Szaleństwo na rynku ropy
Poniedziałkowy poranek przynosi spadek cen ropy, po tym jak w czwartek i piątek wzrosły one o prawie 13 proc. O godzinie 9:02 za baryłkę ropy Brent trzeba było zapłacić 136,39 dol., czyli o 0,8 proc. mniej niż w piątek pod koniec dnia i o 1,2 proc. mniej niż wynosi rekord wszech czasów.
Czwartkowo-piątkowa panika kupna na rynku ropy, która zakończyła trwającą od 22 maja br. korektę i doprowadziła cenę do nowego rekordu, nie tylko potwierdza, że trend wzrostowy na tym rynku ma się bardzo dobrze, ale również pokazała, że zachowanie tego rynku całkowicie odbiega od fundamentów. Tak bowiem należy odczytywać piątkowy wzrost cen ropy w sytuacji, gdy jednocześnie są publikowane fatalne dane z amerykańskiego rynku pracy (w maju stopa bezrobocia wzrosła z 5 do 5,5 proc., a liczba zatrudnionych w sektorze pozarolniczym spadła o 49 tys.). Dane, które stawiają pod dużym znakiem zapytania odbicie gospodarki USA w II połowie roku. Gospodarki, która konsumuje 25 proc. światowej ropy.
Sytuacja techniczna na wykresie ropy mocno preferuje stronę popytową. Jeżeli nie pojawią się nowe silne impulsy podażowe, to już niedługo za baryłkę ropy trzeba będzie zapłacić 150 dol. Obecnie bowiem nie ma innych czynników, niż tylko duże wykupienie, które sugerowałby inny kierunek ruchu niż do góry.
Marcin Rafał Kiepas