Kluczowy związek coraz luźniejszy. Za mniejsze emisje nie trzeba płacić spadkiem PKB

Emisje gazów cieplarnianych i wzrost PKB nie muszą już iść w parze. W wielu regionach udaje się zwiększać tempo wzrostu gospodarczego i zmniejszać w tym samym czasie emisje. Pora na całkowite wyeliminowanie współzależności między tymi dwoma czynnikami na całym świecie - postuluje Międzynarodowa Agencja Energetyczna.

Wzrost gospodarczy jest możliwy bez wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (MAE). W wielu regionach świata wzrostowi PKB towarzyszy już nawet nie wzrost, a spadek wielkości emisji. 

To ważna informacja z perspektywy międzynarodowych starań na rzecz klimatu. Dane pokazują, że ceną za spadek emisji nie musi być spowolnienie gospodarczego wzrostu. Zwłaszcza, że korzystne tendencje zaobserwowano także w krajach rozwijających się, a nie tylko w rozwiniętych gospodarkach mających większe fundusze na inwestowanie w gospodarkę bezemisyjną.

Reklama

Szczyt emisji w 2007 roku. A PKB wciąż rośnie

Gospodarki rozwinięte swój szczyt emisji CO2 osiągnęły w 2007 roku. Od tego czasu ilość gazów cieplarnianych emitowanych przez te kraje sukcesywnie maleje. Jednocześnie ich PKB rośnie. Jak wskazuje MAE, chodzi o najbardziej rozwinięte gospodarki świata: USA, UE, Australię, Nową Zelandię, Koreę i Japonię.  

W Stanach Zjednoczonych PKB podwoił się od 1990 roku, ale emisja CO2 powróciła po 2007 roku do poziomu z lat 90. W przypadku Unii Europejskiej gospodarka jest obecnie o dwie trzecie większa, ale emisje CO2 już o prawie jedną trzecią (30 proc.) mniejsze niż w 1990 roku.  

Spadek emisji CO2 w gospodarkach rozwiniętych widać jest także, jeśli weźmie się pod uwagę wskaźniki oparte na zużyciu energii, a nie tylko jej produkcji. To oznacza, że spadek emisji w tych regionach nie jest jedynie wynikiem przenoszenia produkcji przemysłowej za granicę albo importu energii - zaznacza MAE. 

Nie tylko kraje rozwinięte. W Chinach emisje rosną wolniej niż PKB

Jak stwierdza organizacja w niedawnym raporcie, trajektorie emisji CO2 i wzrostu PKB zaczęły od siebie odbiegać także w gospodarkach rozwijających się. To bardzo istotna informacja, gdyż właśnie w gronie tych gospodarek znajdują się państwa będące obecnie jednymi z największych emitentów, jak Chiny i Indie. Pokazuje też, że starania na rzecz klimatu nie muszą jednoznacznie być okupione gorszymi warunkami rozwoju.

Od 1990 roku chińska gospodarka odnotowała czternastokrotny wzrost. Emisje Chin są większe niż w tamtym roku, ale pięciokrotnie. W Indiach wzrost PKB przewyższył wzrost emisji CO2 o ponad 50 proc. - wskazuje MAE. Afryka, Eurazja i Ameryka Łacińska również odnotowały rozbieżne trendy w zakresie aktywności gospodarczej i emisji.  

Istnieje jeszcze kilka krajów i regionów, w których PKB i emisje nadal idą ramię w ramię. Jednym z nich jest Azja Południowo-Wschodnia. Tam rozwój OZE nie nadąża za rosnącym zapotrzebowaniem na energię elektryczną. Udział węgla w wytwarzaniu i zużyciu energii w przemyśle wzrósł tam dwukrotnie w latach 1990-2022.  

PKB kosztem emisji zwiększa także Bliski Wschód. "Dostępność tanich paliw kopalnych, istnienie nieefektywnych dotacji do zużycia paliw kopalnych oraz podwojenie energochłonności przemysłu", jak punktuje MAE, sprawiają, że region pozostaje w tyle za światowymi trendami. 

Redukcja emisji. Nie jest źle, musi być dużo lepiej

Odwrócenie tendencji, która wydawała się nieunikniona to efekt coraz większych inwestycji w bezemisyjną energię, elektryfikacji transportu, przemysłu i ogrzewania, poprawy efektywności energetycznej i panujący w rozwiniętych gospodarkach trend odchodzenia od węgla - podaje MAE. Do tego do wzrostu PKB w ostatnich latach przyczyniają się w coraz większej mierze usługi, które często są mniej emisyjne niż przemysł.   

Mimo, że rozluźnienie relacji między wzrostem PKB a wzrostem emisjami CO2 jest znaczące, to jeszcze jesteśmy daleko od celu - stwierdzają jednak analitycy agencji. Wszystkie gospodarki muszą jeszcze intensywniej inwestować w OZE, żeby osiągnąć tempo redukcji emisji konieczne do powstrzymania zbyt daleko idących zmian klimatu. Jak szacuje MAE, jednym z elementów transformacji musi być potrojenie się mocy z OZE w skali globu już do 2030 roku.  

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: energetyka | przemysł | emisje CO2 | klimat | PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »