Pracownicy sądów i prokuratury zaprotestują w Warszawie

13 listopada br. pracownicy sądów i prokuratury będą protestować w Warszawie przed siedzibą Rady Ministrów - poinformowano w poniedziałek w Katowicach. Domagają się podwyżek płac.

13 listopada br. pracownicy sądów i prokuratury będą protestować w Warszawie przed siedzibą Rady Ministrów - poinformowano w poniedziałek w Katowicach. Domagają się podwyżek płac.

- "Od czerwca wiedząc o planowanym budżecie usilnie zabiegamy o znalezienie środków na wzrost wynagrodzeń. Minister sprawiedliwości, nie ukrywam, że nam pomógł w tym, bo takie środki wskazał, ale ministerstwo finansów spowodowało ich zamrożenie w planie dla budżetówek - powiedziała podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Katowicach przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ Solidarność Pracowników Sądownictwa Edyta Odyjas.  - To brak docenienia pracownika, który posiada bardzo dużą wiedzę merytoryczną, jest pomocą dla prokuratora czy sędziego. Takich pracowników należałoby zatrzymać, tym bardziej, że idą zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Różne grupy zawodowe dostają podwyżki, o pracownikach wymiaru sprawiedliwości nigdy się nie pamięta - dodała wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP i posłanka Kukiz’15 Barbara Chrobak.

Reklama

Jak przypomniano podczas konferencji, wynagrodzenia pracowników sądów były zamrożone przez 8 kolejnych lat, od 2008 roku. W 2016 i 2017 roku nieznacznie zwiększono fundusz płac w sądownictwie, ale nie oznacza to, że wszyscy pracownicy dostali podwyżki. Jak zaznaczają związkowcy, dodatkowe środki zostały przeznaczone głównie na niwelowanie dysproporcji płacowych pomiędzy osobami zatrudnionymi na tych samych stanowiskach. W efekcie ok. 40 proc. pracowników sądów od 10 lat nie miało żadnej podwyżki.

Ponadto, jak informuje Edyta Odyjas, zgodnie z obowiązującymi przepisami pracownicy sądów i prokuratur nie mają możliwości dorobienia do skromnych pensji. - Podjęcie jakiegokolwiek dodatkowego zatrudnienia wymaga zgody przełożonych. Nagminnie zdarzają się sytuacje, gdy pracownik składa wniosek o zgodę na podjęcie dodatkowej pracy, polegającej np. na wykładaniu towaru w supermarkecie. Z reguły dostaje odpowiedź odmowną, bo w ocenie przełożonych taka praca nie licuje z powagą sądu czy prokuratury. Szkoda tylko, że nikt nie widzi niczego urągającego w tym, że pracownicy nie mają za co utrzymać siebie i swoich rodzin - dodała przewodnicząca.

Związkowcy alarmują, że z powodu niskich wynagrodzeń coraz większa liczba pracowników sądów rezygnuje z pracy i szuka innego, lepiej płatnego zajęcia. Tylko w ciągu ostatnich 3 lat z sądów odeszło ponad 17 tys. asystentów sędziów, urzędników i pracowników obsługi. Liczba ta nie uwzględnia odejść na emerytury. - Jeśli ten niebezpieczny proces nie zostanie powstrzymany, zamiast zapowiadanej przez rządzących reformy sądów, będziemy mieć do czynienia z ich paraliżem - przestrzegła Edyta Odyjas.

13 listopada w Warszawie spotkają się pracownicy sądów i prokuratur, którzy będą mogli wziąć tego dnia urlop. Związkowcy zachęcają tych, którzy nie zdecydują się wybrać do stolicy, aby tego dnia wzięli dzień wolny i oddali krew. Zwrócili się też do prezesów sądów, by o godz. 12 - kiedy w Warszawie zacznie się protest - umożliwili pracownikom przerwy wynikające z Kodeksu pracy.

Jak poinformowali związkowcy, 95 proc. pracowników sądów niebędących sędziami nie przekracza wynagrodzenia zasadniczego ponad kwotę 4 tys. zł brutto (2.853,95 zł netto). 20 proc. pobiera wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 2,5 tys. zł brutto (1808,10 zł netto). Zaledwie 5 proc. pracowników niebędących sędziami przekracza próg 4 tys. zł brutto (2.853,95 zł netto).

- - - - -

- Po wrześniu br. budżet państwa miał nadwyżkę w wysokości ok. 3 mld zł - dowiedziała się PAP w źródłach zbliżonych do resortu finansów. We wtorek dane te ma ogłosić podczas konferencji prasowej wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.

Według źródeł to pierwszy przypadek nadwyżki budżetu po wrześniu w historii III RP.

W zeszłym tygodniu Morawiecki zapowiedział, że wkrótce resort finansów pokaże dane o deficycie całego sektora finansów publicznych, nie tylko wykonanie budżetu po wrześniu. - Zgodnie ze statystykami uwzględnianymi przez Komisję Europejską, to jest parametr, który jest dla nas kluczowy. Czyli w kontekście kryteriów konwergencji musimy pokazać, jaki jest deficyt sektora finansów publicznych - wyjaśnił.

Poinformował ponadto, że na koniec tego roku deficyt budżetu państwa może wynieść nieco powyżej 30 mld zł zaznaczając, że będzie to jeden z najniższych w historii III RP deficytów. Zapewniał przy tym, że aktualna sytuacja budżetowa jest bardzo dobra. - To zasługa zwłaszcza realizowanego skutecznie przez Ministerstwo Finansów uszczelniania systemu podatkowego i walki z mafiami VAT. Po ośmiu miesiącach 2017 roku odnotowaliśmy nadwyżkę budżetu państwa w wysokości niemal 5 mld zł, co jest rekordowym wynikiem - powiedział Morawiecki.

Wyjaśnił, że "nie oznacza to jednak, że na koniec 2017 roku nie będzie deficytu budżetowego". - Będzie on jednak znacząco niższy, niż zapisany w ustawie budżetowej górny limit wynoszący niemal 60 mld zł - zapowiedział.

- Czym innym jest natomiast deficyt całego sektora finansów publicznych, w skład którego wchodzą też np. samorządy czy sektor ubezpieczeń społecznych. Ministerstwo Finansów regularnie raportuje Komisji Europejskiej prognozy dotyczące deficytu sektora publicznego. Ostatnia konserwatywna prognoza przewiduje, że wyniesie on 51 mld zł. To około 2,6 proc. PKB. Jeszcze pół roku temu prognoza KE przewidywała deficyt na poziomie 2,9 proc. PKB. Także tu możemy spodziewać się nieco lepszego wyniku - dodał.

Zgodnie z ostatnimi danymi MF, po sierpniu budżet miał nadwyżkę w wysokości 4,9 mld zł. Dochody w tym okresie wyniosły 235 mld zł, czyli 72,2 proc. dochodów założonych w tym roku w budżecie w kwocie 325,4 mld zł. Z kolei wydatki opiewały na kwotę 230,1 mld zł, czyli 59,8 proc. planu w wysokości 384,7 mld zł.

Według MF dochody budżetu były wyższe o 20,5 mld zł w porównaniu z tym samym okresem ub.r. Zwrócono uwagę na utrzymujący się wzrost dochodów podatkowych na wysokim poziomie 15,5 proc. rok do roku.

MF podało, że wpływy z VAT były wyższe o 23,5 proc. rdr., to jest o ok. 20,3 mld zł, a z CIT wyższe o 13,3 proc., to jest 2,4 mld zł. Dochody z akcyzy i podatku od gier wzrosły o 4,1 proc., tj. 1,8 mld zł, a z PIT były wyższe o 8,3 proc., tj. 2,5 mld zł. Dochody z tytułu podatku od niektórych instytucji finansowych wyniosły 2,9 mld zł, tj. 73 proc. planu.

Wykonanie dochodów niepodatkowych wyniosło 25,4 mld zł i było niższe o 7,5 mld zł w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego. Według MF głównym powodem niższego wykonania były czynniki o charakterze jednorazowym. W lutym oraz lipcu 2016 roku miała miejsce wpłata w kwocie ok. 9,2 mld zł na rachunek dochodów budżetu państwa z tytułu aukcji LTE, której nie było w 2017 r.

W harmonogramie dochodów i wydatków budżetu państwa na 2017 r. napisano, że deficyt po sierpniu miał wynieść ponad 27 mld 696 mln zł, przy dochodach w wysokości ok. 213 mld 426 mln zł i wydatkach w kwocie 241 mld 122 mln zł. Harmonogram przewiduje deficyt w wysokości 32 mld 557 mln zł po wrześniu, przy dochodach w wysokości 238 mld 964 mln zł i wydatkach 271 mld 522 mln zł.

Ustawa budżetowa na ten rok dopuszcza deficyt w wysokości 59 mld 345 mln zł.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »