Student w rozjazdach - pracodawca czeka

Beneficjentów tego programu nie spotkamy jednak na uniwersyteckich krużgankach, ale w biurowcach i korporacyjnych holach. Jego uczestnicy nie jadą po nauki, ale po doświadczenie, które zdobywają w trakcie praktyk zawodowych w krajach całej Europy. Studencka codzienność to już nie tylko kolokwia, zaliczenia i sesyjne egzaminy. Od kilku lat w harmonogramie żaków ważny punkt stanowią wyjazdy zagraniczne, których cel, kierunek i czas trwania zależą tylko i wyłącznie od ich przedsiębiorczości.

Mnogość wyjazdowych alternatyw jest godna podziwu. Obok programów finansowanych z kieszeni europejskich podatników, pojawiają się opcje współfinansowane przez uczestnika lub wymagające od niego całościowego pokrycia kosztów. Skąd to niespotykane dotychczas zjawisko? Powodów jest wiele, a niewątpliwie najważniejszy to dynamicznie rosnąca liczba absolwentów szkół wyższych. Masowa działalność uczelni powoduje, iż przeciętnemu absolwentowi coraz trudniej wyróżnić się spośród tłumu magistrów opuszczających co roku Alma Mater. "Suchy" dyplom, do połowy lat 90-tych gwarant zatrudnienia i katalizator kariery zawodowej, stanowi obecnie warunek konieczny większości pracodawców. Dobrze wiedzą o tym studenci. Obawiając się, że ich CV zaginie wśród masy innych aplikacji szukają sposobów na zainteresowanie rekruterów. Jednym z nich jest pobyt za granicą - najlepiej stypendium na renomowanej uczelni i/lub staż w znanej, zagranicznej firmie.

Za piątki w indeksie czy za opłatą?

Na zapotrzebowanie ze strony studentów odpowiada rynek. Prężnie rozrasta się działalność firm pośredniczących w organizacji studenckich wyjazdów za granicę. Oferta obejmuje na przykład pomoc w przeniesieniu na brytyjskie uczelnie. W wyniku transferu ostatnie semestry studiów zaliczyć można na Wyspach, a po obronie pracy licencjackiej lub magisterskiej legitymować się dyplomem tamtejszej uczelni.

Po uiszczeniu odpowiedniej opłaty wyjechać można także na zagraniczną praktykę. Co więcej, nie jest to tylko praca au pair czy popularne w czasach silnego dolara wyjazdy Work&Travel do USA. Firma Travel Exchange & Education (TEE) wysyła zainteresowane osoby na staże zawodowe we francuskich, austriackich, hiszpańskich, a nawet brazylijskich firmach. Specjalnością firmy są jednak praktyki w Wielkiej Brytanii. Szczególnie polecany przez TEE jest program Internship UK Plus. Jego adresatami są absolwenci w wieku 18-28 lat z zaawansowaną znajomością języka angielskiego. Przez okres 4-12 miesięcy zdobywają oni w londyńskich firmach pierwsze doświadczenia zawodowe. Wyjątkowość programu wynika z gwarancji wynagrodzenia - w przeciwieństwie do innych ofert firmy, praktyki w Londynie są opłacane. Przy maksymalnie 40-godzinnym tygodniu pracy praktykant otrzymuje 250 GBP miesięcznie. Całkowita suma opłat, które musi on ponieść za pośrednictwo TEE wynosi natomiast 400 GBP plus 1 000 PLN (w okresie czerwiec-sierpień). W pozostałych miesiącach koszt usługi jest niższy - 300 GBP oraz 1 000 PLN.

Na mniej urynkowionych zasadach na zagraniczne stypendium lub staż wyjechać można dzięki programom koordynowanym przez uczelniane biura kariery i działy programów zagranicznych. Lokalizację powyższych jednostek na kampusie zna każdy student zainteresowany wyjazdem. To właśnie one są odpowiedzialne za logistykę wyjazdów oraz przebieg rekrutacji i selekcję kandydatów. Tutaj powstają również kryteria oceny aplikantów. Aby wyłonić jak najlepszych kandydatów, selekcja ma najczęściej kilkustopniowy charakter. Na krakowskim Uniwersytecie Ekonomicznym (UEK) decyzja o skierowaniu studenta na preferowaną przez niego uczelnię zależy - oprócz kryteriów formalnych - od unikalnego wskaźnika, który uzyska on w trakcie kwalifikacji. Jego wartość to składowa średniej ocen za dotychczasowy okres studiów, a także punktów za znajomość języków obcych oraz inne, naukowe i pozanaukowe formy aktywności (np. działalność w kołach naukowych, zagraniczne doświadczenie zawodowe, wolontariat, itp.). Im wyższy wskaźnik, tym wyższe miejsce w ostatecznej klasyfikacji i tym większe szanse na wyjazd.

Jak zwykle, dobre oceny w indeksie procentują. Średnia powyżej 4,0 jest premiowana dodatkowymi punktami, a wysokie noty zapewnia także biegła znajomość języka obcego. Nie wyjeżdżają jednak same "orły". Student mniej pilny, ale aktywny może w ostatecznej klasyfikacji wypaść niewiele gorzej od zdolnego lub pracowitego kolegi. Na tej samej uczelni w podobny sposób przebiega rekrutacja na zagraniczne praktyki. Tylko na początku tego roku na trzymiesięczny staż w Lipsku zakwalifikowanych zostało dwunastu studentów Uniwersytetu.

Dobro ciągle niepowszednie

Mimo dużej konkurencji i zawiłej rekrutacji, wyjazdy organizowane przez uczelnie cieszą się wśród studentów największą popularnością. Przyczyn upatrywać należy w ich zaletach. Za udział w programie nie są pobierane opłaty administracyjne, a w trakcie pobytu otrzymuje się dofinansowanie, dzięki któremu jego koszty są zdecydowanie niższe. I tak, w roku akademickim 2006/2007 średnie stypendium polskiego "Erasmusa" wyniosło 323 EUR miesięcznie. Kwota ta różnicowała się w zależności od kraju, w którym odbywała się wymiana. Wyjeżdżając do krajów skandynawskich, gdzie koszty życia są najwyższe w Europie, student liczyć mógł na nieco więcej niż w przypadku wyjazdu do ościennych Czech, Rumunii lub Bułgarii.

Wysokość kieszonkowego zależy także od uczelni, za pośrednictwem której student uczestniczy w wymianie. Z danych za rok akademicki 2006/2007 wynika, iż najwięcej (458 EUR/miesiąc) otrzymać mogli studenci Kujawsko-Pomorskiej Szkoły Wyższej w Bydgoszczy. Najskromniej obdarowani zostali natomiast stypendyści radomskiej Wyższej Szkoły Handlowej. Na ich konto wpływało miesięcznie jedynie 144 EUR.

Niewielka wysokość dofinansowania oznacza, że część kosztów związanych z wyjazdem musi być pokryta przez uczestnika. Z tego względu "elitę" wśród stypendiów stanowią te, które fundowane są przez rządy, organizacje pozarządowe lub osoby prywatne. Pula dostępnych środków dzielona jest pomiędzy znacznie mniejszą liczbę beneficjentów, co skutkuje wyższymi, miesięcznymi "zastrzykami" gotówki. Prestiż tych programów powoduje jednak, iż są one obwarowane jeszcze bardziej selektywną rekrutacją i w ostateczności dostępne tylko dla nielicznych.

Studentów nie zrażają jednak dodatkowe koszty, a zainteresowanie wyjazdami rośnie z roku na rok. Od czasu przystąpienia Polski do programu Erasmus w 1998 roku, już ponad 53 tysiące rodzimych studentów realizowało część swoich studiów na uczelni zagranicznej. Wyjeżdżają na co najmniej jeden semestr, a średnia długość pobytu waha się od 3 do 10 miesięcy.

Nie zaskakuje fakt, iż w ramach programu Erasmus nadal więcej studentów wyjeżdża niż przyjeżdża na polskie uczelnie. W latach 1998-2006 po nauki przyjechało do naszego kraju jedynie 9 900 studiujących Europejczyków. Przewidzieć można także kraje, do których najczęściej wyjeżdżali rodzimi żacy. W analizowanym okresie "Erazmusi" z Polski wyruszali w pierwszej kolejności do sąsiadów zza Odry (12 170 osób). Dużym upodobaniem cieszyła się także Francja (5 459) oraz Hiszpania (3 512).

Od dwóch lat w statystykach polskiego programu Erasmus zarysowuje się jednak nowy trend. Obok popularnych niemal zawsze krajów "starej" Piętnastki, studenci coraz częściej odbywają stypendia w państwach Europy Środkowo-Wschodniej (CEE). Hitem okazują się być najnowsze kraje członkowskie UE. W roku akademickim 2005/06 do samej tylko Rumunii wyjechało aż dziesięć razy więcej studentów niż w roku poprzedzającym. Zwrot w preferencjach tłumaczyć należy swoistą modą na ten rejon Europy, jak i wzmożonym zainteresowaniem inwestorów krajami CEE. Nawet najkrótszy pobyt w jednym z nich to duży plus w oczach potencjalnych pracodawców.

Poszukujący przygód lub wyzwań mogą zdecydować się naukę w bardziej egzotycznych lokalizacjach. Wyjazdy te są dostępne w ramach porozumień między współpracującymi jednostkami uczelni lub samymi uczelniami. Przykładowo, dzięki umowom partnerskim UEK, studenci tej uczelni mogą przez jeden semestr uczyć się w Ameryce Łacińskiej (m.in.: Meksyk, Wenezuela, Peru), na Dalekim Wschodzie (Korea Południowa, Tajwan) lub nieco bliżej, za Bugiem (Mołdawia, Ukraina, Rosja). Brak niestety ogólnopolskich informacji o liczbie studentów, którym dzięki międzyuczelnianym porozumieniom udało się zrealizować część studiów za granicą.

Wiadomo jedynie, iż wyjeżdża coraz większa liczba studentów, jednak w dalszym ciągu nie udaje się wyjechać wszystkim zainteresowanym. W roku akademickim 2006/2007 funkcjonowało w Polsce około 440 szkół wyższych, a tylko 240 z nich posiadało uprawnienia do uczestnictwa w programie Erasmus. Statystyki z tych uczelni, które w programie uczestniczą, również nie prezentują się różowo - w ramach Erasmusa wyjeżdża ciągle niewielki odsetek studentów. Na największej uczelni w Polsce, Uniwersytecie Warszawskim, w roku akademickim 2006/07 na stypendium Erasmus przebywało niecałe 2 proc. studentów. Podobną wartość wskaźnika zanotował w analogicznym okresie krakowski UJ.

Okazuje się, iż stypendium na dobrej, zagranicznej uczelni jest nadal towarem deficytowym. Dobrem jeszcze bardziej pożądanym są praktyki zagraniczne. W latach 2000-2006 dzięki funduszom programu Leonardo da Vinci doświadczenie zawodowe u zagranicznych pracodawców udało się zdobyć 6 700 studentom. To również wciąż za mało, aby zaspokoić apetyt żaków. W tej sytuacji nie dziwi fakt, iż ci, którym nie powiodło się w kwalifikacyjnych potyczkach na uczelni, kierują kroki do specjalistycznych firm lub organizacji studenckich.

Za granicę po kompetencje i doświadczenie

Żacy wiedzą jednak, o co walczą. - Zagraniczna praktyka lub stypendium to duży atut na dzisiejszym rynku. Studenci powracający z zagranicy częściej niż inni otrzymują propozycje atrakcyjnej pracy - twierdzi Maja Timler-Świech, kierownik Akademickiego Centrum Kariery UEK. Chęć lepszego przygotowania do przyszłej pracy jest jednym z głównych powodów, dla których decydują się oni na wyjazd.

Pobyt za granicą wzbogaca studentów o liczne kompetencje miękkie, których nie uwzględniają ani uniwersyteckie, ani akademickie programy nauczania. Kwalifikacje te są natomiast jednymi z najczęściej poszukiwanych przez pracodawców. Właściwie każde profesjonalnie sformułowane ogłoszenie o pracę zawiera - obok wymagań "twardych" - szereg umiejętności interpersonalnych. Idealny kandydat to nie tylko absolwent konkretnego kierunku studiów i specjalizacji, ale osoba posiadająca określone predyspozycje, cechy i wzorce zachowań. Co ciekawe, miękkie umiejętności są kwalifikacjami pożądanymi nie tylko w przypadku wakatów związanych z zarządzaniem, konsultingiem, obsługą klienta czy sprzedażą. Coraz częściej posiadać je muszą także inżynierowie, informatycy, a nawet księgowi czy audytorzy.

Tendencję potwierdza analiza ofert pracy, które trafiają do uczelnianych biur kariery. W 84 proc. z nich podstawowym kryterium stawianym studentom i świeżym absolwentom jest wykształcenie kierunkowe. Znacznie ważniejsze okazują się być jednak łatwość nawiązywania kontaktów i komunikatywność. Kompetencje te pojawiają się w 89 proc. ogłoszeń. Równie istotna jest przedsiębiorczość (79 proc.). Największe szanse na zatrudnienie przynosi natomiast co najmniej średnia znajomość jednego języka obcego (95 proc. ogłoszeń).

Podobnych kwalifikacji, jak od absolwentów, wymaga się od osób o stażu pracy nie przekraczającym dwóch lat. Według badania firmy HRK Partners, przeprowadzonego w oparciu o 522 ogłoszenia rekrutacyjne, podstawowy zbiór wymagań kierowanych do tej grupy kandydatów stanowią tzw. kompetencje uniwersalne. Pracownicy legitymujący się tymi kwalifikacjami są na tyle elastyczni, iż mogą być zatrudniani na różnych stanowiskach, tak z punktu widzenia ich funkcji, jak i poziomu w organizacyjnej hierarchii.

Powyższe kompetencje grupują się w pięć podstawowych obszarów - komunikację i współpracę z innymi, organizację pracy, umiejętności analityczne oraz wykorzystanie wyposażenia stanowiska pracy. Obok zdolności wrodzonych lub rozwijanych wraz z wiekiem (obsługa PC, analiza informacji) pojawiają się takie, których nie sposób wykształcić w polskich realiach edukacyjnych, gdzie dominującą metodą nauki pozostaje tablica i kreda. Problem dotyczy zwłaszcza pracy grupowej. Zadania projektowe, wymagające dużego zaangażowania i motywacji wszystkich członków zespołu, stanowią codzienność w szkołach Europy Zachodniej. Niestety, powyższa metodologia nie przyjęła się jeszcze wśród polskich wykładowców. Nadal preferują oni rozwiązania indywidualne, sprawdzające wiedzę teoretyczną, a nie umiejętności studentów.

Inaczej niż profesorowie myślą pracodawcy. Ponad teorię przedkładają kompetencje interpersonalne, procentujące już w pierwszych dniach na nowym stanowisku. Pracodawcy wychodzą z założenia, iż pomogą one w szybkim zdobyciu tzw. kompetencji specyficznych, związanych z zadaniami realizowanymi na danym stanowisku. W swoich szeregach chętniej powitają tych pracowników, którzy okres studiów wykorzystali nie tylko na zaliczanie kolejnych egzaminów. Niebagatelne znaczenie ma z tego względu kontakt z międzynarodowym środowiskiem, gdzie kompetencje interpersonalne rozwija się niemal automatycznie.

Szczególnie cenione przez pracodawców są zagraniczne staże. Ich znaczenie w CV było istotne zwłaszcza w okresie przedakcesyjnym, gdy europejskie rynki pracy pozostawały zamknięte dla Polaków. Mimo liberalizacji rynków pracy kooperacja z zagranicznym pracodawcą nadal prezentuje aplikantów w pozytywnym świetle. Kilka miesięcy w firmie poza granicami kraju to dla studenta dobry trening przed związaniem się z polskim pracodawcą na stałe. - Zagraniczni pracodawcy oczekują od stażystów przede wszystkim zaangażowania w wykonywaną pracę, dokładności i elastyczności - dodaje Timler-Świech. Zatrudniając stażystę z zagranicznym doświadczeniem polski pracodawca zyskuje podwójnie. Personel poszerza się o osobę obytą w międzynarodowym środowisku, a ponadto znającą "od podszewki" standardy pracy w innych krajach. Maja Timler-Świech zwraca również uwagę na kolejny plus: - Praktyka lub staż za granicą to także sprawdzian mobilności, czynnik kluczowy dla dużych, międzynarodowych firm.

O wielu zaletach stażowych pobytów wspominają po powrocie sami uczestnicy. Podkreślają oni w pierwszej kolejności możliwość zweryfikowania kwalifikacji językowych i zawodowych na zagranicznym rynku pracy. Wspominają o "małej szkole przetrwania", a z perspektywy czasu jako korzyść postrzegają sytuacje trudne i stresowe, gdyż "uczą elastyczności, wytrwałości i pomysłowości". Dla części z nich zagraniczny staż jest okresem przejściowym przed podjęciem decyzji o dłuższym pobycie zarobkowym w jednym z krajów UE.

Podobne spostrzeżenia co do samorozwoju oraz nabytych kompetencji wymieniają polscy uczestnicy programu Erasmus. Pomimo, iż istotę programu stanowi kształcenie, jego korzyści sięgają znacznie dalej niż aspekty akademickie. Otwartość na inne kultury, większa pewność siebie i zaradność to tylko niektóre z długiej listy cech dostrzeganych po powrocie. Większość studentów twierdzi także, iż pobyt poszerzył ich wiedzę praktyczną, przez co zwiększył szanse na zdobycie dobrego zatrudnienia.

Ilość rzutuje na jakość

Przychylność pracodawców powoduje, iż zagraniczne stypendium lub praktyka staje się w CV wpisem, którego zabraknąć nie może. Studenci decydują się więc coraz częściej na "wyjazd", a nie na jego rzeczywistą wartość dodaną. Co więcej, zaspokajają ambicje pierwszą lepszą ofertą. W myśl zasady: nieważne co, ważne gdzie, na bok odkładana jest krytyczna ocena obowiązków stanowiących oś praktyki. - Jakość praktyk zależy od kraju ich odbywania i jego kultury. Należy brać pod uwagę, iż jadąc np. do Indii, praca będzie mniej dynamiczna niż w Polsce. Często na jakość ma również wpływ rodzaj i czas trwania praktyki. Więcej możemy nauczyć się na praktykach dłuższych, powyżej 5 miesięcy - im dłużej pracujemy w danej firmie, tym bardziej odpowiedzialne zadania są nam powierzane. Można więc stwierdzić, że sytuacja wygląda podobnie jak w firmach polskich - mówi Patrycja Maciończyk z Komitetu Lokalnego AIESEC Kraków, organizacji studenckiej umożliwiającej odbycie praktyk zagranicznych na całym świecie. Nie jest zatem regułą, ale zdarza się, iż zakres prac obejmuje zadania proste, mało ambitne. Monotonię pomaga jednak przetrwać przeświadczenie o życzliwych pracodawcach i karierze czekającej w kraju.

Krótkowzroczność studentów wydają się powielać szkoły wyższe. Nierzadko zdarza się, iż najstarsze i najbardziej prestiżowe polskie uczelnie wysyłają studentów do jednostek, które nie mogą pochwalić się ani wieloletnią tradycją, ani szerokimi osiągnięciami na polu nauki. Umowy o wymianie zawierane są z myślą o kolejnej wyjazdowej alternatywie dla studentów. Nie analizuje się głębiej profilu uczelni, jakości kadry akademickiej, tematyki zajęć czy oferty pozanaukowej. Wielokrotnie prymusi z polskich "kuźni talentów" odbywają zagraniczny semestr w szkołach reprezentujących poziom znacznie niższy niż na uczelni macierzystej. Status "gości" zapewnia im ponadto taryfę ulgową. Na korzyść studentów działa także system ECTS (European Credit Transfer System - Europejski System Transferu i Akumulacji Punktów). Według jego wytycznych, okres studiów odbytych za granicą (w tym egzaminy i inne formy oceny) zastępuje porównywalną część studiów realizowaną na Alma Mater. Jest to przez wielu wykorzystywane do zaliczania za granicą tych przedmiotów, które w Polsce - bez taryfy ulgowej - mogłyby sprawić większe problemy.

Pytaniem, którego nie należy pominąć jest kwestia miejsca nabywania kompetencji miękkich. Czy są one "dostępne" tylko poza granicami kraju? Coraz więcej zagranicznych firm funkcjonujących w Polsce proponuje całoroczne praktyki na najwyższym, międzynarodowym poziomie. Nierzadko oferują one atrakcyjne warunki finansowe, a w wielu przypadkach prowadzą do stałego zatrudnienia. Obecnie także i u pracodawcy w Polsce zyskuje się okazję do wymiany doświadczeń, podpatrzenia know-how, podniesienia kwalifikacji językowych czy obserwacji ekip z całego świata. Doskonale wiedzą o tym pracodawcy, dla których pobyt za granicą znaczy przy rekrutacji dużo, nie jest jednak nadal czynnikiem decydującym. Przy przekonaniu o absolutnej słuszności wyjazdów wydają się trwać jedynie studenci. Nie są może świadomi bata, który kręcą sami na siebie. Jeśli popyt żaków na staże i stypendia nie ulegnie zmniejszeniu, ich nieodległa masowość spowoduje, iż powielą one los wyższego wykształcenia i przestaną "błyszczeć" wśród innych CV.

Aleksandra Strojek,

specjalista ds. rynku pracy

Podziel się swoimi doświadczeniami w pracy za granicą na forum.

rynekpracy.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »