Wypłacanie podwyżek dla pielęgniarek: Potrzebne są kontrole u pracodawców?

Organizacjom pielęgniarskim udało się uzyskać jasne stanowisko ministra zdrowia i NFZ wobec tych pracodawców, którzy nie dostosowali się do uregulowań prawnych w sprawie podwyżek dla pielęgniarek i położnych. Zdaniem dyrektorów lecznic, skala problemu jest już niewielka, a rzeczywistym wyzwaniem jest wzrost innych kosztów po realizacji podwyżek wynagrodzeń.

Przypomnijmy: 9 lipca 2018 roku zawarto między pielęgniarkami a ministrem zdrowia porozumienie, którego jednym z punktów było włączenie dotychczasowych dodatków 4 x 400 zł (tzw. zembalowego) do wynagrodzenia zasadniczego. Pielęgniarki wskazywały na nieprawidłowości w tym zakresie i odciąganie np. środków z dodatków, żeby opłacić nadgodziny.

- Pilnujemy, żeby porozumienie pielęgniarek z ministrem zdrowia było realizowane - mówiła Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) już podczas IV Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (Katowice, 7-8 marca 2019 r.).

Reklama

Pytana o stan realizacji porozumienia z ministrem zdrowia zaznaczyła, że dla środowiska najistotniejsza była poprawa wynagrodzeń i wprowadzenie minimalnych norm obsady pielęgniarskiej.

- Pracodawcy różnie interpretują wzrost wynagrodzenia pielęgniarek o 1100 zł i liczenie pochodnych od tego wynagrodzenia. Na te pochodne pracodawcy otrzymali pieniądze. Ponieważ pojawił się taki problem, związek wystąpił do ministra zdrowia o opinię na temat interpretacji przepisów - przekazała przewodnicząca OZZPiP.

Urzędowe wytyczne

Minister wydał w końcu taką opinię, w której przypomniał m.in., że wzrost wynagrodzeń w latach 2016-18 był poprzedzany każdorazowo ustalaniem liczby etatów albo równoważników etatów pielęgniarek i położnych.

"Natomiast w celu zapewnienia ciągłości podwyżek po 31 sierpnia 2019 r. doprecyzowano zasady ustalania czynnika korygującego, za pomocą którego od 1 września 2019 roku będą ustalane kwoty przeznaczone na wzrost wynagrodzeń pielęgniarek i położnych. Stosowne zmiany zostały wprowadzone rozporządzeniem ministra zdrowia z 29 sierpnia 2018 r." - czytamy w resortowej interpretacji.

W rezultacie obawy świadczeniodawców w zakresie braku regulacji dotyczących dalszego finansowania wzrostu wynagrodzeń dla pielęgniarek i położnych po 31 sierpnia 2019 są nieuzasadnione - przekonuje ministerstwo.

MZ wyjaśnia też, że głównym celem ubiegłorocznego rozporządzenia jest zastąpienie dodatków trwałym wzrostem wynagrodzenia zasadniczego. Będzie to jednocześnie skutkowało podwyższeniem innych składników wynagrodzenia obliczanych jako pochodne od płacy zasadniczej.

- Zmiana polega na tym, że podwyżki były do tej pory w większości w dodatkach, obok pensji, a w tej chwili jest to włączone do wynagrodzenia podstawowego. W układanym wcześniej planie budżetowym znalazła się konkretna pula pieniędzy przeznaczona wyłącznie na realizację rozporządzenia, czyli tych właśnie podwyżek dla pielęgniarek i położnych. Te pieniądze są więc zagwarantowane. Dyrektorzy nie biorą jej ze swojej puli tylko dostają ekstra na tego rodzaju wydatki - podkreśla Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.

Podwyżki są raczej wypłacane, ale...

Czy dyrektorzy placówek medycznych stosują się obecnie do tych przepisów i wytycznych ministerstwa? - W dziewięćdziesięciu kilku procentach zostało to już wdrożone i podwyżki są wypłacane prawidłowo. Natomiast niektórzy pracodawcy, pomimo jasnych i wyraźnych przepisów, nie dostosowali się jednak do uregulowań prawnych - informuje Zofia Małas.

Do Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych zgłaszają się więc pielęgniarki z informacją z danej placówki, że nie dostały obiecanych podwyżek, albo że dostają dwa paski wynagrodzeń.

- A przecież na mocy tego porozumienia z Ministerstwem Zdrowia miało dojść 1100/1200 zł do podstawy wynagrodzenia, tam gdzie pielęgniarka i położna ma umowę o pracę. Ale, niestety, część pracodawców interpretuje to po swojemu i można powiedzieć czasami robi co chce - ocenia Zofia Małas.

Jak wskazuje, na pewno nie zachodzi to często i w dużej skali, ale dla pielęgniarki, która nie dostała podwyżki, albo dostaje ją tylko częściowo lub z opóźnieniem, stanowi to duży problem.

Wniosek o kontrole

Czego więc świadczeniodawcy nie powinni robić - zgodnie z wszystkimi uregulowaniami prawnymi i interpretacją ministerstwa? Do wzrostu wynagrodzenia przeznaczonego na podwyżki nie powinni uwzględniać m.in. "świadczenia pracy w godzinach nadliczbowych, premii, nagród, czy też pracy w ramach dyżurów medycznych pielęgniarek i położnych". Nie można też zmniejszać otrzymanych środków od NFZ celem wypłaty pielęgniarkom określonych świadczeń (np. ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy, nagród jubileuszowych, odpraw emerytalno-rentowych czy odpraw z przyczyn ekonomicznych).

- Jest dla nas niezrozumiałe, dlaczego pracodawcy (na szczęście niewielki ich procent) nie wdrożyli tego prawidłowo, jak i tak muszą się rozliczyć z tych środków, bo nie mogą ich przeznaczyć na inny cel. Bo to są celowane środki na realizację ustawy o wzroście wynagrodzeń dla pielęgniarek - zastanawia się prezes NRPiP.

W rezultacie pielęgniarki zgłaszały nieprawidłowości tam, gdzie do nich dochodziło, a minister zdrowia ostatecznie zareagował, zwracając się do wszystkich 16 dyrektorów oddziałów wojewódzkich NFZ z wnioskiem o skontrolowanie rozliczenia środków przekazanych podmiotom leczniczym na podwyżki dla pielęgniarek i położnych. - Trwają analizy, jakie możliwości kontroli mogą zostać wykorzystane - poinformował nas Andrzej Troszyński, rzecznik Mazowieckiego OW NFZ.

W trakcie rozmów pielęgniarek z resortem ustalono także, że w skrajnych przypadkach, jeśli pracodawca nadal będzie odmawiał stosowania się wytycznych, skieruje się do niego bezpośrednią kontrolę z Ministerstwa Zdrowia.

Inne koszty też rosną

Co na te wszystkie ustalenia, wytyczne i zapowiedzi kontroli dyrektorzy szpitali? - Jestem już zmęczony tymi wszystkimi kontrolami, wyjaśnieniami i innymi rzeczami, które bez przerwy robimy, żeby udowodnić, że nie jesteśmy wielbłądami. Przecież nikt tych pieniędzy nie przeznacza na grę w kasynie, lecz jeżeli szpital je otrzymuje, są w tej czy innej formie wykorzystywane na leczenie chorych - odpowiada bezpośrednio dr Józef Kurek, dyrektor SP ZOZ Szpitala Wielospecjalistycznego w Jaworznie, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.

Wskazuje na niewielką już skalę tego problemu. Nie zna bowiem spośród członków lokalnego związku szpitali powiatowych dyrektorów, którzy nie respektują wypłacania podwyżek dla pielęgniarek.

- Osobną sprawą są problemy interpretacyjne, dlatego, że zgodnie z naszymi wyliczeniami to generuje dodatkowo, w takim szpitalu jak nasz, około milion złotych dodatkowych kosztów w skali roku, których ministerstwo nie przewidziało, jak również nie wskazało źródeł ich sfinansowania - dodaje.

Tłumaczy, że jeżeli podwyższamy wynagrodzenia, to wszystkie inne powiązane rzeczy drożeją, łącznie z nadgodzinami, wysługą lat, nagrodami jubileuszowymi, odprawami, a na to też trzeba mieć pieniądze.

- Oczywiście wypłacamy podwyżki zgodnie z aktualnymi przepisami, ale jest to skrajnie niekorzystne dla szpitali i pogłębia ich stratę finansową. To samo dotyczy zresztą sytuacji, w której ministerstwo kazało wypłacić podwyżki dla lekarzy, gdzie również nie pokrywa to znacznej części pochodnych. To jest przyczyna kłopotów jednostek ochrony zdrowia - ocenia dyrektor szpitala w Jaworznie.

Podkreśla, że chętnie będzie stosować wszystkie bardzo korzystne dla pracowników interpretacje ministerstwa, ale resort musi mieć świadomość że to kosztuje. I powinien wskazać źródła, jak to finansować.

Niewystarczające środki

- Problem polega na tym, że te dodatkowe środki nie pokrywają w całości rzeczywistych kosztów podwyżek płac lekarzy i pielęgniarek. Bo nie pokrywają całościowych kosztów, które jednostka ponosi. Dlatego my nie boimy się tego, że nie będą wypłacane środki na podwyżki, tylko wzrostu innych kosztów - powtarza dyrektor Kurek.
Jak wiadomo po podwyżkach rzadko ktoś przyjdzie do pracy w szpitalu za mniejszą kwotę. Albo szpital zatrudnia obcą firmę, która świadczy usługi medyczne, która też natychmiast zwiększa cenę, bo u niej także podrożał personel medyczny. Na to już pieniędzy w Ministerstwie Zdrowia nie ma. Ani nie przewidziano tego we wzroście wyceny świadczeń medycznych. Wiele rzeczy kumuluje się w końcu - w skali szpitala, który zatrudnia 700-800 osób - w milionach złotych.

- Rodzi się też zasadnicze pytanie, gdzie są pieniądze dla co najmniej jednej trzeciej pracowników szpitala, którzy nie zostali ujęci w żadnych podwyżkach, jak diagności laboratoryjni, technicy RTG, rehabilitanci, personel szary, sekretarki medyczne, cały dział techniczny. Zapomniano o tych, bez których trudno sobie szpital wyobrazić. A stanowią oni integralną część zespołu leczącego - wskazuje szef związku śląskich szpitali powiatowych.

Jeśli zaś chodzi o kwestię niewypłacania podwyżek dla pielęgniarek, zdaniem dyrektora Józefa Kurka, dotyczy to już bardzo nielicznych placówek. Jak wskazuje, ważniejsze jest naliczanie kosztów rzeczywistych, które się ponosi z tego powodu, bo przy aktualnej interpretacji szpital jest narażony na dodatkowe koszty, które nie mają odzwierciedlenia w otrzymywanych środkach.

- Istotne jest to, że placówki coraz częściej sygnalizują, że zaczynają tracić płynność finansową. Tu się może pojawić prawdziwy problem z wypłacaniem wynagrodzeń - podsumowuje dr Józef Kurek.

Daniel Kuropaś

Więcej informacji w miesięczniku "Rynek Zdrowia"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »