcy mamy do czynienia ze względną stabilizacją. Co będzie dalej, pokażą giełdy. Nasza waluta wciąż pozostaje bardzo mocna. Od początku sierpnia znajduje się w przedziale 2,8 - 2,99 zł za dolara, przy czym górnego poziomu "dotknęła" w tym czasie jedynie dwukrotnie i na bardzo krótko. Trzyma się raczej środka tego przedziału. Krótkotrwałe wahania bywają jednak spore i odbywają się w rytm tego, co dzieje się z dolarem, czyli na giełdach. Widać sporą nerwowość, gdy tylko indeksy za oceanem zaczynają spadać. Doskonały tego przykład mieliśmy we wtorek i w środę do południa, gdy złoty w ciągu kilku godzin stracił do dolara około 10 groszy. Podobne "wyskoki" obserwowaliśmy w sierpniu co najmniej dwukrotnie. Zwykle jednak po nich przychodzi odreagowanie i powrót do "normy", czyli okolic 2,85 - 2,88 zł za dolara. Wciąż jednak trudno mówić o wyraźnie widocznym wpływie na naszą walutę czynników związanych z naszą gospodarką. Z pewnością jednak jej stan sprzyja złotemu.

Zachowanie złotego wobec pozostałych walut jest pochodną "tańca z dolarem". Na wykresie widoczne są identyczne "figury" zarówno w przypadku euro, jak i - w nieco mniejszym stopniu - franka. Kurs euro porusza się między 4,08 a 4,20 zł. W piątek za europejską walutę trzeba było płacić 4,12 zł. Dla franka analogiczny przedział zawiera się między 2,65 a 2,75 zł. Nie widać żadnych przesłanek, które mogłyby spowodować poważniejsze osłabienie złotego.

Sprawdź bieżące notowania walut na naszych stronach
Rynek Surowców

Złoto w roli głównej, ropa w odwrocie - tak najkrócej można by skomentować to, co działo się w mijającym tygodniu na rynkach surowcowych. A działo się bardzo wiele. Największych emocji dostarczyło inwestorom "czarne złoto". Jeszcze w poprzedni piątek za baryłkę ropy trzeba było płacić nieco ponad 73 dolary. Już w poniedziałek nastąpiło poważne tąpnięcie, w wyniku którego cena spadła na początku dnia do 70 dolarów, a wieczorem obniżyła się do nieco ponad 68 dolarów. Spadek o 5 dolarów, czyli o prawie 7 proc. w ciągu jednego dnia, to spore wydarzenie. Także notowania pozostałych surowców poszły mocno w dół. Z tak dynamicznymi zmianami cen surowców poprzednio mieliśmy do czynienia na początku marca, gdy zaczynała się fala wzrostów na światowych giełdach. Gwałtowne wahania notowań ropy naftowej zaczęły się nieco wcześniej. 2 marca spadek notowań wyniósł 8,6 proc. Wówczas za baryłkę płacono nieco ponad 42 dolary. Od tego czasu podrożała o około 60 proc. Kolejne dni przyniosły pogłębienie spadku cen ropy do 67 dolarów za baryłkę. Wygląd wykresu cen ropy sugeruje możliwość niewielkiego odbicia w najbliższych dniach, jednak w nieco dłuższej perspektywie bardzo prawdopodobny jest spadek notowań nawet do lipcowego dołka, znajdującego się na poziomie około 60 dolarów za baryłkę. W związku z tymi wydarzeniami nie pojawiły się na razie żadne nowe prognozy ani opinie. Wyraźnie widać jednak dysonans między poprzednimi, które uzasadniały wzrost cen ropy perspektywą rychłej poprawy sytuacji w globalnej gospodarce. Sytuacja w gospodarce najwyraźniej się poprawia, co wcale nie oznacza, że ropa musi drożeć. W piątek przed południem za baryłkę ropy płacono około 67 dolarów. W ciągu tygodnia potaniała o prawie 8 proc.

Podobnie niespokojnie było na rynku miedzi. Po kilkudniowym okresie względnego spokoju, w poprzedni piątek notowania gwałtownie poszły w górę. Okazało się jednak, że na krótko. W miniony poniedziałek kontrakty terminowe na miedź spadły o 4 proc., a we wtorek o kolejne 1,5 proc. W kolejnych dniach odrobiły połowę tych strat. W piątek przed południem ceny miedzi rosły osiągając poziom 6357 dolarów za tonę. Wciąż utrzymują się na bardzo wysokim poziomie i na razie nie wygląda na to, by miały spadać. Jednocześnie niewielkie jest prawdopodobieństwo większego ich ruchu w górę. Ceny złota pod koniec tygodnia pokonały swój dotychczasowy lokalny szczyt z początku czerwca. W czwartek do 1000 dolarów za uncję zabrakło jedynie niecałych 6 dolarów. Od kilku dni złoto jest jednym z niewielu drożejących aktywów na rynkach finansowych i surowcowych. Po raz kolejny udowadnia swoje zalety w nerwowych czasach. W środę, poza złotem trudno było znaleźć na rynkach cokolwiek, co zyskiwałoby na wartości. Notowania złota wzrosły tego dnia o ponad 2 proc., osiągając cenę prawie 976 dolarów za uncję. W piątek rano były 12 dolarów wyżej.

Notowania złota rosną od października ubiegłego roku. Od tego czasu jego cena wzrosła z około 685 do 983 dolarów za uncję, czyli o 43 proc. W najgorszym dla inwestorów okresie, od października ubiegłego roku do połowy lutego zwyżkowało o 315 dolarów, czyli o 46 proc. Początek fali wzrostów na giełdach trochę notowaniom kruszcu zaszkodził, ale dwumiesięczna wiosenna korekta okazała się być dobrą okazją do jego kupna. Ten, kto się na taki krok zdecydował mógł zarobić nieco ponad 100 dolarów na uncji, czyli prawie 12 proc. Wydaje się, że to niewiele w porównaniu z rynkiem akcji, który w tym czasie pozwolił zarobić o wiele więcej, jednak 12 proc. w ciągu 4 miesięcy to zarobek całkiem przyzwoity. Wszystko wskazuje na to, że jeśli korekta i niepewność na rynkach akcji jeszcze potrwa, możemy złoto zobaczyć na rekordowo wysokim poziomie., do którego jest bardzo blisko (dotychczas najwyższa cena wyniosła 1006 dolarów za uncję). Bardzo podobnie kształtowały się w ostatnim czasie notowania srebra. Ono też pokonało szczyt z połowy czerwca. W czwartek ceny srebra skoczyły aż o 5,5 proc., do ponad 16 dolarów za uncję.

Sprawdź bieżące notowania surowców na naszych stronach

Prognozy na przyszły tydzień

Korekta ostatniej fali zwyżek trwa w najlepsze i trudno spodziewać się jej rychłego zakończenia. Nie oznacza to, że indeksy i ceny akcji będą bez przerwy spadać. Wręcz przeciwnie, można się w najbliższych dniach spodziewać ruchu w górę. Wrzesień dopiero się zaczyna, a przed nami cieszący się nie mniej złą sławą październik. Wbrew pozorom prawdopodobne spadki na rynku akcji nie muszą być powodem do wielkich zmartwień. Dotyczy to przede wszystkim tych inwestorów, którzy akcji w portfelu nie mają. Korekta może dla nich stanowić okazję do ich kupna po korzystnych cenach. O ile bowiem w krótkim horyzoncie spadki są bardzo prawdopodobne, to w perspektywie kilku, czy kilkunastu miesięcy szansa na zyski jest spora.

Roman Przasnyski

Główny Analityk Gold Finance

Goldfinance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »