Niemcy boją się wzrostu nielegalnego zatrudnienia i rozkwitu szarej strefy

W RFN istnieją obawy, że wprowadzenie ustawowych płac minimalnych tak podroży koszty pracy, że znów zacznie kwitnąć praca na czarno. Na pewno jednak ożywi się szara strefa gospodarki.

Praca na czarno w RFN była w ostatnich latach coraz mniej opłacalna ze względu na to, że wprowadzono różne, korzystne dla pracodawców modele zatrudnienia jak np. mini-jobs.

Obecnie istnieją jednak obawy, że plany nowego rządu koalicyjnego: wprowadzenie ustawowych płac minimalnych od roku 2015 i możliwość przejścia na emeryturę w wieku 63 lat po 45 latach płacenia składek emerytalnych, znów nasilą nielegalne zatrudnianie ludzi. Związki zawodowe, które od dawna walczyły o płace minimalne uważają, że to tylko sianie paniki.

Szara strefa to jedna ósma PKB

Asumptem do nowej dyskusji stała się analiza naukowców z uniwersytetu w Linzu w Austrii i Instytutu Stosowanych Badań Naukowych w Tybindze, w której naukowcy doszli do wniosku, że rząd niemiecki wprowadzając te modyfikacje na rynku pracy stwarza bodźce do nielegalnego zatrudnienia i wzrostu szarej strefy gospodarki. Jako szarą strefę określa się przede wszystkim pracę na czarno i inne nielegalne zabiegi dla uniknięcia płacenia podatków czy składek na świadczenia ZUS.

Reklama

Naukowcy z Tybingi i Linzu przedstawili 4 lutego br. symulację komputerową, wedle której obroty szarej strefy wyniosą w bieżącym roku 338,5 mld euro, co odpowiada 12,2 proc. PKB. Jest to najniższy stan w okresie minionych ponad 20 lat; w roku 2013 obroty szarej strefy wyniosły 0,2 punktu procentowego więcej. Spadek ten jednak nie był tak duży jak w poprzednich latach.

Naukowcy ostrzegają, że o ile w minionych latach reforma rynku pracy, jak wprowadzenie pracy w minimalnym wymiarze godzin bez opodatkowania (mini-jobs), czyniło nielegalne zatrudnianie ludzi mniej atrakcyjnym, obecnie należy obawiać się całkowitego zwrotu. W bieżącym roku polityka nie zrobiła nic, by dalej aktywnie ograniczać pracę na czarno, zauważają eksperci.

Rząd strzela sobie w stopę

Spadek obrotów szarej strefy bierze się tylko i wyłącznie ze stabilnej koniunktury, zaznaczają Bernhard Boockmann z Tybingi i Friedrich Schneider z Linzu. - Ponieważ są dobre szanse na znalezienie normalnej pracy, ludzie nie mają czasu i motywacji do pracy na czarno - twierdzą naukowcy.

W najbliższych latach za sprawą uchwał rządu koalicyjnego nielegalne zatrudnienie będzie znów wzrastać, twierdzą eksperci. - Nie jest to żadne celowe działanie rządu, ale dzieje się to pośrednio, przez podrażanie regularnej pracy - twierdzi dyrektor instytutu w Tybindze. Płace minimalne we wszystkich branżach w RFN, przejście na emeryturę w wieku 63 lat czy wyższe składki na ubezpieczenie pielęgnacyjne sprawiają, że legalne zatrudnienie staje się mniej atrakcyjne. Summa summarum eksperci wyliczyli, że obroty szarej strefy gospodarczej wzrosną o 3 mld euro rocznie.

Jeszcze dotkliwsze w skutkach będzie to, że rząd nie ma żadnego pomysłu na wyrównanie tzw. zimnej progresji, czyli linearnego wzrostu podatków pożerających podwyżki płac. - To zwiększy obroty szarej strefy o 5,3 mld euro, jeżeli rząd nie uchwali jakiejś kompensacji - powiedział Boockmann.

Bronią się rękami i nogami przed ustawowymi płacami

Związki zawodowe uważają te obliczenia za niezbyt poważne. - Twierdzenie, że płace minimalne i emerytura od 63. roku życia zwiększą nielegalne zatrudnienie, to czysta spekulacja i nie ma odbicia w żadnych faktach - twierdzi członkini zarządu zrzeszenia DGB Annelie Buntenbach. - Dla ekspertów dobry jest każdy argument, żeby tylko podżegać nastroje przeciwko płacy minimalnej - powiedziała działaczka związkowa.

Lecz także Niemiecki Instytut Badań Gospodarczych (DIW) liczy się z tym, że rządowe plany reform zwiększą nielegalne zatrudnienie, bo legalna praca będzie droższa.

- To może przynieść taki efekt, że klientka będzie pytać fryzjerkę, czy ta nie mogłaby jej obciąć wieczorem włosów w domu - podaje przykład ekspert DIW ds. rynku pracy Karl Brenke w wywiadzie dla "Neue Osnabruecker Zeitung".

To miałoby fatalne skutki, o jakich już teraz mówi DGB. Związki zawodowe wychodzą z założenia, że już obecnie praca na czarno niszczy pół miliona regularnych miejsc pracy, szczególnie w branży budowlanej. - Firmy pracujące legalnie, płacące podatki i składki na świadczenia socjalne, muszą konkurować z cenami firm mających nielegalnych pracowników. Uczciwy wychodzi na głupka - twierdzi Harald Schroeer z Centralnego Zrzeszenia Branży Budowlanej.

W szarej strefie poruszają się także np. rodziny płacące do ręki babysitterkom czy pomocom domowym. W myśl obowiązujących przepisów są to czyny karalne ze względu na unikanie uiszczania świadczeń socjalnych.

dpa / Małgorzata Matzke, red.odp.: Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »