Praca sezonowa w Niemczech to dla Polaków dobry interes

Godzinowa stawka minimalna 7,40 euro brutto to dla bezrobotnych lub żyjących z umów śmieciowych Polaków dobry zarobek. Ale niemieccy farmerzy płacą ją z ciężkim sercem.

Producent truskawek Robert Bossmann uprawia je na 13 hektarach w Monheim pod Düsseldorfem. Odpowiada to powierzchni 18 boisk piłkarskich. Zbiory z każdego hektara wynoszą od 5 do 25 tys. kilogramów. O wynikach decydują nie tylko temperatury, ale także często kapryśna i zmienna pogoda w Nadrenii.

W bieżącym roku doszedł jeszcze jeden czynnik przyprawiający rolnika o ból głowy. Od stycznia 2015 r. obowiązuje w Niemczech ustawowa płaca minimalna. W rolnictwie wynosi ona 7,40 euro brutto za godzinę, ale od stycznia 2017 r. ma wzrosnąć stopniowo do 9,10 euro. - Płace minimalne są w porządku. Ale mamy inny problem. Plantatorzy truskawek sprzedają je na własnych stoiskach albo w sklepach sieciowych. A te dyktują nam ceny. Przy obfitych zbiorach są one do tego stopnia zaniżane, że produkcja przestaje być opłacalna - tłumaczy Robert Bossmann. Za pół kilo truskawek dostaje 30 centów.Trudno mu z tego pokryć koszty płac, nie mówiąc o kosztach produkcji.

Reklama

Polska ekipa

Farmer spod Düsseldorfu zatrudnia przy truskawkach około 70 pracowników z Polski. Pani Bożena ze Stargardu Gdańskiego jest u niego już drugi raz i przyjazd wciąż się jej opłaca. - No, na pewno zarabia się więcej niż w Polsce, dużo więcej w porównaniu do polskich pensji. Jestem tu na pełnej umowie przez 3 miesiące - mówi Polka.

Pan Krzysztof z Malborka przyjechał do farmera piąty raz z rzędu. W kraju pracuje dorywczo na budowie albo w cukrowni. Tam zarabia 9 zł brutto układając worki na paletach. W Niemczech jest już od 3 miesięcy i zostanie jeszcze miesiąc.

Do pracy w Niemczech zmuszają emeryta pana Tadzia z Gdańska rosnące koszty życia w Polsce. - Wystarczy skalkulować. Przebicie euro w stosunku do złotego jest praktycznie jeden do czterech. Nawet jak dwa miesiące się tu pobędzie, to się opłaca. Ja dorabiam sobie do emerytury. To taki zastrzyk jednorazowy na grubsze wydatki, szczególnie zimą na opał. Tym bardziej, że zdrowie mi pozwala - wyjaśnia pan Tadzio.

Z widokiem na truskawkowe pola

Polacy mieszkają w blaszanych kontenerach po dwie osoby w pokoju. Ta inwestycja kosztowała farmera 200 tys. euro. Teraz ściąga dziennie od każdego po 9 euro, nie tylko za pokój, ale za możliwość korzystania z kuchni z dużą jadalnią, z pralni oraz pryszniców i sanitariatów.

Z okien pokojów jak okiem sięgnąć widać truskawkowe pola. To na nich pracują zwykle 200 godzin miesięcznie. ­- Praca przy truskawkach nie jest lekka. Najbardziej dają się we znaki pogoda, upały i praca na kolanach. Wstajemy wcześnie i o 5 rano jesteśmy na polu. Zbieramy 7-8 godzin do południa przez 6 dni w tygodniu - opowiada pani Bożena.
Ale to zajęcie ma, jej zdaniem, także zalety. Można "odpocząć od rodziny, od polskiej rzeczywistości, od stałego zaglądania do portfela i sprawdzania czy starczy do pierwszego". - Tutaj się o tym nie myśli. Wstaje się, idzie na pole, po pracy spać i znowu wstaje się, zaczynając nowy dzień. Czas leci bardzo szybko - zapewnia pani Bożena.

Wczoraj i dziś

Praca sezonowa w niemieckim rolnictwie nie jest niczym nowym. Już w drugiej połowie XIX wieku wschodniopruscy obszarnicy zatrudniali robotników sezonowych z Polski.

Dzisiaj u niemieckich rolników zatrudnienie znajduje rocznie około 400 tys. pracowników sezonowych, głównie z Polski, Rumunii oraz Bułgarii. Przed wprowadzeniem ustawowych płac minimalnych stawki godzinowe były przedmiotem bezpośrednich negocjacji między farmerem i robotnikami. Dochodziło też niejednokrotnie do nadużyć, gdy płacono zbyt niskie stawki lub gdy pracownicy sezonowi mieszkali w warunkach bez bieżącej wody czy prądu.

Robert Bossmann cieszy się dużym szacunkiem Polaków, którzy przyjeżdżają zawsze chętnie, bo dobrze u niego zarabiają. Od 70 do 75 proc. pracowników sezonowych z Polski przyjeżdża tu regularnie, co roku. Według farmera to kwestia dobrych warunków, które zapewnia, "kiedy pracownicy są zadowoleni i jest dobra atmosfera pracy, wtedy nie ma stresu".

Kiedy jednak myśli o ustawowej płacy minimalnej i wybiega myślami w przyszłość, twarz mu pochmurnieje. Wolny rynek rządzi się własnymi prawami i nie ma innego sposobu na zrekompensowanie dodatkowych kosztów zatrudnienia i produkcji, jak zmniejszenie upraw truskawek w Niemczech. Framer rozważa taką opcję. Mniejsza powierzchnia upraw spowoduje wzrost cen truskawek, bo będzie ich na rynku dużo mniej. Wprawdzie na mniejszych powierzchniach będą też lepsze płace, ale zatrudnienie znajdzie mniej pracowników sezonowych. Polscy pracownicy nie łamią sobie tym głowy. Stefan z Malborka ma w Polsce rodzinę na utrzymaniu i jak zapewnił, "będę tu przyjeżdżał, dopóki sił mi starczy".

Alexandra Jarecka, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »