Czy na pewno zasługujesz na podwyżkę?

Początek roku to czas tworzenia planów na przyszłość, postanowień noworocznych i nadziei. "Zmienię pracę...", "Przestanę palić...", "Będę więcej zarabiać...". Czy takie postanowienia mają sens? Czy mają szansę zostać zrealizowane?

Wyrażamy wiele życzeń wraz z rozpoczęciem się nowego roku. Bywa, że postanowienia te są z góry skazane na porażkę, bowiem ich realizacja nie zależy bezpośrednio od nas ("W przyszłym roku moje dzieci będą mieć same dobre oceny", "W tym roku wreszcie dostanę awans"). Czasem postanawiamy coś, do czego jest nam potrzebna silna wola, ale nie znajdujemy jej na co dzień ("W styczniu zaczynam się odchudzać", "Od nowego roku zabieram się za naukę angielskiego"). Czasem jednak postanawiamy coś, co ma szanse na spełnienie ("Poproszę szefa o podwyżkę").

W postanowieniach noworocznych jest coś magicznego. Wydaje się nam bowiem, że życzenie wypowiedziane na początku roku ma większą moc spełnienia się.

Reklama

Skazane na porażkę

Niestety przeważnie jest odwrotnie! Jeśli ktoś postanawia, że: "Po Nowym Roku będę codziennie biegać" lub "Od sylwestra naprawdę zaczynam szukać pracy", to nie trzeba być wytrawnym psychologiem, aby domyślić się, że takie postanowienie jest oszukiwaniem siebie. Jeśli naprawdę pragniemy coś osiągnąć, to nie odkładamy tego do przyszłego roku. Zabieramy się do tego od razu. Odkładanie "na jutro" oznacza, że w gruncie rzeczy wcale nie chcemy się do tego zabierać, choć jednocześnie wolimy mydlić sobie oczy.

Owszem, bywa że postanowienia są szczere: naprawdę gotowi jesteśmy do wysiłku i naprawdę chcemy zabrać się do dzieła. Mimo to porażka może pojawić się z innego powodu. Otóż samo postanowienie nie wystarcza. Trzeba jeszcze mieć plan, wiedzieć, w jaki sposób chcemy swój cel osiągnąć. Bez tego zwykle kończy się na samym postanowieniu. Jeśli zaniedbujemy stworzenie planu, to nawet przy dobrej motywacji, będzie nam trudno cel osiągnąć. Na przykład palacz może obiecywać sobie, że rzuci palenie, tymczasem o wiele łatwiej by mu to poszło, gdyby zaplanował sobie też konkretne działania: pozbył się z domu popielniczek, zapalniczek, przygotował sposoby odparcia pokusy itp.

Ostatnia przeszkoda

Bywa, że wiemy czego chcemy, wiemy, jak to osiągnąć i znajdujemy motywację do wysiłku. Wtedy zbliżamy się do celu. Jednak tam może czyhać na nas ukryta pułapka. Często okazuje się bowiem, że ludzie tracą zdolność cieszenia się sukcesem.

Potocznie nazywa się to depresją sukcesu i faktycznie jest rodzajem depresji. Gdy uda się nam zrealizować jakiś ważny cel, może się okazać, że zamiast radości odnajdujemy w sobie pustkę pozostałą po utraconym marzeniu i poczucie bezsensu dalszych wysiłków. Tak dziać się może zwłaszcza z tymi ludźmi, którzy mają nierealistyczne wyobrażenie o celu, do którego dążą ("Gdy to osiągnę, wtedy wszystko wreszcie się zmieni!").

Zdrowa procedura

Jak w takim razie zwiększyć szansę na zrealizowanie postanowień? Jeżeli ktoś postanowił sobie na przykład, że poprosi szefa o podwyżkę, to jak może zwiększyć szanse na to, że ją faktycznie dostanie? Zacznijmy od pewnej anegdoty.

Marek Hłasko opisywał kiedyś rozmowę redaktora naczelnego i pracownika gazety, który prosi o podwyżkę. "Szefie, piszę ten nasz komiks gazetowy już od dłuższego czasu, czytelnicy są zadowoleni, więc pragnę podwyżki". "Won!" - krzyczy szef i wyrzuca redaktora z pracy, a pisanie komiksu nakazuje redaktorowi X.

Jednak następnego dnia pan X mówi, że komiksu nie da się dalej pisać. Szef woła do siebie utalentowanego redaktora Y i jemu przekazuje kontynuowanie komiksu. Jednak i ten następnego dnia poddaje się, mówiąc że nic już nie jest w stanie zrobić.

Wreszcie szef wzywa wybitnego redaktora Z i jemu powierza los komiksu. Następnego dnia genialny pan Z przychodzi do szefa i mówi: "Szefie, bohater tego komiksu został właśnie otruty i wyrzucony z samolotu na wysokości trzech kilometrów. Stracił przytomność, spada do jeziora, w którym jest pełno wygłodzonych krokodyli i nie ma spadochronu. Na tym się kończy ostatni odcinek. Tego nie da się kontynuować".

Szef jest załamany. Wzywa redaktora, którego wyrzucił z pracy i mówi: "Dostaniesz połowę podwyżki, którą chciałeś, ale masz dalej pisać ten komiks". Dogadują się i redaktor rozpoczyna następny odcinek od zdania: "Po nadludzkich wysiłkach, dzięki niezwykłym zbiegom okoliczności i szalonemu szczęściu nasz bohater wydobył się z opresji, po czym...".

Sposoby na szefa

Pierwszy warunek powodzenia postanowień to przygotowanie dobrego planu. Nasze dążenie do podwyżki może na przykład obrócić się przeciwko nam, jeśli wyjdziemy na ludzi chciwych, zwyczajnie niemądrych lub lekceważących pracę. Jeżeli uważamy, że podwyżka nam się należy, to trzeba stworzyć plan przekonania o tym szefa.

Można to osiągać na kilka sposobów. Bohater Marka Hłaski okazał się osobą niezastąpioną. Jeśli jednak łatwo znaleźć pracownika o podobnej wydajności i jakości pracy, to nie ma powodu, by szef płacił nam więcej. To oczywiste.

W związku z tym dobrze jest wiedzieć, jak wycenia się porównywalną pracę w innych przedsiębiorstwach, jak zarabiają inni ludzie na podobnych stanowiskach oraz czy łatwo znajdują pracę osoby o naszych kwalifikacjach. Jeżeli na przykład mamy uposażenie niższe od przeciętnego, jest to argument na naszą korzyść.

Podobnie, gdy wyszkolenie kogoś na nasze miejsce jest niełatwe lub czasochłonne. Jeśli umiemy wykazać, że nasza praca jest niezbędna, a znalezienie kogoś na nasze miejsce trudne - bingo! - mamy w ręku twardy argument. Warto jednak pamiętać, że kierownicy raczej nie lubią, gdy stawia się ich w sytuacji bez wyjścia. Przedstawienie szefowi ultimatum lub żądania będzie u niego wywoływać złość i opór. W dodatku możemy być ocenieni jako ludzie niezaangażowani w pracę, a to poważna wada.

Dobrze jeżeli umiemy uargumentować swoją propozycję również inaczej. Na przykład wykazać związek między podwyżką a jakością wykonywanej przez nas pracy. Można powiedzieć szefowi, na co mamy zamiar przeznaczyć dodatkowe pieniądze.

Na przykład pozwolą nam one przejść szkolenie, polepszające nasze umiejętności, lepiej dbać o zdrowie (a więc np. nie opuszczać pracy). W ten sposób pieniądze, które instytucja w nas inwestuje przynoszą jej samej korzyści.

Jeszcze inna metoda to przedstawienie szefowi konkretnych celów, które sfinansujemy dzięki podniesieniu pensji. Na przykład możemy opłacić stały dostęp do internetu w domu, a dzięki temu po prostu wykonać łatwiej pewne prace albo powiększać swoją wiedzę.

Podwyżka może być przeznaczona na komórkę dla dziecka, tak by można było się z nim łatwiej porozumiewać i w związku z tym elastycznie dostosowywać swoje plany do zadań w pracy. Możemy także przeznaczyć ją na wakacje dla rodziny, co również przełoży się na zwiększenie naszej wydajności (zwłaszcza jeżeli często jesteśmy poza domem, a rodzina ponosi koszty tej nieobecności).

Podwyżka zastępcza

Warto pamiętać też, że pieniądze nie są jedyną formą wynagrodzenia. Czasem podwyżka jest nierealna, ale możemy uzyskać w pracy prawa, które znaczą tyle samo co wyższa pensja. Lepsze warunki i sprzęt, większa ilość czasu wolnego, dostęp do zasobów firmy - to przywileje, które są czasem nawet cenniejsze niż pieniądze, a uzyskanie ich może być łatwiejsze niż uzyskanie wyższej pensji.

Czasem olbrzymią korzyścią jest przesunięcie na nieco inne stanowisko (np. zamiana z innym pracownikiem), tak że możemy lepiej wykorzystać swoje możliwości lub pracować z ludźmi, którzy bardziej odpowiadają naszemu temperamentowi. Cóż jest bowiem gorszego, niż wykonywanie pracy, której nie lubimy, z ludźmi, których pragniemy unikać?

Skutecznym sposobem uzyskania lepszej zapłaty za pracę jest zaproponowanie układu, w którym jesteśmy nagradzani (pieniędzmi lub rzeczami) za użyteczne pomysły. Najlepiej jeśli nagroda to pewien odsetek oszczędności przedsiębiorstwa, wypracowanych dzięki naszemu pomysłowi. Jeśli trudno bezpośrednio wyliczyć zysk z pomysłu (bo dotyczy on np. usprawnień podnoszących bezpieczeństwo albo zwiększających obecność w pracy), to możliwe jest ustalenie pewnej kwoty za tego typu innowacje.

Oczywiście, decyzja o wprowadzeniu takich zależności należy do pracodawcy. Możemy mu jednak ten pomysł bezpiecznie podsunąć, bo firma zyskuje na nowym układzie: pracownicy są zachęceni do maksymalnego wysiłku, mogą "uruchamiać" swoje zdolności twórcze, co podnosi ich zadowolenie z pracy, mają możliwość zyskania dodatkowego wynagrodzenia i wprowadzają innowacje tam, gdzie rzeczywiście są one potrzebne; firma zaczyna wydajniej funkcjonować i nie jest konieczne nadzorowanie pracownika.

Chciwość czy uczciwość?

Na koniec: jeśli bardzo nas kusi otrzymanie podwyżki, to warto się zastanowić, z jakiego powodu chcemy ją otrzymać. Czy w grę wchodzi rzeczywiste niedowartościowanie wykonywanych przez nas prac albo pragnienie inwestowania we własny rozwój (czyli możliwość zwiększenia wydajności pracy), czy też kierujemy się ambicjami bądź po prostu chciwością? Jak to rozstrzygnąć? Kluczem jest odpowiedź na pytanie: "Czy wykonywalibyśmy swoją pracę nadal za identyczne wynagrodzenie?" Jeśli tak - będzie nam trudno przekonać szefa do swoich racji.

dr Marcin Florkowski

psycholog

Praca i Zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »