Australia dla każdego

Choć Antypody wydają nam się tak odległe, że wręcz nieosiągalne, to jednak podróż na drugą półkulę jest całkiem realna. Wystarczy wiza studencka, o którą jest dość łatwo, a do tego uprawnia do podejmowania pracy.

Na początek trzeba sobie powiedzieć "dogaduję się po angielsku, więc jadę", a potem tylko wyrobić wizę i zaopatrzyć się w gotówkę potrzebną "na start".

Wbrew pozorom, formalności wymagane przez ambasadę australijską, której najbliższa placówka jest w Berlinie, są minimalne.

Nie trzeba nawet jechać osobiście, wystarczy wypełnić elektroniczny wniosek i przesłać przeskanowane dokumenty, m.in. stronę paszportu ze zdjęciem.

Jeśli celem naszego wyjazdu jest praca, najlepiej skorzystać z wizy studenckiej (chociaż studencka, to nie ma ograniczeń wiekowych!) czyli takiej, która daje nam status studenta w Australii (co wiąże się z zapisaniem do tamtejszej szkoły, a to z kolei zmusza nas do pokrycia czesnego), ale też pozwala legalnie pracować. Koszt wizy to ok. 500 złotych.

Na początek

Czas oczekiwania na wizę to około dwa tygodnie, warto zatem już wcześniej pomyśleć o rezerwacji biletu i zapoznać się z dostępnymi ofertami. Jeśli chodzi o bilet lotniczy, to do Sydney dolecimy za około 3000 złotych. Na miejscu trzeba poszukać jakiegoś lokum.

Reklama

Jeśli ktoś jeszcze w Polsce zdecyduje się skorzystać z pomocy agencji organizującej podróże do Australii, może liczyć z jej strony na pomoc w znalezieniu mieszkania. Ci, którzy działają na własną rękę, szukają mieszkań w prasie i przez internet. Można też na początek skorzystać z hostelu, ale to dość drogi nocleg, bo w granicach 20-30 dolarów (1 AUD - 3,20 zł) za łóżko w pokoju wieloosobowym.

Najlepszym rozwiązaniem jest wynajęcie pokoju w tak zwanym mieszkaniu studenckim (ok. 150 dolarów australijskich na tydzień), gdzie dodatkowym atutem jest możliwość poznania nowych ludzi, a wszelkie znajomości są bardzo przydatne w poszukiwaniu pracy. Bardziej wymagający mogą się zdecydować na kawalerkę, będzie ich to kosztować jakieś 250 AUD tygodniowo. W każdym jednak wypadku musimy pamiętać o zapłaceniu kaucji równej miesięcznemu czynszowi.

Praca, referencje i świadectwa


Australia to kraj z bardzo niskim bezrobociem, w którym łatwo znaleźć pracę. Jednak wiza studencka oficjalnie pozwala na podjęcie pracy tylko na pół etatu, chyba że są wakacje, wtedy śmiało możemy pracować na cały etat. Na szczęście, realia pokazują, że nie ma problemu, aby pracować więcej. Bez względu na rodzaj i formę pracy, musimy wyrobić sobie australijski numer podatkowy (Tax File Number).

Australijczycy najchętniej zatrudniają "z polecenia", więc warto poznawać ludzi i mówić, że poszukuje się pracy, bo to najskuteczniejsze pośrednictwo. Poza tym, wiadomo, ogłoszenia, internet i chodzenie od jednego miejsca do drugiego, roznosząc cv. Przeciętne wynagrodzenie za godzinę waha się między 10 a 20 dolarów, bez względu, czy pracuje się w barze, sklepie, na stacji benzynowej, jako sprzątacz, dostawca pizzy czy jako opiekunka.

To, co może nam się wydać dziwne, to fakt, że Australijczycy kochają wszelkiego rodzaju zaświadczenia i papierki, potwierdzające ukończone kursy. Chcesz pracować na budowie, musisz zrobić White Card (kurs bhp), chcesz być kelnerką, zrób kwalifikacje Responsible Service of Alcohol, a wszystko, oczywiście, płatne, jakieś 100-150 dolarów.

Za ile?


Australia do tanich nie należy. Kaucja za mieszkanie, czynsz, kursy, bieżące wydatki - do czasu znalezienia pracy trzeba się zorganizować. A i poszukując zajęcia, pieszo wszędzie nie dojdziemy - na tygodniowy bilet komunikacji miejskiej wydamy 30-50 dolarów. Ceny żywności są do przyjęcia, np. 3 dolary za chleb, 2 za mleko, paczkę makaronu kupimy za dolara. Wyjście do restauracji to już wydatek przynajmniej 15 dolarów, a piwo w pubie wypijemy za 5 AUD.

Jeśli chcemy zwiedzić kontynent, lepiej wypożyczyć samochód. Ceny paliwa są stosunkowo niskie, więc podróż wychodzi taniej niż pociągiem, zwłaszcza gdy podróżujemy w kilka osób. Aby zaoszczędzić na noclegu, warto skorzystać z kempingu. Standard jest różny, za te dobrze wyposażone, z zadbanymi łazienkami, kuchnią i pralką, zapłacimy 10-15 AUD za osobę, ale są też kempingi bezpłatne. Wybierając się na wycieczkę, pamiętajmy o zaopatrzeniu się w wodę, która jest dość droga, więc najlepiej od razu kupić zgrzewkę w supermarkecie.

Moje Antypody!


Ania nie potrafi długo usiedzieć w jednym miejscu. Dlaczego zdecydowała się na Australię? Bo ciepło, ciekawie, a dodatkowo owy kontynent był marzeniem jej chłopaka. Pracowali w Sydney osiem miesięcy, a dziewiąty miesiąc pobytu poświęcili podróżom. - Cztery tygodnie na zwiedzanie kontynentu to stanowczo za mało! - oświadcza Ania. Wrażenia? Świat w pigułce, z jednej strony to niezamieszkała kraina pełna kangurów, z drugiej - mała Azja, gdyż można odnieść wrażenie, że Koreańczyków, Japończyków i Chińczyków jest więcej niż rodzimych mieszkańców.

Energiczna Polka pracowała w restauracji oraz na recepcji hotelowej. Jako że w tym drugim przypadku była zatrudniona na umowę o pracę, dostała zwrot podatku - prawie 1000 dolarów. Jej chłopak jest programistą, a więc fachowcem bardzo poszukiwanym w Australii. - Niestety, za każdym razem, kiedy pracodawca słyszał, że jest na wizie studenckiej, odmawiał zatrudnienia - wspomina Ania.

Formalności pomogło parze załatwić biuro zajmujące się organizacją wyjazdów do Australii. - Jesteśmy bardzo zadowoleni za współpracy - mówi Ania. - Agencja załatwiła nam również pokój w mieszkaniu studenckim. Współlokatorzy byli świetni, więc zostaliśmy tam całe osiem miesięcy - dodaje.

Chociaż Ania od kilku miesięcy jest już w Polsce, cały czas tęskni za wakacyjną aurą. - Mówili, że to najgorsze lato od 50 lat, ale było wspaniale! - wspomina.

- Nawet gdy padał deszcz, było pięknie, jasno i słonecznie. A zima? Jeśli ktoś tak jak ja nie lubi śniegu, to będzie zachwycony przynajmniej kilkunastostopniowymi temperaturami. Warto dodać, że w okolicy Sydney jest mnóstwo pięknych miejsc, więc nawet pracując, zawsze znajdzie się czas na wyjazd tu czy tam, dzięki czemu ma się wrażenie pobytu na niekończących się wakacjach. - Co tu dużo mówić, Australia jest cudowna! - zachwyca się Ania. - Gorąco polecam!

Aleksandra Pieczyńska

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »