Jochen Bittner: Emigracja zarobkowa pozbawia Polskę nie tylko fachowców, ale i elity

Jochen Bittner, dziennikarz "Die Zeit", krytykuje swobodę podejmowania pracy w innych krajach. Według Bittnera, emigracja zarobkowa hamuje rozwój krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Deutsche Welle: Krytykuje pan swobodę podejmowania pracy za granicą. To odważne. Po upadku żelaznej kurtyny to, szczególnie w takich krajach jak Polska, "polityczna świętość".
Jochen Bittner*: - W ostatnich miesiącach zajmowałem się przede wszystkim Brexitem. Jednym z ważnych wątków była emigracja zarobkowa obywateli z Europy Środkowo-Wschodniej. Dochodziło do sytuacji, w których Unia Europejska była pod ogromną presją Polaków, którzy przyjeżdżali do Wielkiej Brytanii. Uważam, że tego nie można zlekceważyć. Doszedłem do wniosku, że rozumiem argument, iż migracja zarobkowa ma też negatywne skutki, które nie zostały złagodzone przez narodowe ustawodawstwo. Wydaje mi się, że byłoby z korzyścią dla Wielkiej Brytanii, gdyby rząd Polski w odpowiednim czasie zatwierdził płacę minimalną. Z drugiej strony, interesowała mnie sytuacja w krajach, z których wyjeżdża tyle młodych osób. Natrafiłem na badania, które pokazują, że sytuacja nie jest dobra. Szczególnie w Bułgarii i Rumunii.

Reklama

Nie ma wątpliwości, że pracownicy pochodzący z krajów Europy Środkowo-Wschodniej mają swój wkład w rozwój krajów, w których pracują. Ale czy hamują rozwój swoich własnych?
- To oczywiście jedynie domniemanie. Nie da się natomiast zaprzeczyć, że młodzi ludzie zawsze napędzają gospodarkę, są skarbnicą pomysłów. W Niemczech również martwimy się tym, że społeczeństwo się starzeje, że brakuje młodych ludzi. Jesteśmy krajem nowatorskim, ale na to trzeba pracować i nikt nie zastąpi młodych, twórczych umysłów.

Mówi pan często o drenażu mózgów ("braindrain"), o tym, że elity wyjeżdżają ze swoich krajów. Czy są liczby, które to potwierdzają?
- Nie znam dokładnych liczb, ale nawet jeżeli udział osób wykształconych wśród emigrujących nie byłby wielki, to i tak jest to ze stratą dla ich krajów. Spójrzmy np. na Rumunię. W ostatnich dziesięciu latach za pracą wyjechały z tego kraju trzy miliony osób i nawet jeśli osoby wykształcone to wśród nich tylko 20 proc., proszę sobie wyobrazić, jaka to znacząca liczba dla kraju, który ma 20 milionów mieszkańców.

Wróćmy jeszcze do Polski. Czy gdyby milion Polaków wróciło do kraju i zaczęło napierać na rynek pracy, nie oznaczałoby to katastrofy?
- Można na to spojrzeć i tak, ale z drugiej strony wielką katastrofą byłoby, gdyby polskiemu rządowi nie udało się stworzyć tylu miejsc pracy, by ludzie nie musieli wyjeżdżać za granicę. Bezrobocia nie da się zwalczyć w ten sposób, że wysyła się ludzi za granicę.

Ale czy, mimo wszystko, dla kraju nie ma pożytku z tego, że ludzie wyjeżdżają pracować w innych krajach? Sporo z zarobionych za granicą pieniędzy wraca przecież do kraju.
- To nie jest rozwiązanie długofalowe. Np. lekarz, który wykonuje w Anglii pracę pielęgniarza, ale i tak zarabia więcej niż pracując w szpitalu w swojej ojczyźnie, nie płaci w swoim kraju podatków. Wspiera wprawdzie swoją rodzinę, która tam została, ale na tym nie można opierać rozwoju gospodarki. Cel musi być inny, i taki był zamysł europejskiej integracji: zbliżyć Europę wschodnią i zachodnią. Takie wsparcie Zachodu pracownikami ze Wschodu temu nie służy. Jakość życia w Europie Środkowo-Wschodniej się nie poprawia, a na Zachodzie owszem.

W swoim tekście stawia pan odważne pytanie: czy w Polsce nastałyby konserwatywne rządy, gdyby po przystąpieniu do UE setki tysięcy młodych Polaków nie wyjechały z kraju?
- To miał być przyczynek do dyskusji. Chodziło mi o to, że gdyby młodzi ludzie nie wyjechali z kraju, to być może debata w Polsce byłaby inaczej ukierunkowana. W każdej debacie ważne są dobre pomysły. Ale jeżeli nie są trafnie formułowane, jeżeli brakuje konstruktywnej krytyki tych pomysłów, to kraj się zmienia.

To jak według pana rozwiązać ten problem?
- Mam taki spontaniczny pomysł teraz, kiedy rozmawiamy. Można by postępować tak samo, jak w przypadku euro, czyli, że pozwala się na migrację zarobkową tylko w obrębie krajów, które są gospodarczo na podobnym poziomie. Ludzie powinni mieć prawo do swobodnego przemieszczania się w Europie, ale być może decyzja o możliwości podejmowania pracy za granicą była nieco przedwczesna. Dlaczego? Bo prowadzi do pogłębiania różnic między krajami Unii Europejskiej.

rozmawiała Magdalena Gwóźdź, Redakcja Polska Deutsche Welle

* Jochen Bittner - prawnik, dziennikarz, publicysta. Od 2001 roku pracuje w redakcji politycznej "Die Zeit". W latach 2007-2011 był korespondentem w Brukseli. Od 2013 roku publikuje również w "The International New York Times".

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »