Zagraniczni studenci nakręcają niemiecką koniunkturę
Zagraniczni studenci już po kilku latach przynoszą milionowe korzyści niemieckiemu fiskusowi oraz kasom systemu zabezpieczeń społecznych. W ten sposób nakręcają koniunkturę w Niemczech.
Wyniki raportu instytutu badań gospodarczych Prognos są zaskakujące: Niemcy czerpią z zagranicznych studentów największe korzyści ekonomiczne ze wszystkich badanych krajów takich jak Szwajcaria, Hiszpania, Holandia.
W Niemczech wydatki z budżetu publicznego na studentów i stypendia amortyzują się już wtedy, gdy 30 proc. zagranicznych absolwentów niemieckich uczelni przepracuje w Niemczech po ukończeniu studiów co najmniej 5 lat. W Szwajcarii trwa to aż 17 lat, a przyczyn tego eksperci dopatrują się w wysokich kosztach studiów i w niskich progach podatkowych.
W Hiszpanii koszty studiów cudzoziemców zwracają się dopiero po 6-7 latach, w Holandii po 6,5 roku, w Polsce po 5,2, a w Austrii po 4,5. - Z raportu jasno wynika, że zagraniczni studenci przynoszą nam porządne korzyści ekonomiczne - skomentowała jego treść minister ds. edukacji Johanna Wanka (CDU).
Badania przeprowadzona zlecenie DAAD (Niemieckiej Centrali Wymiany Akademickiej).
Celem niemieckiego rządu jest zwiększenie liczby zagranicznych studentów. Dlatego resort edukacji planuje również inwestycje na niemieckich uczelniach. - Oni inwestują, konsumują, płacą podatki i gwarantują miejsca pracy - wskazuje minister edukacji na korzyści ekonomiczne dla państwa, płynące z obecności zagranicznych studentów w Niemczech.
Z opublikowanego raportu wynika, że w 2011 r. studiowało ich ok. 161 tys. Ogólnie wydali oni 1,5 mld euro - i właśnie to od tej sumy obliczono wpływy podatkowe. Jak wynika z obliczeń, na studenta przypadało 2500 euro.
Jeszcze bardziej pozytywny efekt zaobserwowano wśród cudzoziemców, którzy po ukończeniu studiów podjęli pracę w Niemczech. W wyniku zatrudnienia i konsumpcji wkład roczny do wartości dodanej każdego z zagranicznych absolwentów niemieckich uczelni wyniósł w 2011 r. 70 000 euro, zaś wpływy ze składek i podatków do budżetu publicznego wyniosły 28 000 euro.
Barbara Cöllen, red.odp.: Alexandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle