Czarne listy pracowników podzieliły i pohamowały HR-owców

Nie ustają kontrowersje wokół czarnych list pracowników (lub jak kto woli kandydatów do pracy). Sprawą zajmuje się PIP, stanowiska firm rekrutacyjnych spolaryzowały się, a część rekruterów stała się bardziej wstrzemięźliwa w wypowiadaniu się na temat szczegółów ich pracy, po wypowiedzi Stanisława Szweda, wiceministra pracy, że zarówno tworzenie jak i dzielenie się czarnymi listami nie powinno mieć miejsca. Część HR-owców mówi jednak wciąż wprost: "Robimy czarne listy i będziemy je robić. To potrzebne narzędzie pracy".

Po publikacji portalu pulsHR.pl (13 lutego br.) na temat czarnych list pracowników zrobiło się gorąco. Przedstawiciele portalu gościli 21 lutego w studiu telewizyjnej Dwójki w programie "Pytanie na Śniadanie", a Stanisław Szwed, wiceminister pracy i polityki społecznej z oburzeniem zareagował na wieści o tym, że agencje rekrutacyjne tworzą czarne listy kandydatów i pracowników. - To działania dyskryminujące i bezprawne - powiedział Polskiej Agencji Prasowej i ostrzegł, że niedopuszczalne jest dzielenie się takimi listami pomiędzy różnymi podmiotami i że całą sprawą zajmie się Państwowa Inspekcja Pracy.

Reklama

Czy jednak wokół czarnych list słusznie narodziły się kontrowersje? Sądząc po tym, jak zareagowało Addeco i Antal - tak.

- "Czarna lista" kandydatów? Nie posiadamy. Takie działania nie są w naszym interesie - poinformowała Małgorzata Zawieja, Senior Consultant w Antal HR & Admin.

- Tworzenie tzw. czarnych list, które mam nadzieję są jedynie wynikiem niekompetencji pojedynczych konsultantów, są praktyką, która nie znajduje uzasadnienia w działaniach firm rekrutacyjnych. Ani z etycznego, ani z biznesowego punktu widzenia - oświadczyła z kolei Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR oraz dyrektor generalna Adecco, uznając tworzenie czarnych list za dyskryminację kandydatów.

Problem polega na tym, że do jednego worka wrzucono wszystko - przypadki, kiedy faktycznie niezgodnie z prawem ktoś jest dyskryminowany w procesie rekrutacyjnym np. ze względu na płeć czy wiek - i takie sytuacje nie powinny mieć miejsca - i przypadki, kiedy kandydat rażąco nie spełnia kryteriów przyjęcia do pracy na przykład ze względu na to, że zachowywał się agresywnie podczas rozmowy rekrutacyjnej albo przyszedł na rozmowę pod wpływem alkoholu. W tym drugim przypadku wydaje się naturalne, że rekruter odnotuje tego typu zdarzenie i że ma do tego prawo. Do tego doszła dyskusja o tym, kto i z kim dzieli się czarnymi listami. A nie od dziś wiadomo, że dzielenie się takimi spisami osób jest sprzeczne z ochroną danych osobowych i jest praktyką mogącą dyskryminować kandydatów - same agencje o tym wiedzą bardzo dobrze od dawna i nie trzeba im tego przypominać. Kilka lat temu w Stowarzyszeniu Agencji Zatrudnienia pojawiła się pomysł, aby zebrać dane ze wszystkich firm i stworzyć wspólną czarną listę kandydatów, którzy podpadli tak (np. oszukali i okradli agencję lub poprzedniego pracodawcę), że nie warto na nich marnować czasu - ale szybko z niego zrezygnowano, właśnie ze względu na ochronę danych osobowych.

- Czarna lista służy tylko po to, by zaznaczyć w bazie danych kandydatów, kto jest osobą, która rażąco nie spełnia kryteriów przyjęcia kandydata do pracy. Przykładowo, rażącym niespełnieniem kryterium kandydata do pracy jest to, że ktoś przychodzi na spotkanie rekrutacyjne pod wpływem alkoholu lub jest agresywny - wyjaśnia Karolina Serwańska, prezes Polskiego HR International.

Jak podkreśla, absolutnie nie trafia na czarne listy osoba, która nie pasuje do profilu stanowiska. - Owszem, to jest osoba, która zostaje odrzucona w procesie rekrutacji, ale nie trafia na czarną listę. Również spekulacje, że na czarną listę trafiają młode kobiety, które być może będą chciały zajść w ciążę, czy osoby po 50. roku życia, są nieprawdziwe. To jest bzdura. Ten, kto uważa, że tak właśnie jest i prowokuje takie dyskusje, moim zdaniem nie miał nigdy do czynienia z czarną listą - dodaje Serwańska.

Według Serwańskiej, każdy kandydat aplikując do pracy, wyraża zgodę na przetwarzanie danych osobowych w celach zapisania do bazy itd. I każdy rekruter, który ma do czynienia z osobą, która np. przyszła na spotkanie pod wpływem alkoholu albo zachowywała się niestosownie, odnotuje to.

- On może napisać notatkę w bazie danych, ale może też zapisać taką osobę na czarną listę wraz z uzasadnieniem - forma jest dowolna, a przekaz jest jeden. W przyszłości, jeśli ta osoba zgłosi się do pracy w tej samej firmie, rekruterowi wyświetli się notatka, że dana sytuacja miała miejsce, i to on zdecyduje, czy chce ponownie zaprosić taką osobę na rozmowę rekrutacyjną, czy nie. To jest coś w rodzaju wskazówki na przyszłość. I każda firma tak robi, nawet jeśli się do tego nie przyznaje - mówi Serwańska.

Zapytaliśmy wiceministra Stanisława Szweda czy faktycznie uważa, że tworzenie czarnych list, czyli list na które trafiają osoby, których zachowanie podczas rozmowy kwalifikacyjnej było niedopuszczalne jest niezgodne z prawem odpowiedział, że twierdzenie iż właśnie tego dotyczą czarne listy jest "wybiegiem ze s

trony agencji, a przypadków, kiedy ktoś przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną np. pod wpływem alkoholu jest bardzo mało, podczas gdy mówiąc o czarnych listach mówi się o tysiącach nazwisk".

Oczywiście są to tysiące nazwisk, bo mamy prawie 8 tys. agencji zatrudnienia w Polsce, a warto wiedzie, że niektóry z nich mają w bazie setki tysięcy kandydatów. Czy "tysiące nazwisk" to jednak rzeczywiście argument za dyskwalifikacją czarnych list?

- W ogóle tworzenie jakichkolwiek list, które w jakikolwiek sposób dyskryminują drugiego człowieka nie powinno mieć miejsca. Bez względu na powód. Ja wiem, że do mnie się zwracają kobiety, które są pytane podczas rozmowy kwalifikacyjnej, czy planują zajść w ciążę i to jest niedopuszczalne - dodał Szwed. (...)

Jolanta Miśków
3 marca 2017

Więcej informacji www.pulshr.pl

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »