Dania: Przypadek pewnego gazeciarza

Bohater tej opowieści nie jest już człowiekiem młodym, a do emerytury ma bliżej niż dalej. Od ponad trzech lat pracował w jednej z duńskich firm gazeciarskich podległych Bladkompanii i w nocy rozwoził gazety. Pewnego dnia nagle został zwolniony, i to dyscyplinarnie.

Bohater tej opowieści nie jest już człowiekiem młodym, a do emerytury ma bliżej niż dalej. Od ponad trzech lat pracował w jednej z duńskich firm gazeciarskich podległych Bladkompanii i w nocy rozwoził gazety. Pewnego dnia nagle został zwolniony, i to dyscyplinarnie.


Praca gazeciarza do łatwych nie należy, bo niezależnie od tego czy pada deszcz, czy wieje wiatr, czy jest mróz czy upał, gazety muszą na czas trafić do abonenta. Stres w tej pracy to chleb powszedni, o błąd czy pomyłkę więc nietrudno. Można je naprawić, a każdy gazeciarz ma na to swoje sposoby. Nasz bohater też radził sobie w takich sytuacjach, czasem kupił brakującą gazetę na stacji benzynowej (firma zwracała pieniądze), czasem zaś miał do dyspozycji ekstra egzemplarz.

Rozwoził też tzw. przesyłki adresowane - listy bądź specjalne gazety przeznaczone dla konkretnych odbiorców. Taka właśnie przesyłka adresowana stała się przyczyną dyscyplinarnego zwolnienia z pracy.

Normalny dzień pracy


Reklama

Jest wrześniowy poranek, kilka minut po wpół do siódmej, praktycznie skończyli już pracę (w pracy od pewnego czasu pomagała mu żona). Wszystkie gazety abonamentowe dostarczone, zostało tylko kilka przesyłek adresowanych, które podzielili między siebie i rozeszli się każde w swoją stronę. Gdy się spotkali,o okazało się, że jedna z przesyłek zamiast do adresata trafiła do skrzynki sąsiada - zwykła pomyłka wynikająca ze zmęczenia.

Nasz bohater postanowił wyjąć ją ze skrzynki przy pomocy specjalnych drutów, które woził w samochodzie na taką ewentualność (wcześniej kilka razy w ten sposób ratował się z opresji). Jednak tym razem, w trakcie wyjmowania wyszła z domu kobieta. Przeprosił ją za zamieszanie, wyjaśniając całą sytuację, i poprosił o przyniesienie klucza do skrzynki pocztowej.

W chwilę później wyszedł z domu mężczyzna o posturze wikinga. Zamiast klucza była agresja, wymachiwanie rękami, usłyszał też jakieś duńskie przekleństwa. Zrozumiał wtedy, że musi stamtąd sp... Wsiedli z żoną do samochodu i odjechali. Do siódmej brakowało kilku minut. Po południu otrzymał z firmy wiadomość, że przez najbliższe dwa dni - środę i czwartek - ma wolne. Było to trochę dziwne, bo do tej pory pracował siedem razy w tygodniu bez dnia wolnego, a tu nagle dwa dni luzu!

Kryminalista


W czwartek rano pojechał do firmy, bo miało odbyć się spotkanie w większym gronie, na którym mieli być wszyscy, którzy ostatnio mieli reklamacje. Był tylko on. Zamiast rozmowy o reklamacjach usłyszał, że jest kryminalistą, bo... nie dość, że śrubokrętem zniszczył skrzynkę pocztową, to na dodatek był agresywny i zaatakował tymże śrubokrętem spokojnego człowieka. Gdy usiłował przedstawić swoją wersję wydarzeń, został zakrzyczany i nazwany kłamcą. Wokół wyczuwało się wrogą wobec niego atmosferę.

I choć cała rozmowa prowadzona była w obecności dwóch związkowych mężów zaufania (Duńczyka i Libańczyka), to żaden z nich nie stanął w jego obronie. Wszystko to wyglądało na z góry zaplanowane działanie; ktoś za wszelka cenę chciał się pozbyć Polaka z firmy.

Został zwolniony z pracy, bo - jak podano w uzasadnieniu - stracono do niego zaufanie. Do tej pory był na każde wezwanie, a teraz okazał się zbyteczny, gdyż - jak się domyślał - od pewnego czasu zaczął baczniej patrzeć na ręce Ulli S., swojej szefowej. Cóż, nie zamierzał kopać się z koniem. Następnego dnia dostał pismo, z którego dowiedział się, że jest to bordvisning, czyli zwolnienie dyscyplinarne.

Walka o swoje


W tym samym dniu zarejestrował się w swojej kasie dla bezrobotnych (od trzech lat opłacał regularnie składki związkowe i A-kasę, czyli system świadczeń dla bezrobotnych). Okazało się jednak, że ze względu na tryb zwolnienia czeka go 5-tygodniowa karencja. Tego było mu za wiele - najpierw bezpodstawne i bezprawne zwolnienie, a teraz 5 tygodni praktycznie bez pieniędzy.

Postanowił powalczyć o swoje, bo nie dość, że zrobiono z niego kryminalistę i dostał dyscyplinarkę za czyn, którego nie popełnił, to na dodatek w uzasadnieniu zwolnienia nic się nie zgadzało, nawet czas zdarzenia został sfałszowany, znaleźli się także fałszywi świadkowie. Miarka się przebrała. Poszedł z tym do swoich związków (3F), które szybko wzięły się za sprawę.

Nie minęły cztery tygodnie, a wszystko zakończyło się happy endem. Pracodawca musiał podpisał ugodę, zmienił wypowiedzenie na normalne ze względu na brak podstaw prawnych do zwolnienia dyscyplinarnego. Ponadto w ciągu swóch tygodni musiał wypłacić zadośćuczynienie za straty moralne i bezprawne zwolnienie.

Co by było gdyby...


Wszyscy ci, którzy ciągle się zastanawiają, czy warto płacić na związki i A-kasę, niech postawią się na miejscu bohatera tej prawdziwej opowieści. Gdyby nie to, że jest członkiem związku zawodowego i od kilku lat regularnie opłaca składki członkowskie oraz A-kasę, byłby w sytuacji praktycznie bez wyjścia. Bo kto by mu pomógł i to tak szybko. A o pomoc finansową z komuny jest dzisiaj w Danii bardzo trudno. Wystarczy policzyć roczny koszt przynależności do A-kasy i porównać z wypłacanym miesięcznie świadczeniem.

Krzysztof Kozik, Dania

P.S. A'propos systemu świadczeń dla bezrobotnych w Danii, tzw. A-kasy. Jest on kopią tego, co wymyślił kiedyś Otto von Bismarck i funkcjonuje na całkiem innych zasadach niż w Polsce. W Polsce bezrobotnym kuroniówkę płaci budżet, a w Danii, jeżeli opłaca się regularnie składki na A-kasę i spełnia się warunki, to w przypadku takim, jak wyżej opisany, czy też wtedy, gdy firma np. zbankrutuje, można być na A-kasie przez 104 tygodnie, czyli aż dwa lata. Temat ten wart jest szerszego poznania, gdyż wielu Polaków pracujących w tym północnym kraju nie opłaca sobie A-kasy, bo żałują tych około 400 koron miesięcznie. Prawda jest taka, że ów gazeciarz dostawał potem miesięcznie z A-kasy netto 12300 koron. Łatwo policzyć, że w jeden miesiąc "odzyskał" to, co płacił w postaci składek przez dwa lata.

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »