Starczewska-Krzysztoszek: Bezrobocie spadnie, będą podwyżki

- W tym roku możemy spodziewać się spadku bezrobocia do poziomu około 11 procent - przewiduje dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. Główna ekonomistka Konfederacji Pracodawców Lewiatan, a zarazem członek Rady Gospodarczej przy Premierze, twierdzi, że w tym roku nowi pracownicy potrzebni będą zwłaszcza w sektorze budowlanym. - Przedsiębiorcy na pewno będą zwiększać wynagrodzenia - dodaje.

Krzysztof Berenda: Rok 2014 zaczynaliśmy z bezrobociem w okolicach 14 procent, skończyliśmy w okolicach 11,5 procent. To ogromna poprawa. Czy takiej samej możemy się spodziewać w 2015 r.?

Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek: - Aż takiej skali poprawy nie da się osiągnąć, natomiast już pierwsze styczniowe prognozy z sektora przemysłowego pokazują, że zatrudnienie będzie tam rosło. A proszę pamiętać, że jeśli zatrudnienie w przemyśle rośnie, to rośnie także zatrudnienie w usługach i to w relacji co najmniej jeden do trzech. To znaczy, że każdy nowo zatrudniony w przemyśle daje nam trzy nowe miejsca pracy w usługach. To jest bardzo pozytywny sygnał, tym bardziej, że początek roku nigdy nie jest okresem, w którym zatrudnienie rośnie. Mamy więc dobre już te wstępne sygnały.

Reklama

To do jakiego poziomu bezrobocie może zejść w tym roku?

- Myślę, że możemy się spodziewać spadku wskaźnika bezrobocia do poziomu około 11 procent, ale musimy pamiętać także o tym, że mamy w tym roku znacznie więcej niewiadomych, które mogą przynieść też negatywne konsekwencje dla rynku pracy. Myślę tutaj głównie o Rosji, ale również o sygnałach z południa Europy, głównie z Grecji, gdzie ponownie przed nami pewna destabilizacja. Jednak jeżeli trend się utrzyma, jeżeli te sygnały, które mieliśmy w końcu roku, i ten pierwszy sygnał z nowego roku dotyczący przemysłu utrzymają się, to myślę, że możemy zejść z bezrobociem do poziomu 11 procent.

Ten poziom, jak rozumiem, osiągniemy w wakacje?

- Tak. Trzeba pamiętać także o tym, że poziom bezrobocia jest sezonowy, czyli mamy okresy, w których zapotrzebowanie na pracowników jest większe. To są prace sezonowe w lecie, związane z rolnictwem. Mamy jednak także pewne pozytywne sygnały dotyczące budownictwa. Tutaj w zeszłym roku niestety nastąpił dosyć spory spadek zatrudnienia, natomiast odbudowująca się gospodarka powoduje, że to "ssanie" w budownictwie będzie większe. Musimy pamiętać też o tym, że ruszą na pewno w drugiej połowie roku pieniądze unijne i to te pieniądze, które będą dedykowane projektom infrastrukturalnym, czyli także projektom związanym z budownictwem.


Mamy budownictwo - w jakich jeszcze branżach możemy spodziewać się wzrostu zatrudnienia?

- Jeśli gospodarka będzie rosła, to zdecydowanie w takim sektorze gospodarki, który związany jest ze wsparciem dla działalności gospodarczej, czyli wszelkiego rodzaju usługi księgowe, prawnicze, podatkowe. Zresztą już w 2014 roku był tam najsilniejszy wzrost zatrudnienia i myślę, że także w tym roku zatrudnienie będzie rosło. Po 2014 roku mamy także bardzo dobre sygnały mówiące o wzroście zatrudnienia w sektorze ochrony zdrowia i jak popatrzymy na liczbę firm - tych małych, najmniejszych firm - to okazuje się, że właśnie w ochronie zdrowia liczba firm najszybciej przyrasta.

To, jak rozumiem, efekt tego, że się starzejemy, że potrzebujemy coraz więcej usług związanych z ochroną zdrowia?

- Tak, ale mamy też trochę więcej pieniędzy i bardziej dbamy o nasze zdrowie, częściej korzystamy z usług związanych z ochroną zdrowia. Na pewno więc w tym obszarze będzie wzrost zapotrzebowania na pracę. Kolejnym sektorem, w którym na pewno należy się spodziewać wzrostu zatrudnienia jest informacja i komunikacja. Mamy różnego rodzaju usługi związane z programowaniem, z budowaniem stron internetowych, z obsługą informatyczną, sieciową - i to zapotrzebowanie będzie rosło, jestem przekonana, że w tym roku także tutaj będzie istotny wzrost zatrudnienia. Informatycy różnych specjalności będą tymi zawodami, które będą bardzo poszukiwanie - tutaj należy spodziewać się także wzrostu wynagrodzeń, nie tylko zatrudnienia, ponieważ bardzo szybko rosnący popyt będzie powodował, że firmy będą sobie podkupować ludzi.

A gdzie może być gorzej? Dla których branż rok 2015 będzie najtrudniejszy, czyli gdzie mogą pojawić się zwolnienia?

- Rok 2015 będzie niestety dosyć słaby, jeśli chodzi o zatrudnienie w sektorze finansowym. Banki, z racji malejących stóp procentowych, muszą szukać różnych rozwiązań, które będą powodowały, że koszty nie będą rosły. To oznacza, że banki będą przechodzić w coraz większym stopniu na obsługę internetową, że będą powoli zamykać część placówek, a to oznacza oczywiście zwolnienia. Taki delikatny sygnał, jeśli chodzi o zatrudnienie w sektorze bankowym, pojawił się już w końcu 2014 roku. Myślę, że 2015 rok będzie ciężki dla ludzi pracujących w sektorze finansowym.


Mówi pani, że generalnie ten rok będzie raczej na plus, bo bezrobocie może zejść do 11 procent. Pozostaje pytanie podstawowe: czy w 2015 roku będziemy mogli śmiało pójść do szefów i poprosić o podwyżkę, a co najważniejsze - ją dostać? Taką zauważalną, rzędu 10-20 procent?

- Myślę, że sytuacja niepewności w otoczeniu Polski powoduje, że my wszyscy dosyć wstrzemięźliwie zachowujemy się, jeśli chodzi o roszczeniowość. Może i będzie to czas, w którym będzie można pójść do szefów i powiedzieć, że chcemy podwyżki, ale na pewno będzie to dotyczyło wybranych zawodów, chociażby właśnie informatyków. Na pewno będzie można oczekiwać wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia - choć może nie tyle w publicznej służbie zdrowia, bo tutaj są określone ograniczenia wynikające z finansów, którymi dysponuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Ale mamy przecież bardzo rosnący sektor prywatny związany z ochroną zdrowia i tutaj będzie można oczekiwać wzrostów wynagrodzeń.

Będzie łatwiej niż w zeszłym roku?

- W zeszłym roku nie było trudno. W ciągu pierwszych 11 miesięcy 2014 roku - bo nie mamy danych grudniowych - wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wzrosły o 4 procent. Przy braku inflacji oznacza to, że realnie w naszych kieszeniach zostało 4 procent. Takiego realnego wzrostu wynagrodzeń nie mieliśmy nawet w okresach najlepszej koniunktury gospodarczej. Wynagrodzenia wzrosły szybciej, niż rosła gospodarka, więc naprawdę nie mamy na co narzekać. Zwróćmy także uwagę na to, że nie było żadnej presji ze strony pracowników - to nie pracownicy chodzili do szefów i mówili, że chcą wyższe wynagrodzenie, tylko firmy same zaczynały dzielić się swoimi zyskami i same podnosiły wynagrodzenia. Oczywiście nie wszystkie. To naprawdę jest bardzo pokaźny, realny wzrost wynagrodzeń, co zresztą przekłada się też na wzrost gospodarczy, bo zaczęliśmy chętniej - ostrożnie, ale chętniej - wydawać pieniądze i konsumpcja urosła.

Gdybyśmy zrobili taki barometr, wskaźnik, w którym po jednej stronie mamy rok pracodawcy, a po drugiej rok pracownika, to gdzie pojawiłaby się w tym roku strzałka? Przed nami rok pracownika czy rok pracodawcy?

- Myślę, że będzie równowaga, ale będziemy mieć sektory, dla których absolutnie będzie to rok pracownika, i będziemy mieć sektory, w których jeszcze ciągle będzie to rok pracodawcy. Ale generalnie rzecz biorąc będzie to równowaga. Przedsiębiorcy na pewno będą zwiększać wynagrodzenia, niekoniecznie stawiani pod murem przez swoich pracowników, ale pracownicy też nie będą chcieli tak silnie stawiać pracodawców pod ścianą, ponieważ jest to rok ogromnych niepewności.

Więcej informacji ekonomicznych na RMF24.pl

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »