Holandia zbada negatywne skutki migracji zarobkowej
Holenderski minister pracy i polityki społecznej Lodewijk Asscher zapowiedział zbadanie wpływu migracji zarobkowej na lokalny rynek pracy. Chce on w ten sposób przekonać Komisję Europejską do walki z napływem taniej siły roboczej z Europy Wschodniej do bogatszych krajów Wspólnoty.
Holenderski minister nieprzychylnie patrzy zwłaszcza na migrantów z Bułgarii, Rumunii i Polski. Jego zdaniem pracują oni dłużej niż pozwalają na to przepisy i zatrudniani są przez wątpliwe agencje pracy. Szef resortu dąży więc wprowadzenia specjalnych umów, w których unijni migranci będą zobowiązywać się do przestrzegania holenderskiego prawa.
- Dumping płacowy to zjawisko na szeroką skalę - stwierdził polityk w wywiadzie holenderskich mediów.
- Razem z Danią i Wielką Brytanią, będziemy nagłaśniać ten problem do momentu aż coś się nie zmieni" - dodał minister. Skrytykował on jednocześnie Komisję Europejską za brak działań w tej kwestii.
Bruksela stoi jednak na stanowisku, że swobodny przepływ osób jest jedną z kluczowych zasad unijnego prawa, i domaga się konkretnych danych wskazujących na negatywne skutki migracji zarobkowej. Minister Asscher chciałby także , aby do jego kraju przyjeżdżali bardziej wykwalifikowani pracownicy. Udało mu się już przekonać władze Rumunii i Bułgarii do tego, aby lepiej informowały swoich obywateli o możliwościach znalezienia pracy w Holandii.
Podobna propozycja ma zostać przedstawiona Polsce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kolejna antyimigracyjna akcja w Holandii
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Holandia znowu narzeka na pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej