Polska straci 2 mln osób!

Ostatnio odbyła się debata na temat przyszłorocznego budżetu. Niestety, jeśli chodzi o zainteresowanie mediów tym tematem, co można zauważyć, czytając pierwsze strony gazet zapełnione "tematami zastępczymi", jest bardzo nikłe. Ponadto istnieją w niej: błędne nakierowanie na sprawy wysokości długu budżetowego, brak dyskusji na temat narastania zobowiązań pozabilansowych związanych z zobowiązaniami ZUS-u oraz prezentowanie sytuacji tak, jakby samo wystąpienie deficytu i długu było kluczowe.

Natomiast sytuacja długu publicznego jest o tyle niepokojąca, o ile wzrasta on niepokojąco w relacji do PKB, oraz o ile nakłady, które są związane ze wzrostem wydatków, nie zwracają się w przyszłości z wyższych wpływów podatkowych.

Reklama

Efekty braku odpowiedniej debaty nad budżetem

Brak zainteresowania mediów oraz błędne ukierunkowanie debaty odwracają uwagę od zmian w ustawodawstwie Unii Europejskiej, które ograniczają uprawnienia rządów krajowych, spychając je w praktyce do poziomu samorządowego. Zgoda premiera Tuska na pogłębienie nadzoru ekonomicznego: "Jesteśmy za solidnymi sankcjami dla krajów psujących budżet oraz nie wykluczam, że moglibyśmy wesprzeć radykalny postulat dotyczący możliwości bankructwa państwa w UE", za uwzględnienie postulatów metodologii liczenia długu, oznacza zgodę na ograniczenie suwerenności w zamian za oczywistą korektę rachunkową. Zaś błędnie prezentowana krytyka narastania długu działa dodatkowo jako usprawiedliwienie dla tych poczynań, które zmniejszają naszą samodzielność w kształtowaniu polityki gospodarczej.

Efektem braku debaty będzie wpływ wzrostu długu na stan bazy podatkowej, więc jest niepokojące, że w tym samym czasie nie dociera do opinii publicznej, że ZUS zwiększył w ciągu roku zobowiązania o 200 mld zł, jeśli chodzi o osoby, które weszły do zreformowanego systemu. Jego zadłużenie z tego tytułu wynosi 1 bln 958,3 mld zł, a więc jest prawie trzykrotnie wyższe od oficjalnego, przy czym kwota zwaloryzowanego kapitału początkowego wynosi 1360,1 mld zł.

Równocześnie przyzwolenie na ograniczanie możliwości kształtowania deficytu jest niebezpieczne, gdyż o ile jest on związany z inwestycjami infrastrukturalnymi oraz inwestycjami w rozwój gospodarczy (co jest naturalne, jeśli chodzi o kraje doganiające - a my jesteśmy takim państwem), o tyle istnieje niebezpieczeństwo, że przyjęcie restrykcyjnych reguł będzie nie tylko makroekonomicznie redukowało popyt w całej Unii Europejskiej, lecz także będzie wpływało na to, że kraj taki jak Polska nie będzie miał możliwości wydatkowania środków na dogonienie, w przypadku infrastruktury rozwoju, krajów wysokorozwiniętych, i niejako skazywało go na rolę państwa peryferyjnego.

Wiedza polskiej opinii publicznej dotycząca zagrożeń wynikających z faktu, że kiedy Polska dokładnie rok temu 10 października zgodziła się na redukcję swoich uprawnień w Traktacie Lizbońskim bez ustalenia, na jakich fundamentach jest zbudowany, i w konsekwencji ostatnich działań traci znaczną część swojej swobody fiskalnej, jest ograniczona. Występuje również brak informacji o zagrożeniach demograficznych i ich wpływie na stan finansów publicznych.

Czy kusi was praca w Niemczech i Austrii?

Dopiero ostatnio pojawiły się artykuły informujące o tym, że otwarcie 1 maja 2011 r. rynku pracy w Niemczech oraz Austrii doprowadzi zgodnie z tytułami do wyczyszczenia naszego rynku pracy. Olbrzymie zapotrzebowanie na pracowników w niemieckim starzejącym się społeczeństwie, zwłaszcza na tle ostatniej debaty dotyczącej kierunków imigracji, w której u naszych zachodnich sąsiadów dominowała niechęć do przyjmowania osób z krajów muzułmańskich, spowoduje niebezpieczeństwo utraty przez Polskę kolejnych 2 mln osób po tym, jak straciła już 2 mln po otwarciu Unii Europejskiej.

Do społecznych konsekwencji, jakie to może wywołać, należą m.in.: niebezpieczeństwo związane z osieroceniem dzieci, wyjazd młodych ludzi powodujący, że nie następuje zastępowalność pokoleń, ponieważ Polacy mają krytycznie niski poziom liczby narodzin dzieci (brakuje ok. jednego dziecka w rodzinie do prostej zastępowalności), a także fakt, że polskie dzieci będą rodziły się za granicą, w związku z czym nie będzie wystarczającej ilości środków na świadczenia emerytalne i zdrowotne dla starzejącej się ludności.

Kanada, Japonia - kraje z większą świadomością problemu

Charakterystyczne, że mimo mniejszego poziomu zagrożenia inne kraje są bardziej przejęte tymi sprawami, czego dobrym przykładem są analizy Christophera Ragana ukazujące ciężką sytuację kanadyjskich finansów publicznych, związaną ze znacznie mniejszą zapaścią demograficzną. Prof. Ragan w Telegraph-Journal zaznacza, że zapaść demograficzna ma podwójny efekt: to nie tylko kwestia tego, że nie będzie osób generujących podatki i dochód narodowy, ale też tego, że starzejące się społeczeństwo coraz silniej będzie obciążało budżet swoimi emeryturami oraz opłatami na służbę zdrowia.

Podkreśla on, że jeśli chodzi o Kanadę, nastąpi to między rokiem 2020 a 2040, i daje przykład, że osoby do 55. roku życia kosztują służbę zdrowia ok. 2500 dol. rocznie, podczas gdy w przypadku osób 75-letnich suma ta wzrasta do 12 tys. dol., a u 85-latków jest wyższa aż osiem razy i wynosi 20 tys. dol. To samo można powiedzieć o Japonii, która też jest starzejącym się społeczeństwem, przy czym rozrodczość jest tam wyższa, na poziomie 1,34 dziecka na kobietę, niemniej poniżej poziomu 2,1, który powinien występować.

Kwestie służby zdrowia stają się tam coraz większym problemem w sytuacji, kiedy aż 21 proc. populacji jest powyżej 65. roku życia. Naoki Iizuka z Mizuho Securities w Japonii stwierdza, że w starzejącym się społeczeństwie jest bardzo trudno przywrócić życie gospodarki, bez dzieci i młodych ludzi. Kiedy następuje proces starzenia, finanse publiczne nie są w stanie sprostać wyzwaniom. Taka debata nie występuje w Polsce, podczas gdy w Japonii w ramach działalności prorodzinnej wprowadzono ulgi podatkowe w wysokości 150 dol. na dziecko miesięcznie oraz zwrot nakładów na edukację w wysokości 115 dol. miesięcznie.

O skali zaniepokojenia konsekwencjami starzenia się społeczeństwa może świadczyć fakt, że powstało nawet publiczne biuro matrymonialne starające się łączyć ludzi i działać na rzecz rodziny. Jak zauważono, od 2005 r. podwoiła się liczba osób, które nie założyły rodziny w wieku do 30 lat, a 32 proc. japońskich kobiet w wieku 30-34 lat jest niezamężnych. Wiedza o tym problemie jest powszechnie znana, a Shigeki Matsuda z instytutu Dai-Ichi Life wprost konkluduje o braku bezpieczeństwa pracy jako głównym czynniku powodującym, że nie ma dzieci - "[rodziny] nie mają finansowej stabilności", podczas gdy w Polsce do rangi paradygmatu urosło twierdzenie, że rozwiązanie problemów gospodarczych jest możliwe poprzez zwiększenie elastyczności w relacjach z pracobiorcami.

Polakom bardziej będzie się opłacało emigrować na Zachód

Wyniki polskiej debaty mogą się wydawać infantylne na tle innych. Świadczy o tym chociażby cytowana końcowa konkluzja artykułu "Gazety Wyborczej" o niebezpieczeństwie wyjazdu polskich pracowników do Niemiec, która wprost stwierdza, że "Nie obędzie się bez szerokiego otwarcia naszego rynku pracy dla Ukraińców, Białorusinów, ale też Turków czy Chińczyków".

Jest to dziwne, ponieważ powinniśmy sobie zdawać sprawę, że zgoda na imigrację, o ile będzie skuteczna, doprowadzi do jeszcze szybszej emigracji, ponieważ o ile pracodawcy będą mogli utrzymać wyższe zyski, o tyle doprowadzą do tego, że wynagrodzenia oraz bezpieczeństwo pracy będą niższe, co spowoduje, że Polakom bardziej będzie się opłacało emigrować do państw lepiej dbających o pracowników.

Niewątpliwą szkodą, jaką takie działanie może przynieść, jest nie tylko fakt "europeizacji" polskiego społeczeństwa pod względem narodowościowym, rasowym i kulturowym, ale stanie się punktem deportacji tych, których inne kraje UE nie chcą przyjąć do siebie, ale chętnie odeślą do nas, tak jakby się zapominało, jakiego typu konflikty społeczne powodowało to w okresie przedwojennym i jakie konsekwencje w okresie historycznym miało dla państwa polskiego i jego kształtu terytorialnego.

Całkiem odmiennie podchodzą do tych zagadnień nie tylko rządy Włoch czy ostatnio Francji posuwającej się nawet do deportacji obywateli UE, ale nawet Stany Zjednoczone, u których przecież nie występują tak istotne zagrożenia. A mimo to zgodnie z artykułem w "Businessweeku" "Why It's Getting Harder To Hire Foreign Workers" w ostatnich latach znacząco zaostrzono tam procedury uzyskania wiz dla pracowników, aby poprawić sytuację Amerykanów na rynku pracy. W USA mimo protestu pracodawców, ilość wydanych wiz H-2 B dla robotników sezonowych w zeszłym roku spadła aż o 52 proc.

Wymagania dotyczące otrzymania wizy dla profesjonalistów H1-B wymagają dwukrotnie więcej dokumentów, a regulacje dotyczące robotników rolnych w ostatnich trzech latach były zaostrzone trzykrotnie, przy podwojeniu opłat związanych z uzyskaniem wizy H-2As. Nawet Craig Regelburgge z American Nursery & Landscape Assn. wprost twierdzi, że "Nowe regulacje są fundamentalnie przeciw pracodawcom na prawie każdym szczeblu".

Właściwa polityka polska powinna koncentrować się na tym, żeby zwracać uwagę opinii publicznej na konieczność efektywnych działań w zakresie swobody manewru ekonomicznego, nakierowanego na politykę prorodzinną, tak jak według sondażu TNS OBOP dla programu TVP "Forum" chce tego jako priorytetu 19 proc. ankietowanych, i wydatkowanie środków budżetowych na dziedziny najszybciej zwiększające bazę podatkową w przyszłości. Obecny brak debaty budżetowej jest tak naprawdę przyczynkiem do tego, że tracimy czas, który bezpowrotnie ucieka.

dr Cezary Mech

Autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »