Pokojówka na Ibizie

Ciepły klimat, piękne widoki, ogromne hotele i dużo zabawy. Tak w największym skrócie można opisać Ibizę - jedną z wysp hiszpańskiego archipelagu Baleary. Przybywają tu tłumy turystów z całej Europy. Marlena z Leszna (woj. wielkopolskie) wybrała się tam w innym celu, do pracy.

Marlena od wielu lat pracuje poza granicami Polski. Swoją krajową karierę zawodową definitywnie zakończyła w 2008 roku i nie wyobraża sobie znowu zarabiać w złotych. Pracowała w różnych zakątkach Europy, raz w Holandii, potem w Anglii, jednak najbardziej zainteresowała ją praca na Ibizie.

Kierunek Ibiza


Po raz pierwszy wyjechała tam w 2008 roku. Pracę znalazła wraz z koleżanką za pośrednictwem polskiej firmy oferującej pracę za granicą. Kobiety miały pracować w hotelu Marco Polo położonym w Sant Antoni de Portmany, na zachodnim wybrzeżu wyspy. 


W daleką podróż wybrały się już na początku stycznia, chociaż sezon turystyczny rozpoczyna się tam w marcu. Razem z nimi do pracy wyjechało kilkadziesiąt osób, kobiety i mężczyźni z całej Polski, wszyscy do pracy w różnych hotelach na Ibizie. - Transport zorganizowała nam polska firma przewozowa. Podróż przebiegła bezpiecznie i spokojnie. Gdy dotarliśmy na miejsce nie wiedziałam gdzie patrzeć. Wszyscy byliśmy zachwyceni cudownymi widokami i przyjemnymi temperaturami. Nie ukrywam, że jadąc tam byłam przerażona, gdyż kompletnie nie znałam języka hiszpańskiego. Na miejscu okazało się, że tubylcy cenią sobie obcokrajowców, którzy potrafią rozmawiać po hiszpańsku, ale wszędzie bez trudu można porozumieć się też po angielsku - opowiada leszczynianka.
Hiszpanie dobrze przygotowali się na przyjęcie grupy z Polski, gdyż zadbali o tłumacza, który asystował Polakom w trakcie podpisywania umów. Pierwsza umowa była podpisana na jeden miesiąc. Formalne sprawy załatwiano w urzędzie miasta Ibiza, która pełni rolę centrum administracyjnego na wyspie.

1200 euro na dobry początek


Gdy już załatwiono wszystkie potrzebne dokumenty, Polacy rozjechali się do swoich hoteli. - Przez dwa miesiące trwały przygotowania do sezonu. Hiszpanie dbają o to, żeby każdy pokój, każdy korytarz i każdy zakątek hotelu przed sezonem był odświeżony. Malowaliśmy ściany, zakładaliśmy świeże pościele. W tamtych latach pracodawca zaproponował mi stawkę 1200 euro miesięcznie na rękę. Chwaliłam sobie chlebodawcę. Był bardzo uprzejmym człowiekiem i dobrze traktował zagranicznych pracowników - wspomina Marlena. I dodaje: - W pracy nikt nas nie poganiał. W ciągu dnia mieliśmy kilka przerw, krótkich lub jedną dłuższą, do wyboru. Podczas przerwy mogliśmy korzystać z hotelowej kuchni i najeść się do syta. Atmosfera w pracy była sympatyczna, każdy robił swoje i nie było żadnych zastrzeżeń ze strony szefa. Po skończonej dniówce wracałam do swojego hotelowego pokoju. Zakwaterowanie i wyżywienie były gratis, a więc praktycznie z zarobionych pieniędzy nie musiałam nic wydawać.

Premia za dobrą pracę


Gdy rozpoczął się sezon Polka trafiła do kuchni. Miała tam pomagać kucharzom i kelnerom. Jej pensja nadal miała wynosić 1200 euro. - Pracę rozpoczynałam o siódmej rano. Pomagałam przygotowywać śniadania, obiady, przekąski, wystawiałam szwedzkie stoły. Pracy było mnóstwo, ale szef doceniał dobrego pracownika. Zdarzały się miesiące, kiedy wynagradzał mnie za dobrą pracę czekiem w wysokości 500 euro. Byłam bardzo zadowolona z pracy na kuchni. Tam nauczyłam się podstaw hiszpańskiego. Dzięki temu mogłam dogadać się z szefem i innymi pracownikami. Mimo że Hiszpanie oczekują od pracowników znajomości ich języka, są bardzo cierpliwi w stosunku do nich. Mój pracodawca często musiał mi pokazywać na migi co ma do powiedzenia. Mówił powoli, tłumaczył, sylabizował. Starał się oswoić nas z tym językiem - wspomina Marlena.

Praca jak wakacje


Z czasem 47-letnia leszczynianka opanowała język, dzięki czemu mogła awansować. Została pokojówką. Zajmowała się pokojami, czasami również pomagała w hotelowej restauracji, ale już jako kelnerka.
Polki pracowały w tym hotelu jako pomoce kuchenne, kelnerki i pokojówki. Natomiast Polacy, którzy tam trafili zajmowali się sprawami technicznymi. - W Hiszpanii nazywają ich "Servicio Tecnico". Panowie na tym stanowisku naprawiają sprzęty w hotelu, czyszczą baseny, itp. - wyjaśnia Marlena.


- Tak w ogóle Polacy pracujący na Ibizie czują się jak na wakacjach. Praca jest przyjemna, ludzie życzliwi, a pogoda zawsze dopisuje. W ciągu całego tygodnia pracy przysługiwały nam dwa dni wolnego. Zazwyczaj wybieraliśmy dni robocze, ponieważ wtedy mogliśmy pozałatwiać sprawy w urzędach lub na pocztach. W weekendy było zbyt dużo gości i mnóstwo pracy, więc musieliśmy być obecni. Zdarzało się, że pracowaliśmy po 10 godzin dziennie - wspomina leszczynianka.
Wakacje na Ibizie spędzają nie tylko młodzi ludzie, ale także emeryci z Hiszpanii. - Marzec i kwiecień to okres dla ludzi w podeszłym wieku. Właśnie wtedy najczęściej przyjeżdżają na wyspę. Głównie są to emeryci z Hiszpanii, ale zdarzali się również Niemcy. Dla nich wypoczynek na Ibizie jest jak dla nas Polaków pobyt w sanatorium. Odpoczywają, korzystają z plaży i spędzają czas w restauracjach. Zauważyłam, że starsi Hiszpanie są bardzo wymagający i sceptycznie podchodzą do obsługi hotelowej. Atmosfera diametralnie zmienia się latem, kiedy na wyspę przyjeżdżają młodzi ludzie z całej Europy, przeważnie na wakacje. Wtedy cała Ibiza się bawi. Głównie z tego właśnie słynie. Tu są właśnie największe i najbardziej popularne dyskoteki w całej Europie - śmieje się Marlena.

Teraz tylko 600-700 euro


Po zakończonym sezonie Polacy wracali do kraju, bo nie było już dla nich pracy. - Hiszpanie, pracujący sezonowo mogą liczyć na finansową zapomogę od państwa na okres od października do marca. Taki zasiłek otrzymują również Polacy, którzy pracują na tej wyspie od wielu lat i są zameldowani w Hiszpanii. Osoby pracujące tylko w sezonie muszą wracać do swojego kraju - informuje nas leszczynianka.
Z biegiem lat zarobki w Hiszpanii stawały się coraz niższe. Hotele nie prosperują jak dawniej i obecnie Hiszpania przechodzi kryzys. Z czasem dotarli na Ibizę Rumuni, którzy zgadzali się na stawkę 600-700 euro miesięcznie. Od tamtego czasu właściciele hoteli przywykli, że tyle właśnie wystarczy także Polakom.
Marlena przebywa teraz w Polsce. Wróciła do rodziny i przyjaciół. Jednak w marcu ponownie wyjedzie do Hiszpanii. - Widzę, że Europa, a szczególnie Hiszpania jest pogrążona w kryzysie. W tej sytuacji nie grymaszę i uważam, że zarobki oferowane obecnie przez Hiszpanów, chociaż dużo niższe jak kilka lat temu, są dla mnie satysfakcjonujące. Nie wyobrażam sobie po tylu latach wrócić do pracy w Polsce, tym bardziej w okresie kryzysu. Przyzwyczaiłam się do takiego życia i tej pracy. Jest mi z tym dobrze. Do pracy w Hiszpanii zgłasza się wielu obcokrajowców, ostatnio między innymi Czesi i Słowacy, a ja z doświadczenia wiem, że Hiszpanie są bardziej otwarci właśnie na Polaków. Dlatego znowu tam wyjadę.

Klaudia Lupa

Praca i nauka za granicą
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »