Co Polska ma zrobić, by nie zostać w tyle

Rozmowa z Przemysławem Berendtem, globalnym wiceprezesem Luxoft, międzynarodowej firmy dostarczającej rozwiązania IT dla największych światowych marek.

Wspólnie z innymi firmami technologicznymi działającymi w Polsce przygotowaliście listę postulatów, które powinniśmy spełnić jako kraj, by dalej się rozwijać w obszarze IT. Skąd ten pomysł?

- To bardziej są propozycje, niż postulaty. Zebraliśmy w jednym miejscu wskazówki co możemy zrobić, by nie zostać w tyle za innymi, by firmy technologiczne w Polsce i nasi specjaliści mogli się dalej rozwijać.

Nie mogą?

- Teraz wyniki są bardzo dobre. Z danych PARP wynika, że co roku liczba przedsiębiorstw w sektorze IT i technologii komunikacyjnych (ICT) rośnie o 10 proc., a obroty o 8,6 proc. Pod względem zatrudnienia w branży zajmujemy 6. miejsce w Europie. Przyciągamy inwestycje z zagranicy. Lokują się u nas liczne centra świadczące usługi IT. W sumie, jak podaje ABSL, w 2017 roku pracowało w nich ponad 73 tys. osób. Mamy doskonałych specjalistów, a w szczególności nasi programiści znani są ze swoich umiejętności na całym świecie.

Reklama

W czym problem?

- Tereaz konkurujemy już z całym światem. Naszą siłą są nie produkty IT, a usługi, a te coraz częściej można świadczyć z każdego miejsca na Ziemi. Indie, Chiny, Filipiny, Malezja - to kraje, które są dla nas takimi samymi konkurentami jak do niedawna Czechy czy Rumunia. Tymczasem niewiele robimy, by wzmocnić naszą pozycję na globalnej mapie konkurencji, zwłaszcza w odniesieniu do kadr. Z jednej strony mamy dużo specjalistów, ale gdyby podaż talentu na naszym rynku była jeszcze większa liczylibyśmy się na świecie bardziej, a perspektywy rozwoju znacznie by się poszerzyły. Mielibyśmy możliwość ściągania coraz ciekawszych projektów zza granicy i starczyłoby też sił na inwestowanie w innowacje w kraju. Ponadto, jeśli nie zainwestujemy w podnoszenie kompetencji i wielkości kapitału ludzkiego zaczniemy się przegrzewać jako rynek i ominie nas nowa fala inwestycji.

Ilu specjalistów IT potrzebujemy?

- Oficjalnie mówi się o 30-50 tys. brakujących specjalistów. Ale to są tylko nieobsadzone etaty. Czy ktoś liczy ile inwestycji przechodzi nam koło nosa, bo firmy boją się, ze nie znajdą w odpowiednim czasie właściwych kadr? Spójrzmy na to od innej strony. W Polsce na tysiąc mieszkańców przypada 13 specjalistów ICT, W Wielkiej Brytanii jest to 25 osób, w Estonii 27, a w Szwecji 32. Gdybyśmy chcieli mieć wynik na poziomie nieco wyższej od średniej unijnej oznaczałoby to, że brakuje nam 300 tys. specjalistów. W świecie, w którym giną kolejne profesje i miejsca pracy, właśnie tu powinniśmy inwestować. Na programistów, analityków, testerów czy specjalistów od cyberbezpieczeństwa jeszcze bardzo długo będzie olbrzymi popyt.

Wszyscy znajdą pracę?

- Wystarczy zapytać firmy IT w Polsce, czego najbardziej im brakuje. Nie są to zlecenia, pomysły biznesowe, a właśnie ludzie. Powtarzają to wszyscy od małych innowacyjnych startupów, przez polskie firmy świadczące usługi IT rodzimym i zagranicznym klientom po dużych inwestorów zagranicznych. Zapotrzebowanie na globalnym rynku IT jest ogromne. Według Gartnera globalne wydatki na IT wyniosą 3.7 bilionów dolarów. Dla porównania wydatki budżetowe Polski mają wynieść w tym roku 400 miliardów złotych. Tak będzie jeszcze przez wiele lat.

Skąd brać specjalistów?

- Potrzebujemy więcej studentów na kierunkach technicznych. Ich liczba nie tylko nie rośnie, ale wręcz spada ze względu na niż demograficzny. Tego ostatniego czynnika szybko nie zmienimy, więc musimy szukać nowych kandydatów i na studia i do pracy. Są dwa sposoby na rozwiązanie tego problemu. Jednym jest zwiększenie liczby kobiet rozpoczynających studia na kierunkach STEM i potem podejmujących pracę w obszarze technologii. Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem liczby kobiet pracujących w technologiach. Drugie źródło to zdolni ludzie zza granicy. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby ich przyciągać. Niestety ani procedury ani warunki oferowane przez Polski system nie pomagają.

Polska nie jest dla nich atrakcyjna?

- Oczywiście pod wieloma względami jest. Przyjeżdżają do nas specjaliści z Ukrainy czy Rosji, ale też Włoch, Hiszpanii, Indii czy Brazylii. Szukają stabilizacji, nowych możliwości, a przede wszystkim ciekawych projektów. Niestety nie jesteśmy im w stanie zaoferować wynagrodzenia jak na zachodzie, a dodatkowo obciążenia podatkowe są dla nich znacznie wyższe niż np. na Ukrainie czy w Rumunii. Warto też podkreślić, że z kolei nasi specjaliści coraz częściej wyjeżdżają z kraju. Informatycy to jedna z najbardziej mobilnych grup na świecie. Programować można praktycznie z każdego miejsca globu, zarejestrować spółkę też można w innym kraju...

To prawda, że rząd pozostaje głuchy na postulaty branży IT?

- Nie. Rząd jest otwarty na rozmowy i to nas cieszy. Rozwój technologii i gospodarki opartej na wiedzy jest jednym priorytetów państwa. Niestety głos firm IT nie zawsze i mało skutecznie do nich dociera, bo branża jest bardzo rozproszona i słabo ze sobą współpracuje. Nie mamy dobrych badań, stałych analiz rynku. To, czego bardzo brakuje w naszym myśleniu o innowacyjnej ekonomii to nie budowanie na fakcie, że naszą siłą są usługi. To jest nasz największy atut, a ludzie, którzy je świadczą są ogromnym skarbem. Nie mamy jednak żadnych programów, które by wspierały informatyków jako kluczową dla kraju grupę specjalistów, ani rozwiązań premiujących firmy IT. One często nie tworzą innowacyjnych produktów czy towarów, ale są napędem czwartej światowej rewolucji przemysłowej. Albo weźmiemy w niej udział jako współtwórcy, albo zostaniemy w tyle.

Opr. KM

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »