Zdolnego z inicjatywą zatrudnię

O pracę w bankach starają się co roku tysiące absolwentów wyższych uczelni. Na sukces mogą jednak liczyć tylko ci, którzy zawczasu zadbali o zdobycie praktycznych umiejętności. Nie ma się co łudzić - dyplom, nawet z wynikiem celującym, to za mało.

Świeżo upieczeni absolwenci wyższych uczelni właśnie zaczynają rozglądać się za pracą. Bez wątpienia banki znajdują się w czołówkach list najbardziej pożądanych pracodawców, choćby ze względu na wysoki prestiż zawodu bankiera, a także perspektywę wysokich zarobków. Wielu z nich o takiej karierze zawodowej myślało zresztą, już obierając kierunek studiów - finanse i bankowość, ekonomię czy rachunkowość. Ukończyli studia, obronili z dobrym wynikiem pracę.

Czy to oznacza, że są automatycznie pożądanymi pracownikami dla wymarzonego pracodawcy? Jeśli jeszcze w trakcie nauki nie zadbali o zdobycie dodatkowych, nieobjętych programem kompetencji, ich szanse są raczej niewielkie.

Reklama

Miękkie kompetencje, potem wiedza

Opisując idealnego kandydata do pracy, szefowie działów zasobów ludzkich używają przede wszystkim pojęć oznaczających tzw. miękkie kompetencje: kreatywność, zdolność do pracy w zespole, odporność na stres, chęć zdobywania nowych umiejętności. Dopiero w drugiej kolejności przyznają, że ważna jest dla nich również specjalistyczna wiedza zdobyta podczas studiów. A i to nie wszyscy. - W przypadku wielu stanowisk kandydatom do pracy nie stawiamy wymagań co do kierunkowego wykształcenia - podkreśla Barbara Kuźma, zastępca dyrektora Departamentu Zarządzania Personelem w Euro Banku. - Szczególnie w rekrutacjach do departamentu sprzedaży o wiele bardziej liczy się dla nas motywacja do pracy z klientem, umiejętność nawiązania kontaktu oraz gotowość do uczenia się.

Wśród doradców klienta mamy takich, którzy skończyli fizykę, biologię, historię czy inne studia humanistyczne - to nie ma znaczenia, bo w ich pracy liczy się głównie osobowość i zaangażowanie, a niezbędną wiedzę merytoryczną zapewniają szkolenia. Dotyczy to jednak głównie młodych ludzi, którzy podejmują pracę na podstawowych stanowiskach, w przypadku specjalistów wymagania są bardziej skonkretyzowane - dodaje.

Podobne obserwacje mają inne banki, choć w większości i tak przeważają absolwenci kierunków ekonomicznych. Być może dlatego, że humanistom z wykształcenia nie przychodzi do głowy, aby szukać pracy w instytucjach finansowych. - To błąd - uważa Mateusz Żelechowski, rzecznik MultiBanku. - W naszym banku pracę znajdą absolwenci większości kierunków studiów. To duża organizacja, w której potrzebni są specjaliści z różnych dziedzin - zarówno młodzi prawnicy oraz absolwenci kierunków ekonomicznych i informatycznych, jak osoby z wykształceniem humanistycznym i technicznym. Gotowość zatrudnienia absolwentów marketingu, zarządzania, psychologii, socjologii czy prawa deklaruje również Marzena Czajkowska, pełniąca obowiązki dyrektora Departamentu Rozwoju i Rekrutacji w PKO BP.

Każdy bank, co naturalne, pragnie pozyskać jak najlepszych pracowników. Pewną liczbę może oczywiście pozyskać, ściągając do siebie specjalistów z doświadczeniem, inną drogą jest szkolenie i przygotowanie pracowników od podstaw. Przykładem stopniowego przechodzenia od pierwszego do drugiego sposobu jest Alior Bank. Wyłuskaniu najbardziej obiecującego narybku służą różnego rodzaju programy praktyk i staży, które posiada praktycznie każdy. O miejsce na praktykach w Pekao SA mogą się ubiegać już osoby po pierwszym roku studiów. - Praktyka może potrwać od jednego do trzech miesięcy, a student może wybrać sobie obszar, jaki go najbardziej interesuje, a także czas jej odbycia - w ciągu roku akademickiego albo podczas wakacji - mówi Aneta Szymańska, która w Pionie Zasobów Ludzkich odpowiada za rekrutację praktykantów i stażystów oraz kontakty z uczelniami.

O jedno z ok. 200 miejsc w całym kraju mogą ubiegać się - jak podkreśla Szymańska - osoby zmotywowane do rozwoju, które naprawdę chcą się uczyć i rozwijać, a nie zdobyć papier z praktyk potrzebny do zaliczenia studiów. Kandydaci powinni mieć umiejętności organizacyjne, interpersonalne oraz zdolności analityczne. W dodatku student powinien znać pakiet MS Office oraz mówić po angielsku, bo Pekao jest przecież częścią międzynarodowej grupy bankowej UniCredit.

Pierwsze sito - praktyki

Praktyka to pierwsze sito, przez które banki przepuszczają swych potencjalnych przyszłych pracowników. W tym czasie chcą dowiedzieć się o nich jak najwięcej, stwarzają im więc sporo możliwości do zaprezentowania swych atutów. W ten sposób pomyślane są na przykład miesięczne bezpłatne "Staże z Aliorem" skierowane do studentów niższych roczników. - Dokładamy starań, aby staż z Aliorem realizowany był z korzyścią dla obu stron - podkreśla Zbigniew Płuciennik, dyrektor Obszaru Rozwoju w Alior Banku. Zależy nam, aby nie ograniczał się do zadań w stylu przynieś, podaj, pozamiataj, zrób ksero i zaparz kawę. Wydaje mi się, że nie wszyscy pracodawcy tego pilnują - dodaje.

Sam program uruchamiany jest zanim stażysta pojawi się w banku. Przed jego przyjściem przygotowywane są zadania oraz określane czynności, którymi ma się zajmować w czasie stażu. Następnie po przyjściu stażysta trafia pod opiekę pracownika, mentora, który jest odpowiedzialny za opiekę nad nim oraz za wyznaczenie realizowanych zadań i kontrolę ich wykonania. Bardzo dobre wywiązywanie się z tych zadań jest dla studenta szansą, aby w przyszłości starać się o pracę w Alior Banku. Podobną taktykę stosuje ING. - Zatrudniani przez nas absolwenci często wcześniej odbywali u nas praktykę - zauważa Ewa Sokolik z Departamentu Polityki Personalnej i Rozwoju w ING Banku Śląskim. - Jeśli się sprawdzili, chętnie widzimy ich w dalszej współpracy, może być to zarówno obszar bezpośredniej sprzedaży i obsługi klienta w oddziale, jak i praca w działach wsparcia sprzedaży, obsługi posprzedażowej czy jednostkach zajmujących się przygotowywaniem różnego rodzaju analiz. Byli praktykanci i stażyści mają też ułatwiony start w PKO BP czy MultiBanku.

- Praktyka to czas na naukę, na oswojenie się ze środowiskiem i specyfiką pracy w firmie, poznanie podstawowych procedur, kultury organizacyjnej i zakresu obowiązków na poszczególnych stanowiskach - podsumowuje Mateusz Żelechowski.

Sito drugie - staż

Drugi, o wiele trudniejszy do przejścia etap to staż trwający (w zależności od banku) od kilku miesięcy do roku. Są to programy skierowane do najzdolniejszych i najbardziej ambitnych studentów i absolwentów, potencjalnych stałych pracowników. Tu już zaczyna się ostra rywalizacja - zarówno między kandydatami, bo o kilkanaście miejsc ubiega się nawet kilka tysięcy osób, jak i prawdopodobnie między samymi bankami, które prześcigają się w pomysłach na najlepszą nazwę programu. Mamy tu np. Program Rozwoju Kadr Menedżerskich (ING), Akademię Aliora czy UniChallenge w Pekao SA. Za atrakcyjnie brzmiącymi nazwami idą bogate programy szkoleń, stała opieka doświadczonego pracownika oraz - co najważniejsze - realna perspektywa stałego zatrudnienia.

Staż zaczyna się od zmieniających studenta w pracownika obowiązkowych szkoleń- BHP, zasady tajemnicy bankowej, oferta produktowa, standardy obsługi klienta czy rozpoznawanie znaków pieniężnych. Potem z reguły idą na jakiś czas do pracy w oddziale, na pierwszą linię frontu, jednocześnie nadal doskonaląc swe umiejętności bankierskie. W Akademii Aliora stażyści mają dostęp do różnych form edukacyjnych, takich jak np. szkolenia tradycyjne, e-learning czy teleszkolenia. Biorą również udział w grze edukacyjnej, w której uczą się zasad funkcjonowania banku - podkreśla Zbigniew Płuciennik. - Są w programie mentorskim, jak zresztą każdy nowo przyjęty pracownik.

Muszą zaliczyć program samokształcenia i zdać egzamin, aby dostać się na dwudniową sesję "Pytania Aliora". Jest to praca ze szkoleniowcami, którzy w indywidualnym trybie wyjaśniają wszystkie wątpliwości. - Akademia trwa trzy miesiące, potem podejmujemy decyzję, czy ta osoba zostaje z nami na stałe. W ubiegłym roku 16 osób z 20 dostało ofertę pracy i je przyjęło. W tegorocznej edycji, która wystartowała przed miesiącem, biorą udział 32 osoby.

Program UniChallenge w Pekao SA trwa aż 12 miesięcy, a uczestniczy w nim zaledwie 14-15 osób. - Poszukujemy osób kreatywnych i otwartych na nowe, trudne wyzwania - podkreśla Aneta Szymańska. - Stażyści są bowiem angażowani w naprawdę duże i poważne projekty, wykonują takie same zadania jak inni pracownicy i pobierają za to wynagrodzenie. Program dzieli się na dwa etapy - pierwszy to trzymiesięczny staż w oddziałach banku.

Później uczestnicy, zgodnie ze swoimi preferencjami, mają możliwość odbycia dalszego stażu w maksymalnie czterech departamentach w centrali banku. - W ten sposób pomagamy im w podjęciu decyzji, w jakim kierunku chcieliby się rozwijać, pomagamy odkryć, co tak naprawdę interesuje ich w bankowości - mówi Aneta Szymańska. - Jest to niezwykle istotne, ponieważ wyobrażenie, jakie mają po studiach o pracy w banku, o jego zadaniach, może odbiegać od rzeczywistości. Dopiero możliwość podjęcia pracy w danym departamencie daje pełny obraz o zadaniach, jakie dana jednostka wykonuje, pozwala także przekonać się, do czego przydatna jest wiedza zdobyta na studiach, do jakiego rodzaju obowiązków pasuje.

Studia to za mało

To jest właśnie główny problem naszych absolwentów. Fachowcy mówią tu jednym głosem: polskie uczelnie przekazują studentom wielkie zasoby wiedzy teoretycznej, zresztą na ogół na wysokim poziomie, ale bardzo zaniedbują praktykę. - W rezultacie studenci znają modele, definicje i narzędzia, ale nie mają wprawy w ich stosowaniu. Nie zawsze potrafią skorzystać ze swojej wiedzy przy rozwiązywaniu konkretnych problemów. Programy nauczania często nie nadążają za dynamiczną zmianą rzeczywistości korporacyjnej - zauważa Marzena Czajkowska.

- Wśród wykładowców przeważa podejście teoretyczno-naukowe - wtóruje Barbara Kuźma. - Moim zdaniem warto byłoby wprowadzić do programu wszystkich kierunków studiów, których absolwenci mogą mieć w przyszłości kontakt z klientami, treści przygotowujących ich do tego. Wtedy być może nie trzeba byłoby tłumaczyć kandydatowi podczas rozmowy rekrutacyjnej, co to jest np. pytanie otwarte. Inna wiedza, której dzisiejszym absolwentom często brakuje, to tzw. świadomość biznesowa oraz rozumienie firmy jako całości, choć zbudowanej z systemu współzależnych naczyń połączonych.

Dobrze byłoby, gdyby np. osoba zatrudniana w rachunkowości zdawała sobie sprawę, skąd firma bierze pieniądze. Kolejna kwestia to sposób przekazywania wiedzy. Moim zdaniem, im bardziej przystępnie podana wiedza, z przykładami z życia, z analizą na marchewkach, tym lepsze efekty nauczania - dodaje specjalistka Euro Banku.

- W trakcie nauki studenci tak naprawdę nie mają możliwości zastosowania zdobytej wiedzy w praktyce. Muszą wykazać dużo własnej inicjatywy, aby dostać się na praktyki do firmy, na jakiej im zależy, gdzie zdobędą praktyczne umiejętności - zauważa Aneta Szymańska. - Dopiero gdy trafiają do UniChallenge'a , okazuje się, że część wiedzy teoretycznej, którą w pocie czoła zdobyli, jest im w ogóle nieprzydatna. Na studiach powinno być więcej praktycznej wiedzy, np. analizy konkretnych przypadków, przygotowywania projektów dla firmy. W tym obszarze przydałaby się ściślejsza współpraca uczelni z firmami, dałoby to obopólną korzyść - studenci mieliby możliwość zastosowania swojej wiedzy w praktyce, a firma szansę uzyskania jakichś niekonwencjonalnych pomysłów rozwiązania problemu. Niestety, nie przypominam sobie, aby jakaś uczelnia zgłosiła się do nas z taką propozycją - dodaje Szymańska.

- Rzeczywiście, studenci organizują sobie praktyki na własną rękę - przyznaje Zbigniew Płuciennik. Jego zdaniem, łączenie pracy ze studiami może też mieć wady. - Można krytykować, że studenci - zamiast chodzić na wykłady i pogłębiać wiedzę, już są wbici w ten wyścig zawodowy, ale jest to sposób na zdobycie doświadczenia i wyróżnienie się na rynku - stanie się najlepszym. Gdyby jednak studia zapewniały więcej zajęć praktycznych - co wymagałoby szerszej współpracy z firmami, to może byłoby to bardziej naturalne? - zastanawia się Płuciennik. - Teraz niby też tak się dzieje, ale w sposób nieuporządkowany.

My dbamy o to, aby praktykant nie parzył wyłącznie kawy, tylko zrobił np. analizę produktu czy zaprojektował nowe rozwiązanie w ramach działu, w którym odbywa praktykę. Czy to jest związane z jego programem studiów? Pewnie nie zawsze, bo my przecież mamy swoje potrzeby, on coś tam studiuje. Czy to się zawsze skoordynuje? Pewnie nie. Ale można by to trochę bardziej sformalizować - uważa. Zdaniem Joanny Michalskiej, założycielki i managera Klubu HR sektora finansowego, praktyki to tylko jedna z możliwości. - W mojej opinii pomocne mogą być również różnego rodzaju case'y zadawane studentom w ramach wykładanych przedmiotów.

Mniej teorii, więcej z życia

Wiele wskazuje jednak na to, że uczelnie są mocno przywiązane do dotychczasowego programu i sposobu przekazywania wiedzy. Według Anety Szymańskiej wskazane byłoby, gdyby student już na czwartym, piątym roku miał w miarę konkretne wyobrażenie o swojej przyszłej pracy. - Byłoby lepiej, gdyby wiedział, czy chce zająć się np. analizami i w tym kierunku dalej się rozwijać - zauważa. - Dzięki temu wiadomo, że dalsze kształcenie tej osoby w kierunku rozwoju umiejętności interpersonalnych nie ma większego sensu. Natomiast jeżeli student stwierdza, że jego praca będzie związana z kontaktami z ludźmi, to powinien mieć możliwość poznania w ramach programu studiów np. technik sprzedaży czy rozwijania umiejętności komunikacyjnych. Do podjęcia świadomej decyzji student potrzebuje bezpośredniego zetknięcia się z pracą.

Praktyki więc powinny się odbywać np. na trzecim roku. Dobrze byłoby zatem, gdyby uczelnia wspomagała studentów w wyborze ścieżki kariery w ten sposób, aby na różnych etapach nauczania umożliwić im zapoznanie się z różnymi aspektami studiowanego kierunku. Na razie można powiedzieć, że uczelnie ciągle jeszcze kształcą głównie pracowników naukowych, niespecjalnie się interesując, jak rozwija się sytuacja na rynku, czy przyszli studenci będą mieli gdzie podjąć pracę, jakie są tendencje albo jakie pracodawcy mają oczekiwania. Program nauczania zmienia się bardzo wolno, jest taki sam od lat niezależnie od sytuacji na rynku.

Oczywiście wszystko zależy od uczelni, ale generalnie oczekiwałabym tu większej elastyczności - podkreśla Szymańska. - Programy nauczania w większej części powinny być oparte na konkretnych studiach przypadku, a wykładowcy powinni być praktykami biznesu - proponuje Marzena Czajkowska. Jej zdaniem dobrze byłoby, gdyby praktyki były obowiązkowe, a niestety obecnie nie na wszystkich kierunkach taki wymóg istnieje. - W związku z tym szkoły wyższe powinny ściślej współpracować z instytucjami, które w przyszłości mogą zatrudnić ich absolwentów - twierdzi.

- Nawiązujemy w tym roku współpracę z SGH w ramach programu, w którym studenci na tydzień przychodzą do banku - mówi Zbigniew Płuciennik. - Te krótkie programy mają jednak raczej bardziej charakter szkoleniowy i informacyjny. Studenci podczas tych praktyk mają możliwość podpatrzenia od kuchni pracy w banku. Są jeszcze przed wyborem swojego przyszłego pracodawcy (program dotyczy studentów pierwszego i drugiego roku studiów) i takie praktyki pozwalają im wyrobić sobie choć trochę opinię, jak pracuje się np. w marketingu, HR czy sprzedaży. Nasze działanie nastawione jest bardziej na prezentację Alior Banku jako miejsca, do którego warto wrócić, niż na potencjalne korzyści wynikające z tej krótkiej praktyki - dodaje.

Obustronna korzyść

Co ciekawe, wszyscy bankowi specjaliści podkreślają, że z uczelniami współpracują od lat i ta współpraca układa się bardzo dobrze. Tyle że ich partnerami są przede wszystkim organizacje studenckie, a nie władze uczelni - uczelniane biura karier, AIESEC, CEMS czy BEST. To przeważnie na ich zaproszenie bankowi specjaliści uczestniczą w warsztatach, prowadzą wykłady i prezentacje. Są stałymi gośćmi na targach pracy, gdzie, jak zauważa Marzena Czajkowska, studenci mogą porozmawiać z przedstawicielami różnych pionów bankowości i uzyskać szczegółowe informacje o funkcjonowaniu danego obszaru oraz zapoznać się z propozycjami praktyk i staży oraz ofertami pracy.

Nieco inne obserwacje ma Joanna Michalska, także ekspert ds. zasobów ludzkich i szkoleń w jednym z największych komercyjnych banków w Polsce. - Z perspektywy osoby oferującej praktyki spotykam się z intensywną działalnością uczelni wspierającą studentów w ich poszukiwaniach instytucji, w których mogą odbyć praktykę czy też staż studencki. Otrzymuję bowiem liczną korespondencję z uczelni z informacją o prowadzonych działaniach i zachęcającą do współpracy z uczelniami - podkreśla.

Ważnym obszarem współpracy między bankami a uczelniami wyższymi są studia podyplomowe, z definicji skierowane do osób pracujących. Tu sytuacja wydaje się wyglądać lepiej. Specjaliści od zasobów ludzkich stwierdzają, że zadowala ich zarówno liczba, jak i tematyka proponowanych kursów. - Wiele banków wspólnie z uczelniami opracowuje własne, autorskie programy studiów podyplomowych i MBA dostosowane do wymagań instytucji, dla których pracowników są dedykowane - twierdzi Joanna Michalska. Najczęściej jednak to sami pracownicy wyszukują interesujące ich tematy i występują do pracodawcy o dofinansowanie. Przeważnie mogą liczyć na refundację 30-50 proc. kosztów.

Jedynym problemem wydaje się być niedostateczna informacja. Uczelnie nie mają bowiem zwyczaju informowania firm o swojej ofercie. Na stronach internetowych uczelni znajdują się dość lakoniczne ogłoszenia, z których można się dowiedzieć o cenie, bardzo ogólnikowo o programie i z rzadka o osobach prowadzących zajęcia. Prawdopodobnie dlatego Barbara Kuźma tak dobrze zapamiętała inicjatywę Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, który przysłał do banku informację o dofinansowywanych ze środków unijnych szkoleniach. - Informacja została natychmiast przekazana pracownikom i wiele osób zadeklarowało swoje zainteresowanie - podkreśla. W innych bankach pracownicy bez skutku starali się przypomnieć sobie podobny fakt.

Poprawa komunikacji między uczelniami a bankami z pewnością przyniosłaby korzyści obu stronom. Pracodawcy mogliby przekazywać swoje uwagi i sugestie na temat programu i jakości nauczania, uczelnie zyskałyby wsparcie fachowców praktyków, już teraz deklarujących gotowość poprowadzenia zajęć dla studentów. Oczywiście bezpośrednio skorzystaliby sami studenci, bo dzięki zdobyciu dodatkowych umiejętności poprawiłyby się ich szanse na rynku pracy. A przecież renoma uczelni, jak słusznie zauważyła Joanna Michalska, w dużej mierze zależy od tego, jak wysoki jest procent absolwentów znajdujących pracę bezpośrednio po zakończeniu nauki. I koło się zamyka.

Dorota Bilewicz-Bandurska

Czytaj również:

Oni nie mają problemu ze znalezieniem pracy

Zemsta zatrudnionych będzie słodka

Miesięcznik Finansowy Bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »