Gorzki smak słodkiej hossy

Wydawać by się mogło, że wszelkie możliwe bąble spekulacyjne, zobrazowane strzelistymi, hiperbolicznymi wykresami notowań akcji, indeksów czy surowców zostały przebite wraz z nadejściem załamania gospodarczego w 2007/2008 r. Pozostały jednak nieliczne niszowe aktywa, których ceny biją wieloletnie rekordy dopiero teraz. Jednym z nich jest cukier, na rynku którego panuje największa drożyzna od 30 lat. Fakt ten odbije się niekorzystnie na portfelach konsumentów, zwłaszcza amatorów słodyczy, stanowiących przecież większość populacji.

Wydawać by się mogło, że wszelkie możliwe bąble spekulacyjne, zobrazowane strzelistymi, hiperbolicznymi wykresami notowań akcji, indeksów czy surowców zostały przebite wraz z nadejściem załamania gospodarczego w 2007/2008 r. Pozostały jednak nieliczne niszowe aktywa, których ceny biją wieloletnie rekordy dopiero teraz. Jednym z nich jest cukier, na rynku którego panuje największa drożyzna od 30 lat. Fakt ten odbije się niekorzystnie na portfelach konsumentów, zwłaszcza amatorów słodyczy, stanowiących przecież większość populacji.

Surowce rolne stanowią klasę aktywów podatną na kaprysy pogody, mogące silnie zachwiać równowagą popytu i podaży. Stąd potężna zmienność notowań, częste luki cenowe i wymagane stalowe nerwy u potencjalnych inwestorów. Najgorsza sytuacja ma miejsce, gdy niekorzystna aura dotyka strategiczne w wymiarze globalnym pola upraw - wtedy ruchy cenowe są wyjątkowo gwałtowne. Taki właśnie rzadki, jednoczesny splot anomalii klimatycznych dotknął w bieżącym sezonie Brazylię i Indie - czołowy duet światowych producentów cukru trzcinowego (stanowiącego ok. 70 proc. globalnej produkcji). W pierwszym przypadku doświadczono nadmiaru deszczu, w drugim z kolei suszy wynikającej ze słabego cyklu monsunowego.

W efekcie świat stanął przed potężnym deficytem cukru, a liczne kraje pospiesznie kontraktują surowiec z importu nie bacząc na jego ceny. Od około roku przekłada się to na potężny szok cenowy widoczny na giełdach towarowych. Dynamikę zwyżki podsyca ocean taniego, spekulacyjnego pieniądza pochodzącego z wszelakich tzw. programów pomocowych. Największa od 30 lat hiperbola cenowa oraz jej "zoom" zogniskowany na ostatnich 12 miesiącach przedstawione zostały na poniższym dwuczęściowym rysunku.

Zwyżka sięga 150 proc. licząc zaledwie od kwietnia ubr. i dochodzi do 500 proc. względem uklepanych w toku 2002 i 2003 r. dołków całego megacyklu. W połowie stycznia br. na giełdzie ICE w segmencie graczy niezwiązanych z przemysłem cukrowniczym (instytucje finansowe, spekulanci) była nadwyżka aż 200 tys. kontraktów długich nad krótkimi, co tłumaczy spekulacyjny charakter zwłaszcza ostatniej fali wzrostów. Gdy przyjdzie czas ucinania pozycji na spadającym rynku, to ruch przeciwny może być bardzo gwałtowny.

Ponadto paradoksalnie, pomimo ewidentnej drożyzny szczególnie prawy panel wykresu nr 1 niesie ze sobą pocieszający przekaz na przyszłość. Patrząc retrospektywnie na ostatnią dekadę w aż trzech przypadkach średnio- lub długoterminowe szczyty formowały się na początku lat kalendarzowych (2003, 2006, 2008), a więc w martwym sezonie przed żniwnymi kampaniami. Jest szansa na powtórzenie takiego zachowania w br., a amplituda bieżącej hiperboli sugeruje duży potencjał spadku cen nawet pomimo globalnie dużego niedoboru cukru, o którym już od dawna wiadomo. Można kolokwialnie powiedzieć, że towar został zagrany pod panującą nierównowagę popytu i podaży, a niebawem nadejdzie czas sprzedawania faktów.

Mimo nawrotu inwazji spekulacji na rynki akcyjne i towarowe, w przypadku cukru należy podkreślić ważki czynnik fundamentalny, tłumaczący w dość dużym stopniu obserwowane zwyżki. Globalny deficyt szacowany jest w bieżącym sezonie na 13,5 mln ton, a w kolejce do importu ustawiły się bardzo ludne kraje: Indie (deficyt 7 mln ton, planowany zakup 2 mln), Chiny (brakuje 3,3 mln), Pakistan (kontraktacja 0,5 mln ton), Indonezja, Irak oraz Egipt.

Fakt, że sytuacja w ostatnich dniach zmienia się dynamicznie zwiększa prawdopodobieństwo kreślenia właśnie wierzchołkowej formacji wieńczącej. Wpisuje się to w globalne delewarowanie nadmiernie rozdętych pozycji spekulacyjnych na innych surowcach oraz na giełdach rynków wschodzących. Sam rynek nie wierzy już w dalszy rajd cukru, co jest czytelne w zachowaniu jego krzywej terminowej. Prześledźmy zamknięcia sesji 3 oraz 4 lutego br. na kontraktach o różnych terminach zapadalności aż do 2 lat naprzód.

Widoczna jest silna ujemna baza na najbliższy rok, ponadto od marca 2011 krzywa praktycznie nie reaguje na bieżące, niekiedy dynamiczne zmiany cen kontraktów frontowych (dobrze obrazuje to efekt wygładzenia oczekiwań co do cen w przyszłości i ta uwaga jest zupełnie ogólna). Dlatego też niemałe prawdopodobieństwo należy przypisać scenariuszowi dość dynamicznego spadku notowań cukru, choć utrzymująca się nadwyżka popytu nie dopuści do zniesienia całej rocznej fali (rajd zaczął się od około 12 centów za funt). Punkt równowagi powinien się znaleźć z grubsza w połowie tego dużego ruchu, czyli około 21-22 centów. Ewentualne zniżki będą hamowane przez strategiczne zakupy po bardziej atrakcyjnych cenach.

Pierwszy z kontraktacji wycofał się kilka dni temu Egipt i choć przedmiotem niedoszłej umowy było jedynie 50 tys. ton surowca, to jednak negatywny sentyment do bieżącej drożyzny został zasiany w wymiarze globalnym. Możliwe, że ustanie azjatyckie podbijanie zamówień po dowolnych cenach, gdyż przekreśla to rachunek ekonomiczny i może podkopać konsumpcję. Ubocznym produktem będzie oczywiście inflacja w produktach gotowych. Słodycze będą zatem mieć w najbliższych miesiącach gorzki posmak drożyzny, jednak z drugiej strony udokumentowanym fenomenem jest wzrost ich konsumpcji w okresach kryzysu i lęku.

I tutaj jako dygresja dwa gorzkie pytania. Co na ten stan rzeczy powiedzą unijni spece od reformy rynku cukru, wskutek której euroland stał się importerem surowca netto? Co mają do powiedzenia Polakom rodzimi i zachodnioeuropejscy decydenci, którzy pozamykali gros naszych cukrowni, bądź wyprzedali znaczną część rynku niemieckim potentatom?

Dla przedstawienia pełniejszego obrazu słodkiej hossy należy nadmienić, że niedawno doszło również do uformowania długoterminowego szczytu na rynku kakao z całkiem podobnych względów, co wyżej wymienione. Słaby urodzaj i starzejące się uprawy stały się udziałem niepozornego geograficznie Wybrzeża Kości Słoniowej, wiodącego prym w wolumenie produkcji. Ceny w ciągu ostatnich 2 tygodni spuściły nieco z tonu, oddając niemal 15 proc. z zanotowanych w styczniu br. ponad 3,5 tys. dol. za tonę. Mimo to od 2 lat notowania znajdują się o ponad 1000 dol. powyżej długoterminowej średniej z wcześniejszych 5 lat. To niedobra informacja dla dzieci, a raczej ich rodziców, zaspokajających finansowo ich słodkie apetyty na wyroby czekoladowe.

W przeciwieństwie do hossy na rynkach akcji czy metali szlachetnych, rynek byka w segmencie cukru smakuje dość gorzko z racji przełożenia drożyzny na branżę spożywczą. Jeśli ktoś chciałby spróbować swoich sił w obstawianiu cen terminowych, na polskim rynku są dostępne internetowe platformy obrotu prowadzone przez uprawnione podmioty, posiadające kontrakty na różnice kursowe (CFD). Typowa dźwignia jest jednak naprawdę duża: 1-centowa zmiana wyceny funta cukru przekłada się na 10-dolarowy przepływ gotówkowy na rachunku maklerskim w przypadku najmniejszego wolumenu. Potencjał zarobku na znacznym ruchu cen dla niektórych może być wart ryzyka, gdyż taka hiperbola zdarza się raz na pokolenie.

Bartosz Stawiarski

Wealth Solutions
Dowiedz się więcej na temat: "Hoss" | Hoss | gorzki smak | smak | słodkie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »