Obniżenie spreadów może przynieść podwyżkę innych opłat w bankach

Ostatnie tygodnie przyniosły dwie istotne zmiany prawne dla banków i ich klientów. Pojawiła się możliwość omijania bankowego spreadu przez posiadaczy kredytów walutowych oraz oddaliła się wizja likwidacji lokat antypodatkowych.

Kredyty we franku szwajcarskim ma w Polsce ok. 700 tys. rodzin - a ten projekt ma ulżyć osobom zadłużonym w walutach obcych, to ogromna rzesza potencjalnych wyborców, którym warto się przypodobać; kurs franka bije rekordy zwiększając poziom rat.

Prawem w spread

Nowe przepisy mają obniżyć wysokość spreadu, czyli różnicy pomiędzy kursem kupna a kursem sprzedaży waluty, jaką płacą posiadacze kredytów walutowych. Będą oni mogli spłacać raty bezpośrednio w walucie, w której zaciągnięty jest kredyt, czy to osobiście w kasie banku czy przelewem. To szansa na oszczędności, bo klient będzie mógł kupić walutę tam gdzie jest taniej, czyli na przykład w kantorze lub w innym banku.

Reklama

Ten zapis wcale nie jest niczym nowym - takie rozwiązanie zaleciła bankom Komisja Nadzoru Finansowego w rekomendacji S II, która weszła w życie dwa lata temu. W praktyce okazało się jednak, że spłata kredytu bezpośrednio we frankach szwajcarskich, bądź w euro nie jest prosta, bo banki wymagają od klientów opłat za aneks zmieniający zasady spłaty. W niektórych instytucjach ceny były zaporowe, bo opłata została ustalona procentowo, od wartości kredytu pozostałego do spłaty, co oznaczało konieczność wydania nawet kilku tysięcy złotych i czyniło całą operację nieopłacalną.

Politycy poprawiają rekomendację S II

Po wejściu w życie nowej ustawy banki nie będą mogły od klienta żądać żadnych dodatkowych opłat za skorzystanie z opcji spłaty kredytu bezpośrednio w obcej walucie. Będzie to dotyczyć również kredytów już zaciągniętych. Można więc powiedzieć, że politycy poprawiają Rekomendację S II i dają szansę by jej przepisy mogły być realnie wykorzystane. Część klientów będzie mogła na nowych przepisach zaoszczędzić. Banki stracą jednak ważne źródło przychodów, a to może oznaczać podwyżki innych opłaty związanych z kredytami hipotecznymi.

Bez wątpienia wydarzeniem ostatnich tygodni jest rekordowy wzrost kursu franka szwajcarskiego, który w szczytowym momencie przekroczył poziom 3,7 zł. Unia Europejska i Stany Zjednoczone borykają się z finansowymi kłopotami więc inwestorzy szukają bezpiecznej przystani. Wybór padł na Szwajcarię, co spowodowało umocnienie kursu tamtejszej waluty. Cierpią na tym posiadacze popularnych u nas kredytów we franku, bo płacą coraz wyższe raty. Spora część gospodarstw domowych odczuwa tę presję w swoim budżecie, i gdyby utrzymywała się ona przez dłuższy czas, spłacalność walutowych kredytów hipotecznych może ulec pogorszeniu. To z kolei bardzo zła informacja dla banków, bo oznaczałaby spadek i przychodów i konieczność tworzenia rezerw na złe kredyt. Rosnący kurs franka niepokoi banki jeszcze z jednego powodu. Skoro rośnie poziom zadłużenia przeliczany na złote, a w tym samym czasie ceny nieruchomości poszły w dół, to wskaźniki LTV pokazujące stosunek zadłużenia do wartości zabezpieczenia, poszybowały do góry.

Banki przyhamowały

Na rynku kredytów hipotecznych w ostatnim miesiącu kilka banków donosiło o kolejnych promocjach dla klientów. BPH proponuje obniżenie prowizji za udzielenie kredytu. Raiffeisen chwali się dostępnością marż poniżej 1 punktu procentowego, Deutsche Bank obniża marżę w pierwszym roku kredytowania, a BGŻ daje szanse na tańszy kredyt wprowadzając oferty cross-sellingowe. Jeśli jednak spojrzymy na marże przeciętnego kredytu wyliczane przez firmę doradczą Expander, to w sierpniu widzimy względną stabilizację. Marża przeciętnego kredytu w złotych minimalnie wzrosła z do 1,3 pkt proc. z 1,27 p.p., a dla kredytów we wspólnej walucie pozostała na poziomie 2 pp. W przypadku oferty we frankach szwajcarskich marża trzyma się na poziomie 3,8 proc. Wygląda na to, że po wiosennej ofensywie banki nieco przyhamowały, co może być efektem sezonowym. Wakacje nie sprzyjają rynkowi nieruchomości, bo większość klientów odkłada poważne decyzje na jesień.

Hitem ostatnich lat były depozyty z dzienną kapitalizacją, bo pozwalały omijać płacenie podatku od zysków kapitałowych. Mechanizm polegał na zaokrąglaniu niewielkich kwot odsetek i należnego od nich podatku do pełnego złotego. Przy odpowiedniej kwocie odsetek podatek spadał do zera. Jednak rząd, szukając budżetowych oszczędności, postanowił ukrócić ten proceder od początku 2012 roku. Oszczędności z uszczelnienia systemu miały dać około 400 mln zł. Teraz jednak stanęły one pod znakiem zapytania. Rząd stwierdził, że nie zajmie się już odpowiednimi zmianami w ordynacji podatkowej, bo nie szans by zdążyli się nad tym pochylić posłowie.

Co zrobi następny rząd?

Sprawa przenosi się więc na następną kadencję, czyli dopiero po wyborach, które odbędą się 9 października. Pojawia się więc duży znak zapytania, jeśli chodzi o przyszłość tego projektu. Nie wiadomo, czy nowy rząd będzie kontynuować projekt likwidacji lokat antypodatkowych. Nawet gdyby układ po wyborach się nie zmienił, to pojawia się pytanie, czy ustawodawcy zdążą wprowadzić nowe przepisy jeszcze w tym roku. Czasu nie będą mieć aż tak dużo, bo pierwsze posiedzenie Sejmu odbędzie się pewnie na początku listopada, a nowe przepisy muszą zostać uchwalone na 30 dni przed terminem ich obowiązywania, czyli do końca listopada. Jeśli politycy nie zdążą, likwidacja lokat może się przesunąć na początek 2013 roku.

Zgodnie z konstytucją, w trakcie trwania roku podatkowego nie można wprowadzać zmian niekorzystnych dla podatników. Z drugiej strony jeśli będzie wola polityczna to miesiąc wystarczy na przeprowadzenie zmian. Może to być więc zagrywka wyborcza. Po co wprowadzać niekorzystne dla wyborców zmiany teraz, skoro można to zrobić po wyborach? Gdyby zmiany nie weszły w życie, byłaby to dobra wiadomość dla banków i ich klientów. Brak konieczności zapłacenia 19-proc. podatku zdecydowanie podnosi zysk z lokaty jaki osiągają ich posiadacze. Z kolei banki mogą kosztem fiskusa oferować wyższe oprocentowanie lokat, czy kont oszczędnościowych, a to daje większe możliwości pozyskania depozytów.

Dobra czy zła informacja dla klientów?

Na rynku lokat nadal widać kontynuację podwyżek oprocentowania. W lipcu informowały o tym BGŻ, ING, Kredyt Bank, Meritum, mBank i MultiBank, Polbank, Raiffeisen oraz Toyota Bank. Według firmy doradczej Open Finance w ostatnim miesiącu średnie oprocentowanie lokaty w kwocie 5 tys. zł poszło do góry dla depozytów kwartalnych - z 4,58 proc. do 4,69 proc. Nieco mniejsza była zmiana dla lokat półrocznych, gdzie stawka wzrosła o 0,07 p.p. do 4,9 proc. Najmocniej skoczyły lokaty roczne, gdzie zanotowano podwyżkę z 4,91 proc. na 5,05 proc. Jeśli chodzi o lokaty dwuletnie, to oprocentowanie zwiększyło się o 0,03 p.p. do poziomu 5,05 proc. Banki kontynuują więc cykl podwyżek oprocentowania depozytów, idąc w ślad za rosnącymi stopami rynkowymi i podwyżkami stóp NBP. Dla klientów to dobra informacja, bo daje szanse na większe zyski z oszczędności, ale równocześnie w górę idzie oprocentowanie kredytów złotowych, co z kolei negatywnie odbija się na ich portfelach.

Mateusz Ostrowski

Śródtytuły od redakcji INTERIA.PL

Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »