Niemcy: Praca dla tych, którzy lubią dzieci

Niemcy mają wielki problem z obsadzeniem etatów w przedszkolach. Ocenia się, że brakuje obecnie około 20 tysięcy wychowawczyń. Aby jakoś rozwiązać ten problem, landy mocno zaniżają wymagania, a władze niektórych miast decydują się na zatrudnianie przedszkolanek z południowej i wschodniej Europy.

Problemy z niedoborem kadry w niemieckich przedszkolach to uboczny efekt polityki rządowej. Aby zachęcić Niemki do rodzenia większej liczby dzieci, zobowiązano władze lokalne, aby do sierpnia 2013 roku zapewniły wszystkim zainteresowanym rodzicom ze swojego terenu miejsce dla ich dzieci w przedszkolu. W krótkim czasie liczba miejsc opieki przedszkolnej dla maluchów wzrosła z 580 tysięcy do 800 tysięcy.



Największe braki fachowej kadry występują w Północnej Nadrenii-Westfalii, Hesji i w Dolnej Saksonii.

Skromniejsze wymagania

W Polsce przedszkolanka z tytułem magistra to norma, a w Niemczech rzadkość. Za Odrą wystarczy wykształcenie średnie, a potem 3-letni Ausbildung, czyli coś w rodzaju naszej szkoły pomaturalnej, ale tam jest to nauka łączona z praktyką w zawodzie.

Reklama

Mimo niewysokich wymagań odnośnie wykształcenia, trudno teraz w Niemczech o wykształconą i doświadczoną Erzieherin (wychowawczynię). W wielu regionach dopuszcza się zatrudnianie osób, które nie mają żadnego dyplomu lub doświadczenia pedagogicznego. Odbywają praktyki, są przyuczani do zawodu.

W landzie Brandenburg można obecnie skorzystać z tzw. Turbo-Ausbildung, czyli dwuletniego, przyspieszonego toku nauczania przeznaczonego dla wychowawczyń przedszkoli. Z kolei władze Berlina dopuszczają teraz, że 20 proc. personelu w placówkach przedszkolnych może nie mieć kierunkowego wykształcenia.

Specjalne zabiegi stosują też inne miasta. W Moguncji (Mainz) rekrutacja chętnych do pracy w przedszkolach prowadzona jest w miejscowych mediach, w prasie i w radiu. We Frankfurcie nad Menem władze organizują dla zainteresowanych specjalne tournee po przedszkolach, z finałem w restauracji, na proszonym, wystawnym obiedzie. Stolica Bawarii, Monachium, zachęca przyszłe opiekunki do osiedlenia w mieście, gwarantując wynajem tanich mieszkań komunalnych.

- Zwracamy się do kandydatów i kandydatek, którzy jeszcze kilka lat temu nie mieliby szans na pracę - mówi Joachim Feichtel z organizacji Arbeiterwohlfahrt w Bawarii. - Poszukiwani są wychowawcy do żłobków, przedszkoli i świetlic. Osoby, które zdecydują się podjąć pracę, mogą liczyć na różnego rodzaju bezpłatne szkolenia, które pozwolą im uzupełnić i podnieść kwalifikacje. Zainteresowanym pomagamy znaleźć tanie lokum.

Cudzoziemki mile widziane

W związku z kryzysem i wysokim bezrobociem w krajach południowej Europy Niemcy zaprosili do siebie dużą grupę hiszpańskich i greckich przedszkolanek, wszystkie po studiach i z doświadczeniem. Niestety, większość z nich po kilku miesiącach lub nieco dłuższym okresie wróciła do domu. Problemy były dwa, aklimatyzacja w innym kraju oraz kłopoty z opanowaniem języka, mimo organizacji specjalnych kursów.

Lepiej to wygląda w bawarskim mieście Ingolstadt (znane z fabryki Audi), gdzie aż 1/4 wychowawczyń zatrudnionych w przedszkolach pochodzi z Polski i innych krajów z naszego regionu. W tym przypadku asymilacja i bariery językowe nie stanęły na przeszkodzie. Nikt nie wraca do ojczyzny.

- Rynek wychowawców jest kompletnie przeczesany - mówi kierowniczka jednego z prywatnych przedszkoli w Monachium.

- W tej chwili pilnie musimy znaleźć troje nauczycieli, którzy zastąpią naszych dotychczasowych pracowników, będących obecnie na dłuższych zwolnieniach chorobowych. Dwoje z nich musiało przerwać pracę z powodu wypalenia zawodowego. Tymczasem jest problem, by znaleźć nowych wychowawców. W tej chwili nie pracuje u nas żaden, dla którego niemiecki jest językiem ojczystym. Nasi pracownicy pochodzą z Francji, Rosji, Grecji, niebawem dołączy do nas Polka.

Zagraniczne przedszkolanki najchętniej zatrudniane są w dużych miastach, gdzie mieszkają ludzie z całego świata. Np. w takim Berlinie, gdzie mieszka 200 tys. Turków i 100 tysięcy Polaków, ktoś do pomocy mówiący także po turecku lub polsku jest wręcz niezbędny.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Uznanie kwalifikacji i kwestia języka

Polskie przedszkolanki mogą pochwalić się dyplomem wyższej uczelni, a więc z uznaniem kwalifikacji nie powinny mieć problemu. Jednak przeszkodą nie do pokonania może okazać się bariera językowa. W tym przypadku nie wystarczy niemiecki na poziomie komunikatywnym.

W obecnej sytuacji, gdy tyle miejsc w niemieckich przedszkolach czeka na obsadzenie, nie bez szans są Polki, które znają dobrze język niemiecki, a nie mają właściwego wykształcenia kierunkowego. Mogą aplikować na stanowisko pomocnika wychowawczyni (Kindergartenhelferin). Można też ubiegać się pracę jako sprzątaczka lub pomoc w kuchni.

Zarobki

W okresie Ausbildungu otrzymuje się jedynie symboliczne pieniądze. Czwarty rok kształcenia jest traktowany jako płatna praktyka. W tym czasie wynagrodzenie wynosi 1200 do 1300 euro brutto (1 euro = 4,19 zł wg tabeli kursów średnich NBP z dn. 21.08.2014 r.). Doświadczona przedszkolanka zatrudniona na pełny etat zarabia około 2200 euro brutto, co oznacza około 1500 euro do ręki. Na wyższe zarobki, rzędu 3000 euro brutto, może liczyć jedynie ktoś na kierowniczym stanowisku.

Jak na warunki niemieckie nie są to duże pieniądze, ale i tak lepsze niż np. stawki, jakimi muszą zadowolić nasi rodacy pracujący ciężko u bauera przy zbiorach. No i prestiż społeczny oraz warunki pracy nieporównywalne.

Józef Leszczyński

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »