Polacy w Wielkiej Brytanii radzą sobie coraz lepiej

Wielka Brytania pozostaje wciąż najpopularniejszym kierunkiem emigracji dla Polaków. Coraz częściej wyjeżdżają do pracy na Wyspach profesjonaliści, wysokiej klasy specjaliści i eksperci w danej dziedzinie. Jednakże potencjał Polaków na emigracji wciąż pozostaje w większości niewykorzystany.

Przyjęło się, że do pracy za granicę wyjeżdża się albo na zmywak, albo jako opiekunka do dzieci lub osób starszych. Powoli się to jednak zmienia, a Polacy coraz częściej chcą prowadzić w Wielkiej Brytanii własną działalność gospodarczą, awansować na równi z Brytyjczykami, zajmować stanowiska kierownicze i menedżerskie, piąć się po szczeblach kariery. Czy im się to udaje?

Strajk, który miał poprawić sytuację pracujących Polaków

Na czwartek 20 sierpnia br. Polonia w Wielkiej Brytanii zapowiedziała strajk. Miało dojść do ogólnego odstąpienia od pracy, by pokazać jak ważną rolę w gospodarce dawnego imperium odgrywają Polacy. Propozycja organizacji strajku pojawiła się nagle. Kolejne dyskusje i ustalenia doprowadziły do określenia wstępnego planu działania. Zatrudnieni mieli zrezygnować tego dnia (20 sierpnia br.) z pracy, tłumnie stawić się przed budynkiem parlamentu i pokazać Brytyjczykom, jak bardzo mylą się oni w oskarżeniach względem imigrantów.

Reklama

Skończyło się na tym, że do "generalnego strajku Polonii na Wyspach" jednak nie doszło. Zamiast tego, Polacy zdecydowali się na manifestację w odmienny sposób - oddając krew w brytyjskich szpitalach.

Polacy nie tylko stali się częścią systemu, który ich przyjął, i o który teraz się troszczą, i który wspierają, ale także, że są otwarci na ustępstwa i zamiast paraliżu niektórych stanowisk pracy, wybrali ogólne dobro.

Strajk od samego początku wzbudzał wiele kontrowersji i obaw, że tego typu działania mogą dodatkowo zaszkodzić Polonii i uderzyć w polskich pracowników.

Strajku nie ma, problem pozostał

Na imigrantów narzekać można, ale nie należy zapominać, że pełnią oni w dzisiejszych gospodarkach rozwiniętych ważną rolę. - Gospodarka brytyjska bardzo mocno korzysta na imigracji, w szczególności na Polakach. Niektóre źródła podają, że rodaków może być w Wielkiej Brytanii od 800 tys. do nawet miliona. A przy tego typu danych nie uwzględnia się tzw. starej emigracji - zauważa Arkady Rzegocki z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Napływ obcokrajowców, zdaniem Jeremiego Mordasewicza z Konfederacji Lewiatan i członka Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych, to zjawisko charakterystyczne nie tylko dla Wielkiej Brytanii.

- Ze względu na trendy demograficzne, a zwłaszcza fakt, że kolejne pokolenia są mniej liczne od poprzednich. Oprócz tego europejskie społeczeństwa potrzebują młodych ludzi, bardziej mobilnych, gotowych wykonywać prace brudne, ciężkie, nieprzyjemne. Społeczeństwa zamożne takich zajęć podejmować po prostu nie chcą. Każdy chce iść jak najszybciej w górę po szczeblach drabiny zawodowej, jednakże ktoś musi zajmować się wywózką śmieci, pracować na budowie itp. - zauważa Mordasewicz.

Z punktu widzenia ogółu Brytyjczyków, imigranci pomagają w rozwoju ich kraju, uzupełniają braki społeczne pracowników i wykonują prace, które zostałyby albo niewykonane, albo wykonane przy znacznie wyższym koszcie. To wydaje się dzisiaj podstawowym problem i zarzutem skierowanym m.in. w stronę pracujących na Wyspach Polaków.

Ludzie, którzy nie mogą znaleźć zatrudnienia, oskarżają właśnie imigrantów o to, że zajmują ich miejsca pracy. Inni zaś, że mogliby dane zawody wykonywać za dużo wyższe wynagrodzenie, gdyby nie konkurencja w postaci napływających obywateli z europejskich krajów. - Bezrobocie w Wielkiej Brytanii znacząco spadło. Mamy do czynienia wręcz z wyżem demograficznym: powstają nowe szkoły, tworzone są nowe miejsca pracy. Trudno powiedzieć, że w tej kwestii na Wyspach istnieje poważny problem - dodaje Arkady Rzegocki.

Tym niemniej w ostatnich miesiącach wielokrotnie dochodziło do wystąpień brytyjskiego premiera Davida Camerona, który nie przebierał w słowach i oskarżał imigrantów o pogarszającą się sytuację w kraju. Dostało się także Polakom za to, że przyjeżdżają jedynie po zasiłki, że otwarcie granic dla Polaków było wielkim błędem, czy za najświeższe kontrowersje dotyczące wypłaty dodatku na dziecko dla rodziny zatrudnionego w Anglii Polaka, która jednak została nad Wisłą. Słowa te wywołały burzę i ogólne poruszenie, a Polacy - co tu dużo mówić - poczuli się dotknięci.


Cameron na tym jednak nie poprzestał. Postuluje zmianę traktatów unijnych i ograniczenia w swobodnym przepływie ludzi. Grozi przy tym, że jeśli do tego nie dojdzie, to Wielka Brytania będzie zmuszona opuścić szeregi Unii.

Tego typu wystąpienia doskonale wpisują się w ogólnoeuropejskie nastroje antyimigracyjne, a napływających obywateli innych krajów oskarża się o zgubny wpływ na lokalny rynek pracy, spadek bezpieczeństwa czy problemy kulturowe. Nie jest to wyłącznie problem Wielkiej Brytanii, ale całej Europy, w szczególności jeżeli weźmiemy pod uwagę ostatni masowy napływ nielegalnych imigrantów z regionów objętych działaniami militarnymi czy regularną wojną.

Niewykorzystany potencjał Polaków

Z raportu "Migracje zarobkowe Polaków", przygotowanego przez Work Service, wynika, że wśród preferowanych kierunków emigracji zdecydowanie dominują kraje Unii Europejskiej (72 proc.). Warto zwrócić uwagę, że najczęściej wybierana jest Wielka Brytania (27 proc.) i Niemcy (26 proc.).

Liczba Polaków pracujących na Wyspach to jedno. Czymś innym jest natomiast potencjał młodych ludzi, wykorzystany jedynie w niewielkim stopniu. - Polacy w większości nie zajmują cennych miejsc pracy. Co prawda zdarzają się takie przypadki, ale są one, przynajmniej na razie, marginalne. Pną się wprawdzie po drabinie zawodowego awansu, ale ten proces przebiega bardzo wolno. Powodem, jak się wydaje, jest samo społeczeństwo brytyjskie - bardzo zamknięte i konserwatywne. Polacy w dalszym ciągu są jeszcze społeczeństwem otwartym, co oznacza, że przepływ bogactwa, zamożności, jest dalej bardzo prawdopodobny i nagły. W Wielkiej Brytanii zdarza się to sporadycznie - podkreśla Jeremi Mordasewicz.

Polacy to grupa imigrantów, która najszybciej się asymiluje i - co szczególnie należy podkreślić - najmniej korzysta z tego, co oferuje brytyjski system. Mało tego, są w czołówce pod względem zakładania nowych firm.

Polacy zdecydowanie starają się wykorzystać możliwości, które daje im emigracja. Niestety staliśmy się dla polityków na Wyspach "chłopcem do bicia". - W mojej opinii - zauważa Rzegocki - Polska imigracja w Wielkiej Brytanii to niewykorzystany potencjał. Jesteśmy obecni w londyńskim Citi, praktycznie 2 tys. osób z Polski studiuje na brytyjskich uczelniach - nie licząc tych, co wyjechali w kolejnych falach emigracji - gdzie pracuje około 300 wykładowców polskiego pochodzenia. Nawet rektorem Uniwersytetu Cambridge został Polak - dodaje.

Niestety, w bardzo niewielkim stopniu wszelkie tego typu informacje wpływają na świadomość brytyjskich elit, które na imigrantów patrzą całościowo, nie zadając sobie trudu oceny ich wpływu na gospodarkę.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »