BISE: Bunt Populaire

Pretekstem do wycofania się francuskiego banku z Polski stał się wymóg nadzoru dotyczący zapewnienia odpowiedniej reprezentacji Polaków we władzach przejętego banku.

Pretekstem do wycofania się francuskiego banku z Polski stał się wymóg nadzoru dotyczący zapewnienia odpowiedniej reprezentacji Polaków we władzach przejętego banku.

Gazeta Bankowa jako pierwsza opisała naciski nadzoru bankowego wywierane na zagranicznych właścicieli, aby zapewnili we władzach ich polskich spółek odpowiednią reprezentację obywateli polskich (artykuł "Polska połowa", GB nr 44/2001). W przypadku kilku spośród największych banków te naciski okazały się na tyle skuteczne, że wprowadziły one stosowne zobowiązania do swoich statutów. Zgodnie z nimi, co najmniej połowę członków rady oraz zarządu muszą stanowić Polacy. Takie zapisy wprowadziły m.in. Bank Zachodni WBK, ING Bank Śląski, Bank Handlowy w Warszawie i Bank Przemysłowo-Handlowy. Można się spodziewać, że podobnie postąpią inne duże banki.

Reklama

Być może jednak nie wszystkie. Przeciwko naciskom nadzoru zaprotestował francuski Banque Populaire, który od lutego przygotowywał się do przejęcia co najmniej 51 proc. akcji banku BISE. W pierwszej dekadzie listopada bank francuski poinformował, że rezygnuje z BISE, a za główny powód podał właśnie swoją niezgodę na wymogi nadzoru dotyczące składu władz BISE po jego przejęciu.

Publiczna krytyka nadzoru jest czymś wyjątkowym (na dodatek bank najpierw poinformował o swej decyzji prasę, a dopiero potem GINB), bo jasne jest, że nikt z nadzorcami zadzierać nie chce. Oznacza to prawdopodobnie, że BP rezygnuje nie tylko z BISE, ale w ogóle z obecności na naszym rynku w dającej się przewidzieć przyszłości.

Pretekst

Można jednak przypuszczać, że ten protest BP był tylko pretekstem. Jak zauważył Włodzimierz Grudziński, prezes BISE, gdyby BP bardzo chciał być w Polsce, to podobnie jak inni dogadałby się z nadzorem. O wycofaniu się z Polski zdecydowała raczej zmiana strategii biznesowej, podobnie jak to się stało w przypadku Bank of America. Łatwiej jednak zrzucić winę na nadzór, niż przyznać, że na inwestycje w Polsce już banku nie stać.

Pozostaje pytanie, czy polski nadzór nadużywa swojej pozycji i czy stawiany przez niego wymóg jest racjonalny?

Przepisy dotyczące powoływania kadry kierowniczej w bankach nic oczywiście nie mówią o narodowości kandydatów, ale mówią o konieczności znajomości języka polskiego przez co najmniej dwóch członków zarządu, w tym jego prezesa. Wymóg ten preferuje obywateli polskich, ale nie zawsze. Świeżym tego przykładem jest szef uruchamianego właśnie Banku Svenska, który zanim przyjechał do Warszawy, nauczył się polskiego i bez trudu dostał zgodę KNB.

Wojciech Kwaśniak, Generalny Inspektor Nadzoru Bankowego, nie ukrywa jednak, że nadzór nieco inaczej traktuje małe banki. W ich przypadku baczy tylko, aby nominacje były zgodne z literą prawa, czyli aby dwóch członków zarządu znało nasz język. Inaczej podchodzi zaś do banków o znaczącym wpływie na cały sektor bankowy. Nadzór dokonuje oceny umiejętności całego kierownictwa zgodnie ze standardami Komitetu Bazylejskiego. Wśród tych umiejętności, ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa banku, jest również znajomość języka, który jest przecież używany przez całą załogę kierowanej instytucji i w całym jej otoczeniu. Ze znajomością języka wiąże się wszak oczekiwana przez nadzór od członków kierownictwa znajomość "na bieżąco" polskich regulacji prawnych, wyczucie naszego rynku itp. Zdaniem Wojciecha Kwaśniaka, bezpieczeństwu i rozwojowi banku najlepiej służy zdywersyfikowany skład osobowy kierownictwa, w którym są wyrównane proporcje pomiędzy ludźmi reprezentującymi doświadczenie bankowości globalnej i tymi dobrze znającymi rynek lokalny. Wojciech Kwaśniak zapewnia, że inwestorzy na ogół nie kwestionują takiego podejścia, doceniają wysoką jakość polskiej kadry, mają szacunek dla tożsamości przejmowanych instytucji. Nadzór niczego nie narzuca im na siłę, wszystko odbywa się poprzez cierpliwe uzgadnianie ostatecznego kształtu zarządu.

Szerszy wymiar

Zdominowany przez rodzimych menedżerów zarząd - jak tłumaczył już na łamach GB nr 44 rzecznik Banku Zachodniego WBK - jest też korzystny dla banku ze względów biznesowych, bo firma zarządzana przez Polaków, szanująca lokalną tożsamość, jest lepiej postrzegana, przez co zwiększa swoją szansę na sukces.

Cala sprawa ma szerszy wymiar - przyszłość każdego kraju zależy w dużej mierze od tego, czy daje on kolejnym pokoleniom szansę realizowania ambicji na miejscu, czy też najzdolniejsi muszą emigrować, bo drogi awansu pozostają dla nich zamknięte. Instytucje państwowe w wielu krajach, nie tylko w Polsce, starają się o tym pamiętać. I dobrze.

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: wymóg | bank | naciski | W.E. | nadzór
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »