Niemiecki spór o płacę minimalną

Od 1 stycznia 2015 roku Niemcy wprowadzili płacę minimalną. Zdania są podzielone.

Na razie pewne jest tylko jedno. Od pierwszego stycznia 2015 roku w Niemczech obowiązuje płaca minimalna w wysokości 8,50 euro za godzinę. Nie wiadomo tylko, do czego to doprowadzi. Czy takie rozwiązanie pogorszy sytuację na rynku pracy czy też, przeciwnie, okaże się skutecznym narzędziem ożywienia koniunktury?

Zaczęło się w Luksemburgu

Pierwszym krajem europejskim, który wprowadził u siebie ustawową płacę minimalną był Luksemburg. Nastąpiło to 71 lat temu - w 1944 roku. Dziś płaca minimalna w Luksemburgu wynosi 11,10 euro za godzinę i jest najwyższa w całej Europie. Z 28 państw członkowskich UE płaca minimalna obowiązuje w 21 z nich. Pozostałe, podobnie jak Niemcy do tej pory, trzymają się umów zbiorowych pracy.

Reklama

Ten model, przynajmniej w Niemczech, dobrze zdawał egzamin przez wiele lat. Obecnie jednak, wskutek silnie rozszerzającego się sektora niskich płac i stałego spadku członków związków zawodowych, coraz więcej zatrudnionych nie podlega przepisom umów zbiorowych pracy.

Dawny model nie wystarcza

W zachodnich krajach związkowych 14,6 procent zatrudnionych zarabia obecnie mniej niż 8,50 euro za godzinę. Na wschodzie Niemiec odsetek ten wynosi aż 26,5 procent. Choćby z tego względu wprowadzenie płacy minimalnej wydaje się więc słusznym posunięciem.

Płacą minimalną będą objęci wszyscy zatrudnieni, którzy ukończyli 18 lat i nie przechodzą szkolenia zawodowego. Wyjątek stanowią trwale bezrobotni, którzy znaleźli pracę, ale w ciągu jej pierwszych sześciu miesięcy mogą otrzymywać niższe stawki godzinowe.

Pierwsze reakcje przedsiębiorstw

Z badań monachijskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Ifo wynika, że 26 procent firm objętych ustawą o płacy minimalnej zamierza podnieść ceny na swoje wyroby i usługi, 22 procent chce ograniczyć zatrudnienie, 18 procent planuje ograniczyć związane z nią koszty dodatkowe zmniejszeniem wymiaru pracy, a pozostałe nie widzą powodu do wprowadzenia u siebie jakichkolwiek zmian.

Zdecydowanym przeciwnikiem płacy minimalnej jest Federalne Zrzeszenie Niemieckich Organizacji Pracodawców (BDA). Jego zdaniem jest to "najgroźniejsza ingerencja w negocjacje zbiorowe nt. warunków pracy i płacy od chwili powstania Republiki Federalnej Niemiec". BDA i inni krytycy takiego rozwiązania są przekonani, że wprowadzenie płacy minimalnej pogorszy sytuację na niemieckim rynku pracy i utrudni dodatkowo podjęcie pracy przez bezrobotnych o niskich kwalifikacjach zawodowych.

Naukowcy są podzieleni w opiniach

Ekspert ds. rynku pracy na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie Michael Burda zwraca uwagę, że osoby pobierające płacę minimalną, to często ludzie gorzej wykształceni, o niskich kwalifikacjach zawodowych i przez to, patrząc z czysto ekonomicznego punktu widzenia, mało produktywni. Ich pracę często da się łatwo zastąpić wprowadzeniem dodatkowych maszyn.

- Jeśli do tej pory firmy nie korzystały z takiego rozwiązania, to głównie dlatego, że praca w Niemczech jest stosunkowo tania. Przedsiębiorcy wykorzystują to i tworzą nowe miejsca pracy zaniedbując jednak w ten sposób inwestowanie w nowe maszyny i urządzenia oraz droższe technologie. Cierpi na tym wydajność gospodarki, co jest negatywną stroną wysokiego zatrudnienia - mówi Burda.

Jego zdaniem najszybciej na wprowadzenie płacy minimalnej zareaguje sieć fast food, w której tanią do tej pory pracę ręczną zastąpi nowy sprzęt zmechanizowany. W rezultacie zatrudnienie w tym sektorze spadnie.

Podobnie uważa dyrektor kolońskiego Instytutu Gospodarki Niemieckiej (IW) Michael Hüther. Osoby zatrudnione w sektorze niskich płac często otrzymują dodatkowo zasiłek socjalny (Hartz IV), który pozwala im na w miarę godziwe życie. Ten system jest lepszy niż płaca minimalna, bo stwarza "pomost wiodący do pracy na etacie". Tak określił go Michael Hüther w wywiadzie dla tabloidu Bild w lipcu 2014.

Związkowcy krytykują ekspertów

Innego zdania jest Fundacja im. Hansa Böcklera, prowadzona przez największą niemiecką federację związków zawodowych DGB. - Ten pomost, o którym mówi prof. Hüther nie istnieje, bo nie zwiększa szansy na otrzymanie stałego etatu przez osoby mające niższe kwalifikacje zawodowe - twierdzą działacze fundacji, powołując się na stosowne badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Duisburg-Essen. Fundacja nie zgadza się z opiniami naukowców - przeciwników płacy minimalnej, których oskarża o posługiwanie się modelami teoretycznymi, nie oddającymi w zadowalający sposób sytuacji gospodarczej i społecznej w Niemczech.

Naciski polityczne na RFN

Najczęściej używanym argumentem na rzecz wprowadzenia płacy minimalnej jest to, że kto więcej zarabia, ten więcej wydaje, a to zwiększa popyt na rynku, napędza więc koniunkturę. Posługują się nim obecnie także politycy z innych krajów unijnych, zarzucający rządowi Niemiec, że nie zabiega wystarczająco o popyt wewnętrzny przy utrzymującej się od dawna wysokiej nadwyżce w handlu zagranicznym. Wprowadzenie płacy minimalnej w RFN spotkało się z aprobatą Międzynarodowej Organizacji Pracy, która uznała je za właściwy sposób wyrównania nierówności społecznych w połączeniu z "innymi posunięciami".

Reasumując, eksperci nie zajmują jednolitego stanowiska w sprawie płacy minimalnej, zgadzając się jednak co do tego, że nie jest ona panaceum na problemy na rynku pracy i w różnych krajach może dawać różne efekty. Jak będzie w Niemczech - zobaczymy.

Nicole Goebel / Andrzej Pawlak, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »