Bankowiec zredukowany

Skala zwolnień w krajowych bankach rośnie w szybkim tempie. Czy ich pracownicy będą żyć w ciągłym strachu?

W ciągu ostatnich miesięcy banki na wyścigi zapowiadały masowe zwolnienia i redukcje kadr. Początek dały BPH i Citibank, za nimi dzielnie podążyła Nordea, cięcia etatów nie ominą zapewne łączących się Kredyt Banku i BZ WBK.

Redukcje boleśnie odczuli już pracownicy banku BPH, który podjął decyzję w sprawie "uproszczenia struktury organizacyjnej i jej dostosowania do strategii Banku na kolejne lata, która zakłada osiągnięcie przez Bank wskaźnika koszty/dochody poniżej 60 proc. do 2015 roku. W związku z powyższym Zarząd Banku rozpoczął negocjacje ze związkami zawodowymi w sprawie restrukturyzacji zatrudnienia, w szczególności w centrali Banku, która obejmie ok. 600 pracowników do końca listopada 2012 r." - podano w prasowym komunikacie.

BPH dodał, że poprawa efektywności organizacyjnej i kosztowej umożliwi realizację ambitnych planów rozwoju w kolejnych latach, a nowa strategia "koncentruje się na wzroście efektywności w oparciu o uproszczoną strukturę organizacyjną, konkurencyjną i atrakcyjną ofertę produktową, silną markę związaną z podejściem fair play oraz niskie koszty działania".

Reklama

Dość ciekawe i nieco zaskakujące może być to, że sam bank szacuje, iż nowo udzielane kredyty w strategicznych produktach detalicznych i komercyjnych wzrosną znacznie powyżej tempa wzrostu rynku w kolejnych 3 latach (co raczej łączyłoby się ze wzmożoną potrzebą zatrudniania niż zwalniania. Chyba że chodzi o położenie większego nacisku na kredyty udzielane przez internet).

Ale skoro BPH będzie "nadal inwestować w markę, budowę nowych, przyjaznych dla klientów oddziałów, remonty istniejących, a także w rozwój atrakcyjnej oferty dla klientów indywidualnych, korporacyjnych oraz MSP", to tak duża skala zwolnień wydawać się może nie do końca przemyślana.

Pracownicze żale

Zdanie to podzielają pracownicy banku, którzy na internetowych forach nie kryją swego rozczarowania i frustracji spowodowanej działaniami zarządu.

"Pracowałam w BRE jako starszy specjalista kilka lat i w wakacje ubiegłego roku pojawiła się oferta dyrektora w BPH; wymagania jak dla zwykłego specjalisty, a obiecywali góry złote i szklane domy. Jestem ambitna i chciałam się rozwijać; nawet myślałam, że zabezpieczam się odpowiednio - umową na czas nieokreślony. W BPH szło mi całkiem dobrze, a tu nagle pod koniec stycznia na kilka dni przed końcem 6-miesięcznego okresu pracy otrzymałam 2-tygodniowe wypowiedzenie. Zmiana pracy to każdego indywidualna decyzja, ja jednak z osobistego doświadczenia odradzam podejmowanie ryzyka pracy w BPH - na rynku jest ciężko o pracę, a ten bank absolutnie nie liczy się z ludźmi (też mi fair play)" - pisze na forum money.pl była pracownica banku BPH.

Dodajmy do kompletu, że począwszy od 20 kwietnia br. pracownicy banku (najpewniej ci z poczuciem humoru) zamierzali wypromować akcję wysyłania listem zwykłym skórki chleba na stołeczny adres siedziby BPH. W liście proponowali tekst: "Dziękuję za podwyżkę wynagrodzenia! Pracownik Banku BPH".

Jakie było uzasadnienie tej akcji? Otóż prezes zarządu BPH w 2011 r. zarobił blisko 3 mln zł, (wzrost o 48 proc. w stosunku do 2010 r. przy przeciętnym wynagrodzeniu prezesa banku w Polsce rzędu ok. 2 mln zł rocznie). Dodatkowe świadczenia dla zagranicznych członków zarządu pochłonęły kolejne 5 mln zł (wzrost o 106 proc. w stosunku do roku 2010). Tymczasem pracownicy odnotują przyrost wynagrodzeń zasadniczych w roku 2012 na poziomie 1 proc.; dla większości z nich wzrost wynagrodzenia kształtuje się więc na poziomie 10-30 zł. "To jest rzeczywiste fair play BPH" - piszą na forach pracownicy banku.

Citi dodaje kolejne setki

Ale BPH nie jest jedyny - podobną decyzję podjął niedawno również Citi Handlowy, motywując zwolnienie nawet 590 osób pogarszającymi się prognozami makroekonomicznymi dla Polski na rok bieżący. Citi spodziewa się istotnego pogorszenia sytuacji finansowej Polaków, spadku konsumpcji prywatnej oraz wzrostu bezrobocia. Czy rzeczywiście tak będzie? Zdaniem jednego ze zwolnionych właśnie pracowników wcale nie do końca o to chodzi. "Każdy powód do zwolnienia jest dobry, najlepsze są te historie o kryzysie i bezrobociu. Powstaje wtedy w firmie taka psychoza, że nikt się nie wstawi za zwalnianym, tylko cieszy się, że sam utrzymał posadę" - twierdzi.

Bank oficjalnie podaje, że rada nadzorcza zaakceptowała kierunki strategiczne na lata 2012-2015. "Bank zakończył rok 2011 pozytywnym rezultatem. W związku z pogorszeniem prognoz makroekonomicznych dla Polski na 2012 rok, Bank zwiększa działania na rzecz efektywności. W części detalicznej bank skupi się na wybranych produktach i segmentach klientów oraz koncentracji geograficznej sieci oddziałów wokół największych miast. Bank rozpocznie konsolidację placówek dla klientów detalicznych i powiązaną z tym restrukturyzację zatrudnienia. Równocześnie bank zwiększy inwestycje w zdalne kanały obsługi klientów indywidualnych, takie jak bankowość internetowa oraz bankowość mobilna" - podano w komunikacie.

Sławomir Sikora, prezes zarządu banku Citi Handlowy, komentując podjęte decyzje, dodaje, że budując nowe kierunki rozwoju na następne trzy lata, bank korzysta z doświadczeń ostatniego okresu.

- Dziś działamy na rynku, który ciągle się zmienia, następne dwa lata będą trudniejsze dla gospodarki, chcemy się do tego przygotować. Stąd restrukturyzacja sieci placówek i wskazanie kierunków wzrostu w obszarach, gdzie możemy wykorzystać nasze silne strony, a więc nasz tradycyjny rynek klientów instytucjonalnych, w tym programy EM Champions, dalszy wzrost dynamiki w segmencie klientów MSP oraz klienci indywidualni z wyższych segmentów, dla których oferujemy usługi wealth management - twierdzi prezes Sikora.

Tymczasem, jak podaje spółka, w wyniku działań podjętych w 2011 roku znacznie wzrosła liczba rachunków operacyjnych, zarówno klientów detalicznych i korporacyjnych, jak i wartość aktywów korporacyjnych oraz poprawiła się jakość portfela kredytów. Bank zakłada ponadto zwiększoną koncentrację w obszarze bankowości detalicznej.

"I gdzie tu logika? - pyta były pracownik Citi. - Wszyscy przecież wiedzą, że na ogół jest tak, iż zwalnia się tych, którzy mają w miarę dobre zarobki, by na ich miejsce przyjąć młodych, którym zapłaci się grosze za ciężką pracę".

Stanowisko banku w tej kwestii jest następujące: "Jedną z konsekwencji optymalizacji sieci dystrybucji detalicznej części banku, będzie konieczność reorganizacji zatrudnienia. Według szacunków, w wyniku wdrażanych projektów maksymalnie do 590 miejsc pracy okaże się zbędne. Bank będzie działał na rzecz ograniczenia do minimum negatywnych konsekwencji przeprowadzanej optymalizacji sieci dla pracowników. Jednocześnie bank ocenia, że do końca roku stworzone zostaną nowe miejsca pracy służące rozwojowi Citi Handlowy oraz grupy Citi w Polsce".

"I teraz wszystko by się zgadzało" - podsumowuje zwolniony z Citi.

Zwalania także Nordea

A wszystko przez nową strategię rozwoju, którą przyjęła rada nadzorcza Nordea Bank Polska: "W segmencie klientów detalicznych Nordea przyjmuje model banku doradczego, opartego na nowoczesnych technologiach, wzmacniając swoją pozycję także w bankowości internetowej i mobilnej" - brzmi stanowisko firmy. I dalej: "Globalna gospodarka znajduje się w trudnym momencie. Grupa Nordea, choć nie była w sposób bezpośredni dotknięta kryzysem finansowym i pozostała jedną z najbezpieczniejszych instytucji finansowych na świecie, także ponosi jego konsekwencje. Podobnie jak pozostałe banki na europejskim rynku, musiała dostosować się do nowych regulacji, a jednocześnie położyć nacisk na zwiększanie przychodów, ograniczanie kosztów i większą efektywność kapitału. Te działania obejmują również Nordea Bank Polska. Konsekwencją procesu transformacji w banku jest w związku z tym konieczność dopasowania wielkości sieci oddziałów oraz struktury zatrudnienia do przyjętej strategii. Zarząd podjął decyzję o wdrożeniu programu restrukturyzacji. Oznacza to zamknięcie do 60 placówek bankowych i redukcję zatrudnienia o blisko 400 osób" - sposób tłumaczenia decyzji o zwolnieniach w każdym przypadku jest bliźniaczo podobny. A wkrótce podobny może nadejść z centrali BZ WBK i Kredyt Banku, które trafiły pod skrzydła hiszpańskiego Santandera.

Bartłomiej Chyłek, analityk ING TFI Sytuacja na polskim rynku bankowym jest dość skomplikowana z uwagi na trwające na nim zmiany, które dotykają większość podmiotów. Dla przykładu Bank Handlowy istotnie zmienia swoją strategię i przesuwa punkt ciężkości z segmentu detalicznego w sektor korporacyjny, co wiąże się z redukcjami etatów. Podobnie w jest BPH, w którym - po przejęciu przez GE - postępuje optymalizacja struktury zatrudnienia będąca skutkiem układania tego biznesu przez nowego właściciela. Innym przykładem może być Bank Nordea, gdzie ograniczanie działów sprzedaży i back-office'u to konsekwencja poprzedniego zbyt optymistycznego nastawienia do polskiego rynku i braku realizacji zakładanego poziomu sprzedaży. Uważam, że taki trend w sektorze utrzyma się w kolejnych kwartałach na skutek postępujących konsolidacji. Połączenie Kredyt Banku i BZ WBK przecież również będzie wiązało się z likwidacją jednej z siedzib i zwolnieniami kilkuset osób dublujących się w połączonej strukturze. Natomiast dalsze konsolidacje wydają się tylko kwestią czasu, bo po prostu w Polsce banków jest za dużo. Obserwując zachodzące zmiany oraz obecne trendy, myślę, że polski rynek bankowy będzie w dłuższym terminie podobny do czeskiego, czyli w wyniku konsolidacji powstanie 5-6 silnych grup bankowych.

Leszek Sadkowski

Teraz wiadomości gospodarcze przeczytasz jeszcze szybciej. Dołącz do Biznes INTERIA.PL na Facebooku

Gazeta Bankowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »