Na giełdach dobry czas na korektę

W zakończonym tygodniu globalne rynki akcji poszukały wyciszenia. Zmiany głównych indeksów były skromne, a najwięcej emocji wzbudziła rentowność amerykańskiego długu, która reagując na odczyt inflacji CPI wymusiła na graczach dostosowanie do potencjalnie szybszych zmian w polityce monetarnej amerykańskiego banku centralnego. W istocie wynik tygodnia wskazuje, iż obraz były nieco bardziej zróżnicowany pod względem regionalnym. Wall Street szukała raczej korekty ostatnich zwyżek i cofała się z historycznych maksimów, gdy Europa operowała z większym optymizmem i wyniosła indeksy na rekordy wszech czasów.

 W zakończonym tygodniu globalne rynki akcji poszukały wyciszenia. Zmiany głównych indeksów były skromne, a najwięcej emocji wzbudziła rentowność amerykańskiego długu, która reagując na odczyt inflacji CPI wymusiła na graczach dostosowanie do potencjalnie szybszych zmian w polityce monetarnej amerykańskiego banku centralnego. W istocie wynik tygodnia wskazuje, iż obraz były nieco bardziej zróżnicowany pod względem regionalnym. Wall Street szukała raczej korekty ostatnich zwyżek i cofała się z historycznych maksimów, gdy Europa operowała z większym optymizmem i wyniosła indeksy na rekordy wszech czasów.

W każdym wypadku zmiany indeksów były jednak raczej skromne niż dynamiczne i wpisały się w rysujące się już w trakcie poprzedniego tygodnia sygnały, iż na giełdach walczą teraz nadzieje na dobrą końcówkę roku i wątpliwości, co do krótkookresowych scenariuszy, które narzucają skorygowania kilkunastosesyjnych fal wzrostowych trwających od połowy października. Inaczej mówiąc giełdy oglądane przez pryzmat indeksów znalazły  się w położeniach, w których impulsy związane z zakończeniem wrześniowo-październikowych korekt złapały zadyszkę i trwa poszukiwanie nowych zmiennych, co owocuje grą od impulsu do impulsu.

W przypadku Wall Street faza spotkania z wynikami kwartalnymi nie ma już tak wielkiego znaczenia. Sezon był czytelnie lepszy od oczekiwań - przy publikacji około 90 procent wyników przez spółki z indeksu S&P500 około 80 procent pobiło prognozy - i ostatnia prosta raczej już nie zmieni nic w tym obrazie. W istocie rynek czeka głównie na raporty detalistów, które pojawią się w zaczynającym się właśnie tygodniu. W przypadku Europy raporty kwartalne płyną nieco wolniej niż w przypadku USA i więcej jest przestrzeni  na ewentualne reakcje, które w zakończonym tygodniu przesądziły o relatywnie lepszej postawie regionu. Niezależnie warto oczekiwać raczej korelacji pomiędzy rynkami niż jakiegoś pokazu relatywnej siły przez Europę.

Reklama

Powrotowi do gry na bazie tych samych zmiennych sprzyja fakt, iż zarówno Europa, jak i Wall Street mają za sobą wspomniane wcześniej fale umocnienia indeksów bez korekt, które zbliżają się do 10 procent i zwyczajnie muszą generować zachęty do realizacji zysków w rejonie psychologicznych barier. W przypadku S&P500 punktem szukania korekty stał się rejon 4700 pkt., gdy Nasdaq Composite zawahał się na 16000 pkt. Dla DJIA poziomem prowokującym korektę jest rejon 36500 pkt., gdy francuski CAC ma spotkanie z 7000 pkt., a niemiecki DAX z 16000 pkt.

Sumując powyższy obraz warto od rynków rozwiniętych oczekiwać mniej jednokierunkowego handlu, ale też nie lokować się pod jakieś głębokie cofnięcia. Układ sił w gospodarkach, kondycja spółek i stale obecne przekonanie, iż kończące rok anomalie kalendarzowe sprzyjają i będą sprzyjały grze w modelu kupowania korekt, a nie sprzedawania rajdów. Na rynkach stale dominuje uzasadnione przekonanie, iż finał roku w Europie i USA będzie zagrany w rejonie historycznych maksimów, a perspektywy na kolejne dwa kwartały są wzrostowe, a nie spadkowe. Inaczej mówiąc spadki będą aktywizowały popyt, gdyż bazowym scenariuszem jest kontynuacji hossy uzasadnianej wzrostem gospodarczym.

Niemniej, w trakcie kolejnych sesji więcej będzie skupienia na danych makro niż na wynikach spółek, co powinno generować nieco szumu adekwatnego do czasami sprzecznych odczytów z gospodarek. Jedne lepsze, drugie gorsze sprowadzone do wspólnego mianownika nie pozwolą na jednoznaczne zakłady i raczej nie wygenerują trendów innych niż boczne. Warto też brać pod uwagę scenariusz, w którym szum generowany przez dane makro zaowocuje na rynkach okresem, który nie zaneguje oczekiwania na dobrą końcówkę roku, ale też nie pozwoli na proste kontynuacje październikowo-listopadowych fal wzrostowych.

 

Adam Stańczak

Analityk DM BOŚ

 Wydział Analiz Rynkowych

Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »