Więzienie dla nieuczciwych pracodawców

Państwowa Inspekcja Pracy nie może sprawdzać warunków pracy wszystkich zatrudnionych. Społeczni inspektorzy nie zawsze skutecznie poprawiają warunki pracy załogi. Trzy lata więzienia grożą pracodawcy za narażenie pracownika na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.

Sąd w Elblągu 4 stycznia skazał prezesa spółki odzieżowej Hetman za ciężkie łamanie praw pracowniczych na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 22,5 tys. zł grzywny. Prezes tej spółki nie płacił poborów swoim pracownicom, stosował wobec nich także inne niedopuszczalne metody. Wyrok ten był możliwy m.in. dzięki działalności instytucji odpowiedzialnych za nadzór nad przestrzeganiem praw pracowniczych, które jednak nie zawsze są tak skuteczne.

Główną instytucją, której zadaniem jest nadzór nad przestrzeganiem prawa pracy i zapewnienie pracującym bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, jest Państwowa Inspekcja Pracy. Niewiele ponad 1400 inspektorów pracy musi nadzorować kilka milionów podmiotów gospodarczych.

PIP się stara

Statystycznie inspektor pracy trafia do pracodawcy raz na kilka lat. Mimo to pracodawcy wolą unikać wizyty inspektora.

W Sejmie trwają prace nad ustawą o Państwowej Inspekcji Pracy. Prezydent, który jest autorem projektu, chce, by inspektorzy mogli stosować bardziej surowe kary w stosunku do pracodawców naruszających prawa pracowników. Tysiąc złotych mandatu, szczególnie na dużych pracodawcach, nie robi wrażenia. Ponadto obecne prawo jest tak sformułowane, że to nie pracodawca ma obowiązek zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy wszystkim osobom pracującym.

- Duże ryzyko związane z wykonywaną pracą ponoszą samozatrudnieni. Mimo iż często wykonują takie same prace jak pracownicy na etacie, inspektor pracy nie może interweniować, gdy stwierdzi jakieś nieprawidłowości - przypomina Roman Giedrojć, zastępca głównego inspektora pracy.

Dlatego przedstawiciele PIP zabiegali, by w nowej ustawie znalazł się większy krąg podmiotów, które będą mogły być kontrolowane przez inspekcję pracy.

Mało inspektorów społecznych

Bezpośredni nadzór nad poczynaniami pracodawcy dotyczącymi warunków pracy pracowników mogą sprawować sami pracownicy. Mogą to robić za pośrednictwem związków zawodowych. Jednak nad zapewnieniem bezpiecznych warunków pracy w ramach związkowej działalności w imieniu załogi powinien czuwać społeczny inspektor pracy. Przepisy ustawy z dnia 24 czerwca 1983 r. o społecznej inspekcji pracy (Dz.U. nr 35, poz. 163) sprawiają, że nie jest to instytucja powszechnie funkcjonująca.

Społecznym inspektorem pracy może być bowiem pracownik danego zakładu pracy, który jest członkiem związku zawodowego. Zakładowe organizacje związkowe mogą postanowić, że społecznym inspektorem pracy może być również pracownik zakładu niebędący członkiem związku zawodowego. W praktyce oznacza to, że społeczny inspektor może działać tylko tam, gdzie działają związki zawodowe. Przy obecnym poziomie uzwiązkowienia oznacza to, że wiele firm, szczególnie prywatnych, nie jest objętych nadzorem społecznej inspekcji pracy.

Społeczny inspektor ma teoretycznie duże możliwości wpływania na pracodawcę. Może kontrolować stan budynków i urządzeń firmy, poziom przestrzegania prawa pracy i układów zbiorowych.

- Głównym elementem nacisku na pracodawcę jest zalecenie wydane przez społecznego inspektora i wpisanie do zakładowej księgi zaleceń usunięcia w określonym terminie stwierdzonych uchybień. Zalecenie takie musi być zrealizowane - mówi Jerzy Ossowicz społeczny inspektor pracy w Zakładach Urządzeń Okrętowych BOMET w Barlinku.

Społeczni inspektorzy mają w firmie specjalny status. Są wybierani przez załogę na 4-letnią kadencję. W jej trakcie i rok po wygaśnięciu mandatu inspektor nie może być zwolniony, chyba że zachodzą przyczyny uzasadniające rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia.

- Ochrona sprawia, że inspektorzy mogą skutecznie działać. Wszystko zależy od tego, jak konkretna zakładowa organizacja związkowa podchodzi do spraw bhp. Czasem zdarza się, że inspektor zadowala się tym, że został wyłoniony - mówi Zbigniew Czarnecki, regionalny koordynator ds. bhp Podlaskiej NSZZ Solidarność.

Policjant i prokurator

W skrajnych przypadkach w obronie pracowników mogą stanąć państwowe organy ścigania: policja i prokuratura. Zgodnie z przepisami kodeksu pracy i kodeksu karnego, kto, będąc odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnia wynikającego z tego powodu obowiązku i przez to naraża pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

Pracownik może skarżyć do sądu

Sprawy tego typu są bardzo skomplikowane i duża ich część ostatecznie nie trafia na wokandę sądową. Potwierdzają to doświadczenia Państwowej Inspekcji Pracy. W 2005 roku inspektorzy pracy skierowali do prokuratury 985 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Do września 2006 roku prokuratorzy wszczęli 633 postępowania. W 106 przypadkach zakończyło się to skierowaniem do sądu aktu oskarżenia.

Zawiadomienie o uporczywym naruszaniu praw pracowniczych przez pracodawcę może złożyć każdy pracownik. Skarga taka może doprowadzić do skazania pracodawcy wyzyskującego załogę.

Każdy pracodawca ma obowiązek zapewnienia załodze bezpiecznych warunków pracy. Mimo działań licznych organizacji społecznych i instytucji państwowych, których celem jest realizacja tego obowiązku, wciąż wielu pracowników pracuje w niebezpiecznych dla zdrowia warunkach. Skutkiem tego jest utrzymująca się od kilku lat liczba wypadków przy pracy na poziomie 80 tysięcy rocznie.

Reklama

Tomasz Zalewski

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »