Czy Mikołaj zarobi w tym roku na prezenty?

W czerwonym mundurku Coca-Coli albo w biskupim ornacie, z pastorałem lub płóciennym workiem, z Miry lub Laponii. Przypuszczalnie jedyna osoba na świecie, której nie da się nie lubić. Choć większość dorosłych deklaruje, że w niego nie wierzy - każdy rankiem 6 grudnia ukradkiem zerka pod poduszkę...

Choć erę komunizmu mamy dawno za sobą, szóstego grudnia na świecie robi się dziwnie czerwono. Świąteczna gorączka ogarnia kulę ziemską - od Hawajów po Biegun Północny. I choć większość ludzi narzeka, że to okres wzmożonych wydatków, dla niektórych to czas, by nieźle zarobić. W myśl zasady, że nikt nie jest niezastąpiony, na ulicach pojawiają się setki Świętych Mikołajów.

Niewiedza kosztuje

Cel wynajęcia Świętego jest zazwyczaj jeden - radość dzieci i utrzymanie ich w przekonaniu, że Mikołaj naprawdę istnieje. I choć sposób jest jeden - zaangażowanie osoby trzeciej w przedsięwzięcie - oferta na "czerwonym" rynku jest naprawdę duża.

Reklama

Mikołaje działają na "własną rękę" lub z ramienia firm i agencji zajmujących się organizacją imprez. W ogłoszeniach zazwyczaj przeważają ci pierwsi. Jak wiadomo, wraz z wielkością miasta rosną koszty utrzymania i transportu (próbował ktoś kiedyś w Warszawie zaparkować renifera?). Stąd Mikołaje w większych miastach cenią się najbardziej. W zależności od województwa, stawka za wizytę świętego waha się od 60 zł do 150 zł. Od lat górna granica ceny należy bezsprzecznie do województwa mazowieckiego (z Warszawą na czele). Drugim najdroższym województwem jest małopolskie - wizyta gościa z Laponii kosztuje tu 125 zł. Za najmniejszą sumę Mikołaj odwiedzi nas w świętokrzyskim (60 zł), lubelskim (70 zł) i opolskim (77 zł).

Program wizyty jest zazwyczaj podobny - Mikołaj w ciągu 20-30 minut, jakie spędza z dziećmi, wysłuchuje wierszyków i piosenek. Po upewnieniu się, że były grzeczne rozdaje prezenty, a czasem nawet pozwala poszarpać się za brodę.

Święty z agencji

W uatrakcyjnianiu pobytu świętego specjalizują się szczególnie firmy i agencje, które swoją ofertą starają się sprostać najbardziej wymagającym klientom.

Oczywiście na cenę poszczególnych atrakcji ma wpływ wiele czynników. Poza lokalizacją jest to przede wszystkim data - najdrożej jest w Wigilię po godzinie 15:00 (nawet 300 zł) oraz w mikołajki, najtaniej - we wszystkie pozostałe dni. Na życzenie klienta Mikołaj może odebrać prezent z innego miejsca niż to, w którym ma złożyć wizytę. Za tą fatygę policzy sobie jednak średnio od 40 do 50 zł (zależnie od rocznika renifera i ilości spalanych przez niego kalorii na 100 km).

Mikołaj potrafi także mówić po angielsku, ale pochwali się tą zdolnością za minimum 60 zł (niektórzy swoje umiejętności językowe wyceniają nawet na 250 zł). Taniej jest więc poprosić Świętego, aby zaśpiewał lub zagrał na instrumencie - policzy sobie za to od 40 do 75 zł.

Przybysz z Koła Podbiegunowego może także zabrać ze sobą Śnieżynkę lub Panią Gwiazdkę. Jak wiadomo, fatygowanie tak szacownych dam wieczornymi spacerami jest niezbyt bezpieczne - dlatego też za ich obecność należy sobie doliczyć od 60 do 220 zł.

A co, jeśli dziecko boi się Świętego Mikołaja? Na to też jest rada - można zamówić wizytę bez niego, z samą tylko Śnieżynką.

Wielu Mikołajów już pod koniec listopada deklaruje, że skończyły im się wolne terminy. Jest to szczególnie niekorzystna sytuacja dla rodziców i opiekunów, którzy w natłoku pracy i obowiązków zapomnieli zaprosić Świętego do domu. Na pomoc wychodzi im oferta firm "dla zapominalskich". W takiej sytuacji jednak za uśmiech i radość dziecka trzeba zapłacić więcej - średnio o 50 proc.

Lekki brzuszek się opłaca

Wybrać z tak szerokiej oferty nie jest łatwo, stąd Mikołajowie prześcigają się w wymyślaniu sposobów na budowę przewagi konkurencyjnej nad rywalami. Rodzice zazwyczaj wybierają Mikołaja, który ma wykształcenie bądź doświadczenie pedagogiczne i lubi dzieci. Jak wynika z przedstawionych powyżej danych, równie pożądane mogą być takie umiejętności, jak gra na instrumencie czy znajomość języków obcych. Często również Mikołajowie chwalą się dużym brzuchem (imitującym oryginalny), siwizną czy autentyczną brodą. Nie można bowiem wyobrazić sobie większej wpadki niż kiedy w trakcie obowiązkowego szarpania za brodę zostanie ona w rękach dziecka. Nie mówiąc już o spadaniu peruki.

Bardzo istotnym elementem atrakcyjności oferty jest ładny i solidnie wyglądający kostium. A to z kolei spora inwestycja. Mikołaj w swoje zarobki musi więc wkalkulować koszty poniesione na wizerunek. Może tu też leży rozwiązanie zagadki, dlaczego Mikołaj woli być "krasnalem" niż biskupem. Cena stroju dla Mikołaja-duchownego to wydatek rzędu 500 - 2000 zł. Mikołaj w wersji komercyjnej, wyposażony we wszystkie potrzebne rekwizyty to koszt pomiędzy 150 a 350 zł.

Mikołaj na saksach

Jeśli Mikołaj włada językami obcymi, powinien przemyśleć też zagraniczne oferty. Spośród przeanalizowanych krajów, bez wątpienia najwięcej zarobi w USA (w końcu w przypadku "wersji czerwonej" to jego ojczyzna) - tam dostanie średnio 112 euro. Jeśli nie zdąży wyrobić wizy lub podróż zbytnio mu się nie kalkuluje, potencjalnie najatrakcyjniejsze zarobki czekają na niego w Niemczech i Finlandii (około 100 euro). Na Finlandię lepiej niech jednak uważa - może być niemiło, gdy spotka tego prawdziwego.

Najmniej za wizytę Mikołaj dostanie w Rosji, Irlandii i Anglii (średnio 50 euro). Niewiele więcej w Nowej Zelandii (60 euro) i Kanadzie (70 euro).

Czy Mikołaj zarobi w tym roku na prezenty?

Odpowiedź brzmi: z pewnością tak. Pomimo szalejącego kryzysu i faktu, że tegoroczne stawki nie odbiegają od tych sprzed roku, przedsiębiorczy Mikołaj może się nieźle obłowić. Jak zdradził nam jeden z nich, w grudniu udało mu się zarobić 8000 zł - nie wliczając weekendów, w które nie pracuje.

Trzeba jednak pamiętać, że to praca wymagająca wyrzeczeń. Wizyty odbywają się przede wszystkim wieczorami, czasem po kilka dziennie - grafik jest dość napięty. Dodatkowo najwięcej można zarobić w Wigilię, po godzinie 15 - ten dzień więc też należy do roboczych dla Mikołajów. Z obserwacji licznych ogłoszeń wynika jednak, że chętnych nie brakuje.

Jak deklarują Mikołaje z jednego z serwisów, są "w stanie dojechać nawet na koniec świata". Kwestią pozostaje tylko, czy klient jest w stanie za to zapłacić.

Teresa Hantz

Sedlak & Sedlak

wynagrodzenia.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »