Europejski kryzys zagląda do Polski

Recesja w strefie euro jest już faktem. Coraz bardziej widoczny jest też jej wpływ na tempo wzrostu naszej gospodarki. Niewiadomą jest tylko skala tego wpływu oraz czas jego oddziaływania.

W ostatnich dniach otrzymaliśmy bardzo poważny sygnał, zwiastujący narastające kłopoty. Po raz pierwszy od listopada 2009 roku zanotowano spadek polskiego eksportu i importu. To pierwsze tak wyraźne ostrzeżenie przed recesją, jednak poprzedziło je wiele sygnałów, które zaczęły pojawiać się kilka miesięcy wcześniej. Jego znaczenie widoczne jest wówczas, gdy uświadomimy sobie, że aż 77 proc. naszego eksportu trafia do krajów Unii Europejskiej, a z tego ponad połowa do państw strefy euro.

Jeśli dodamy do tego 9 proc. trafiające do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, to mamy obraz zdecydowanego uzależnienia koniunktury w naszej gospodarce od tego, co dzieje się w naszym najbliższym otoczeniu. Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że polska gospodarka, dzięki dużemu rynkowi wewnętrznemu, nie jest aż tak bardzo uzależniona od eksportu oraz to, że powoli zmniejsza się udział do strefy euro i Niemiec, a więc maleje nasze uzależnienie od koniunktury na tych rynkach.

Reklama

Póki co, od niej właśnie zależy stan polskiej gospodarki. A koniunktura w Europie i strefie euro w szczególności, wygląda coraz gorzej. I co gorsza, nie zanosi się na rychłą poprawę w tym zakresie. Wręcz przeciwnie, można obawiać się, że pozostanie ona w stanie zapaści co najmniej do końca przyszłego roku, a w międzyczasie będziemy mieć do czynienia z poważnymi kłopotami.

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

Pomijając kłopoty z kryzysem zadłużenia części państw strefy euro i związane z nimi perturbacje, których wpływ będzie odczuwalny jeszcze przez najmniej kilka najbliższych lat, wystarczy skoncentrować się na kilku głównych parametrach, określających i prognozujących stan gospodarki.

Wskaźnik aktywności przemysłowej strefy euro po osiągnięciu maksimum w lutym 2011 roku, systematycznie idzie w dół. Poniżej poziomu 50 punktów, sygnalizując kurczenie się gospodarki, spadł on w sierpniu ubiegłego roku. Tempo spadku tego parametru, wyprzedzającego tendencje zachodzące w realnej gospodarce, w ostatnich miesiącach wyraźnie przyspiesza. Do dołka z 2009 roku na poziomie 33,4 punktu jednak daleko. Nawet jeśli do niego nie dotrze, to pole do spadku jest jeszcze całkiem spore.

Zdecydowane pogarszanie się sytuacji sygnalizują niemal wszystkie parametry gospodarcze w strefie euro. Dynamika produkcji przemysłowej zmniejszała się już od połowy ubiegłego roku. Spadek pojawił się w listopadzie 2011 roku. Od tego czasu ani razu miesięczna dynamika tego wskaźnika nie zdołała wyjść nad kreskę. Podobnie jest w przypadku sprzedaży detalicznej, gdzie tendencja jest równie długotrwała, a dodatkowo znacznie bardziej wyraźna.

Sięgająca 11 proc. stopa bezrobocia jest wyższa niż w czasie największego nasilenia kryzysu gospodarczego z 2008 roku. Dynamika PKB obniża się od połowy ubiegłego roku, w pierwszym kwartale 2012 roku gospodarka strefy euro skurczyła się o 0,1 proc. To dopiero pierwszy kwartał spadku PKB w tym regionie i z pewnością nie ostatni.

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Jedną z pierwszych wyraźnych oznak tego, że pogarszająca się sytuacja w krajach strefy euro zaczyna negatywnie wpływać na to, co dzieje się w Polsce, było najpierw wyhamowanie tempa wzrostu naszego PKB w ostatnim kwartale 2011 roku, a wkrótce potem spadek tego tempa z 4,2 do 3,8 proc. w pierwszych trzech miesiącach br.

Początkowo większość pozostałych wskaźników makroekonomicznych wyraźnie niepokojących sygnałów nie wysyłała. Stopa bezrobocia po zimowym wzroście do bardzo wysokiego poziomu 13,5 proc., wiosną zaczęła spadać, osiągając w maju 12,6 proc. Obawy budzić może zdecydowany spadek dynamiki sprzedaży detalicznej. O ile w pierwszych miesiącach roku sięgała ona 8,9-9,9 proc., to w kolejnych wynosiła już tylko 1,8-6,9 proc. Podobna tendencja ma miejsce w przypadku produkcji przemysłowej. To jednak wciąż dane całkiem dobre.

Niestety znacznie gorsze są perspektywy na najbliższą przyszłość. Wskaźnik aktywności gospodarczej, będący bardzo dobrym miernikiem przyszłych tendencji w gospodarce, sygnalizuje pogorszenie się sytuacji. Po dwóch miesiącach spadku, już w kwietniu znalazł się wyraźnie poniżej poziomu 50 punktów. Przebicie tego poziomu to zły znak, jednoznacznie sygnalizujący zbliżającą się recesję.

W naszym przypadku najpewniej nie dojdzie do jej klasycznego przypadku, czyli spadku PKB, jednak pogłębienie spowolnienia naszej gospodarki nie ominie. Co gorsze, taki stan potrwa znacznie dłużej, niż jeszcze niedawno oczekiwano. Prawdopodobnie z niskim tempem wzrostu będziemy musieli borykać się do końca 2013 roku.

Roman Przasnyski

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o inwestowaniu, zapytaj doradcy OpenFinance

Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.

Open Finance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »