Gorące zarobki menadżerów

Były prezes szwajcarskiej firmy farmaceutycznej Novartis w zamian za niepodjęcie pracy u konkurencji zarobi w ciągu najbliższych sześciu lat 72 miliony franków szwajcarskich. Czy pensja na poziomie 40 mln złotych rocznie za "nicnierobienie" ma jakikolwiek sens?

Szwajcarzy zdecydowali

Wielu Szwajcarów na pewno uważa, że nie. Z tego między innymi powodu w niedzielę ustalono tam w referendum, że ostateczną decyzje o poziomie wynagrodzeń w spółkach publicznych będą podejmować sami akcjonariusze, a nie ich przedstawiciele. Tę bezprecedensową w świecie propozycję poparło 68 proc. głosujących, co jak na Szwajcarię jest bardzo wysokim wynikiem.

Opinia publiczna oczekuje więc co najmniej lepszej kontroli nad wynagrodzeniami prezesów firm, a w przyszłości być może ograniczenia ich wysokości w stosunku do płacy minimalnej (jak proponuje tamtejsza partia socjalistyczna). 

Pobierz program do rozliczeń PIT

Czy podjęta w niedzielę decyzja ma jakieś głębsze implikacje?

Wydaje się, że na pewno ma ona znaczenie dla prezesów europejskich przedsiębiorstw, zwłaszcza tych najlepiej zarabiających. Co czwarty z nich jest bowiem zatrudniony w szwajcarskiej firmie. Jednak ich koledzy z Niemiec czy Francji też mają powody do niepokoju, gdyż lewicowi politycy dostali dzięki szwajcarskiemu referendum dodatkowe argumenty.

Reklama

Skoro bowiem nawet znana z niskich podatków i przyjaznych biznesowi regulacji Szwajcaria wprowadza ograniczenia pensji menadżerów, to pozostałe państwa kontynentu nie powinny pozostawać w tyle. Choć niewykluczone, że taka interpretacja wyniku szwajcarskiego referendum będzie popularna, nie powinniśmy wyciągać z niego pochopnych wniosków.

Ile zarabiają prezesi?

Problem wynagrodzeń menadżerów jest od dawna badany przez ekonomistów, szczególnie w USA, i warto nieco przybliżyć tę wiedzę. Zacznijmy więc od tego, ile właściwie zarabia przeciętny menadżer bardzo dużej spółki publicznej. Dla prezesów spółek z indeksu S&P500 średni roczny zarobek to 10 milionów dolarów.

To oczywiście bardzo duża kwota, przekraczająca 200 razy dochód przeciętnego amerykańskiego gospodarstwa domowego. Nie jest jednak prawdą, że menadżerowie zarabiają coraz więcej - szczyt koniunktury w świecie prezesów przypadł na rok 2000, kiedy to ich zarobki przewyższały dochód przeciętnej rodziny 350 razy, sięgając (w dzisiejszych cenach) 20 milionów dolarów rocznie. Od tamtego czasu mamy do czynienia z powolnym spadkiem średnich wynagrodzeń.

Większość osób mimo to pewnie chętnie zamieniłaby się na wynagrodzenia z prezesem dużej giełdowej spółki. Mniej już jednak byłoby chętnych do zamiany, jeśli chodzi o wykonywaną pracę. Mało który menadżer pracuje bowiem osiem godzin dziennie, wielu tak naprawdę ciągle jest w pracy i nie ma czasu na sen, a co dopiero na aktywne cieszenie się zgromadzoną fortuną. Tak się dzieje między innymi dlatego, że ich ostateczny zarobek w ogromnym stopniu zależy od wyników.

Przykładowo Lawrence Ellison (trzeci najlepiej zarabiający menadżer w 2010 roku) otrzymał jedynie 250 tys. dolarów rocznej pensji. Resztę stanowiły kwartalne premie za realizację wyznaczonych przez zarząd zadań (6,5 miliona dolarów) oraz opcje na akcje firmy Oracle o wartości 62 milionów dolarów. Te ostatnie mogą jednak okazać się bezwartościowe, jeśli cena akcji firmy w wyniku urzędowania Ellisona spadnie. Ma to kolosalne znaczenie, gdyż instrumenty te spieniężyć można dopiero za kilka lat. W razie słabych wyników spółki zarobki prezesa mogą więc spaść nawet o 90 proc.

Oczywiście ciężar pracy i odpowiedzialności, ani nawet wysokie ryzyko zwolnienia, nie wyjaśniają w pełni wysokości wynagrodzeń. Prawdopodobnie większość menadżerów wkładałaby tyle samo wysiłku w pracę, nawet jeśli ich zarobki byłyby kilka razy mniejsze. Powodem aż tak wysokich płac prezesów jest konkurencja o talenty, która rozgrywa się między ich pracodawcami.

Wyobraźmy sobie, że zarząd rozważa zmianę na stanowisku prezesa Oracle - zastąpienie kosztownego Ellisona dwa razy tańszym konkurentem, o odrobinę gorszych kwalifikacjach. Czy warto oszczędzać na pensji prezesa?

Na prezesie nie warto oszczędzać

Załóżmy, że talenty Ellisona powodują wzrost marży zysku netto o jeden punkt procentowy. Oracle w 2012 roku zamienił 37,1 miliarda dolarów przychodów na 10 miliardów dolarów zysku dla akcjonariuszy (marża zysku netto wyniosła więc 27 proc.). Gdyby w wyniku zmiany na stanowisku prezesa marża spadła o 1 punkt procentowy, oznaczałoby to spadek zysku dla akcjonariuszy o 354 miliony dolarów.

Oszczędność na pensji rzędu 35 milionów dolarów okazałaby się więc pozorna. Podobna logika przemawia za rekompensowaniem byłym prezesom faktu niepracowania dla konkurencji, choć o wiele trudniej jest wtedy dowieść społecznej użyteczności takiego rozwiązania. W rzeczywistości wpływ działań prezesów na wartość kierowanych przez nich przedsiębiorstw jest jeszcze większy niż w przykładzie. Niektóre badania wskazują, że zmiana wartości firmy aż w 30 proc. zależy od osoby zarządzającego.

Efekt skali

Na podstawie tego, co napisałem powyżej, widać dobrze jedną ważną rzecz - im większa spółka, tym więcej skłonna jest zapłacić utalentowanemu menadżerowi. Jego działania będą miały bowiem wpływ procentowy, a nie kwotowy. Ponieważ zaś wielkość spółek publicznych przez ostatnie dekady rosła, ich menadżerowie zarabiali coraz więcej.

Relacja średnich zarobków prezesów do średniej wielkości firmy z indeksu S&P500 pozostaje na stabilnym poziomie od lat 60. Dlaczego jednak firmy są coraz większe? Ma to związek z postępującym procesem globalizacji - ekspansją na nowe rynki zbytu. Zjawisko to przejawia się także w innych branżach, w których zwiększenie skali działalności przekłada się na proporcjonalny wzrost dochodów.

W tym samym roku, kiedy Ellison zarobił 70 milionów dolarów, podobną kwotę zarobili Leonardo DiCaprio (77 milionów) czy Tiger Woods (75 milionów). Przez to, że filmy czy widowiska sportowe ogląda coraz więcej ludzi na świecie, dochody z reklam z udziałem celebrytów także rosną. Co ciekawe zarobki muzyków, aktorów i sportowców są o wiele bardziej społecznie akceptowalne. Nie dziwi więc fakt, że nikt nie proponuje ograniczenia ich w referendum.

Na szczęście wyniku szwajcarskiego referendum też nie trzeba demonizować. Akcjonariusze są bowiem rozsądni i raczej nie będą głosować wbrew swoim interesom tak, by obniżyć pensje prezesów. Pewną wskazówkę co do rozwoju wypadków daje amerykańska ustawa, która nakazuje, by akcjonariusze spółek publicznych na drodze uchwały wydawali (niewiążące) rekomendacje co do wysokości płac na kierowniczych stanowiskach. W ciągu dwóch lat obowiązywania tego prawa w 98 proc. przypadków akcjonariusze akceptują ustalenia zarządu. Jeżeli prawo nie będzie zmierzało wprost do regulacji zarobków prezesów, nic się więc zapewne w tej materii nie zmieni.

Maciej Bitner

główny ekonomista

Wealth Solutions
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »