Znaleźć pracę poprzez portal LinkedIn

Możecie mówić, że jestem staromodna. Mam 51 lat i ciągłe kłopoty z technologią XXI wieku. Czasami wręcz stawiam jej opór. Krzywiłam się, gdy kilka lat temu zaczęłam dostawać pierwsze zaproszenia na portal LinkedIn. Zastanawiałam się, czy to konieczne. Niechętnie poświęciłam pięć minut, by pobieżnie przejrzeć jeden z e-maili z zaproszeniem i podać podstawowe informacje o sobie. Potem jednak przestałam wchodzić na tę stronę.

Od tamtej pory co jakiś czas dostawałam zaproszenia i wiadomości. Często je ignorowałam lub odkładałam na później. Facebook był bardziej atrakcyjny, bo miał zdjęcia, gry i grupy fanów, więc spędzałam na nim więcej czasu. Zebrałam ponad 200 "znajomych", kilkakrotnie zmieniałam moje dane profilowe i umieściłam tam linki do moich artykułów.

Jak wdrożyć ruchomy czas pracy

10 wskazówek, jak lepiej pisać teksty użytkowe

7 najważniejszych rzeczy, by znaleźć pracę

Jak dostać najlepsze referencje

Odkąd 10 miesięcy temu zaczęłam pisać na temat przywództwa i kariery, wszyscy doradcy zawodowi, z którymi rozmawiałam, od trenerów, headhunterów, po osoby rekrutujące studentów, mówili mi, że LinkedIn jest podstawowym narzędziem pomocnym w szukaniu pracy. Wiadomości o ostatnich osiągnięciach, ambicjach i nowej sytuacji zawodowej można oznajmić setkom, jeśli nie tysiącom, kolegów, szefów i potencjalnych pracodawców. Oprócz tego profil na LinkedInie może służyć jako magnes dla rekrutujących, którzy traktuję ten portal jako kopalnię kandydatów.

Stwierdziłam, że zwrócę się do eksperta po fachową porady, jak poprawić mój profil na LinkedInie i maksymalnie wykorzystać możliwości, jakie daje ten serwis. Swoimi doświadczeniami spisanymi w formie poradnika chcę się podzielić z moimi czytelnikami. Jeżeli mi się to udało, to każdemu może się udać.

Jako dziennikarka mogłam zacząć od rozmowy z osobą pracującą dla LinkedIna, doradcą zawodowym i rzecznikiem serwisu, Kristą Canfield. Przez dwie godziny rozmawiała ze mną cierpliwie przez telefon, opowiadając o pierwszych krokach na portalu. Szybko odkryłam, że ta strona daje tyle różnych możliwości, że o korzystaniu z niej będę musiała napisać więcej niż jeden artykuł.

Będzie to więc pierwszy z serii artykułów - coś w rodzaju LinkedIn dla początkujących.

Po pierwsze, URL, czyli nasz adres w internecie. Nie miałam zielonego pojęcia, że można go zmienić. Na LinkedInie można tak ulepszyć adres internetowy, by wyskakiwał wyżej w Google. Nie jest to łatwe w przypadku osób z pospolitym nazwiskiem. Gdy się ma jednak bardziej charakterystyczne nazwisko, jak na przykład mój mąż Clive Helfet, to można sobie wybrać wybrać adres internetowy na LinkedInie, który będzie eleganckim zestawieniem imienia i nazwiska bez żadnych spacji. Imię i nazwisko będą umieszczone po słowach "linkedin.com/in/". Adres URL można na swoim profilu edytować w części Profil publiczny. Canfield radzi, by najpierw spróbować imienia i nazwiska, potem nazwiska i imienia, a w razie potrzeby dodać drugie imię. System podpowie, czy pierwszy wybór jest już zajęty. Moje imię jest pospolite, więc mój adres URL składa się z mojego imienia, pierwszej litery drugiego imienia (C) i nazwiska bez znaków przestankowych i spacji. Możecie to sprawdzić, wchodząc na stronę http://www.linkedin.com/in/susancadams.

Dalej nadszedł czas, by dodać strony internetowe, gdzie prezentowałam moje publikacje. Dla dziennikarzy jest to pewnie łatwiejsze niż dla ludzi innych zawodów, ponieważ nasze publikacje są zamieszczane online wraz z gotowymi adresami internetowymi. Canfield poradziła, żebym umieściła ogólny adres strony "Forbesa" i dwóch artykułów, z których jestem szczególnie dumna. Dla projektantów lub fotografów jest to szansa, by dołączyć link do własnych stron, gdzie pokazują swoje osiągnięcia. Handlowcy mogą podać link do swoich klientów.

Następnie nadszedł czas, by opisać krótko moją karierę zawodową. Z początku mnie to przytłoczyło. Pomogła mi jednak Canfield, która poradziła, bym wymieniła tematy artykułów, nad którymi pracuję oraz podkreśliła, jaki typ artykułów najbardziej lubię pisać i redagować. Dodała, żebym wymieniła szeroki ich zakres, używając możliwie wielu słów i zwrotów kluczy, nawet jeżeli nie mam doświadczenia bezpośrednio w tych dziedzinach. Mam doświadczenie w pracy w radiu i telewizji, więc headhunterzy mogą mnie wziąć pod uwagę, szukając kogoś, kto poprowadzi szkolenie na temat mediów. Na końcu opisu kariery zawodowej umieściłam więc zdanie "Chętnie poprowadzę szkolenia na temat mediów". Zapytałam się, jak długi powinien być taki opis, na co Canfield odpowiedziała, że ważniejsza jest jakość, a nie ilość. Na prośbę o podanie liczby słów zasugerowała 100 do 300 słów. Zamknęłam się w 133 słowach, czując, że się trochę rozpisałam.

Dalej czekały mnie referencje. Canfield zrobiła mi na ten temat miniwykład. Powiedziała, że pozytywne opinie na nasz temat rozprzestrzeniają się po internecie jak wirusy. Z początku nie bardzo wiedziałam, co ma na myśli. Canfield szybko wyjaśniła, że jeżeli dostanę referencje od szefa, to zobaczą je nie tylko moi znajomi, ale także 138 kontaktów mojego szefa. Jak już będę gotowa, by poprosić o referencje, powinnam zadbać, by znalazło się w nich dużo konkretów na temat moich umiejętności i dokonań. Canfield poradziła, że najlepiej jest napisać referencje samemu i poprosić daną osobę o sprawdzenie ich i opublikowanie.

W pierwszej kolejności powinnam jednak powiększyć grono znajomych. Przed pierwszą rozmową telefoniczną z Canfield na początku ubiegłego tygodnia miałam skromniutkie 39 kontaktów. Była to lista osób przypadkowych, wśród których znalazł się 23-letni informatyk - syn mojej koleżanki, grupka dalszych znajomych ze studiów i zaledwie paru liczących dziennikarzy, którzy mogliby mnie zatrudnić lub polecić na jakieś konkretne stanowisko. Zajęło to sporo czasu, ponieważ Canfield rozsądnie doradziła, bym do każdej osoby wysłała bardziej osobiste zaproszenie. Posłuchałam jej, ponieważ sama obruszam się za każdym razem, gdy od znajomego lub kolegi dostaję szablonowy e-mail: "Chciałbym Cię dodać do grupy kontaktów na portalu LinkedIn". Pisanie osobistych wiadomości, nawet krótkich, pochłania jednak czas i energię, więc można się zmęczyć już po pierwszych kilkunastu. Wiele osób odpowiedziało na moje zaproszenia, część chciała nawiązać rozmowę na czacie lub spotkać się. Zwiększyłam liczbę kontaktów do 87 i z dwoma osobami umówiłam się na lunch lub drinka.

Canfield dała mi jedną wskazówkę co do szukania kontaktów. W prawym górnym rogu ekranu znajduje się pole wyszukiwania i słowo "Zaawansowane". Kliknij "Zaawansowane" i w prawym górnym rogu ekranu podaj swoje stanowisko. Po lewej stronie jest pole "Lokalizacja", przy pomocy którego można zawęzić wyszukiwanie do osób w promieniu 40-80 km lub do jednego kodu pocztowego. Dzięki temu dotrzesz do swoich konkurentów na danym obszarze. Canfield mówi, że powinno się nawiązać kontakt z możliwie największą liczbą osób.

Pracując nad poszerzeniem liczby kontaktów, wypełniłam sekcję "Doświadczenie", w której podałam zajmowane w przeszłości stanowiska wraz z krótkim opisem obowiązków. Na koniec wyciągnęłam spisany 15 lat temu życiorys, by podeprzeć się wieloma zgrabnymi zwrotami, które kiedyś napisałam.

Jestem powoli gotowa, by poprosić kilku szefów o napisanie dla mnie referencji. Potem będę poszerzać grono znajomych i przygotowywać się do kolejnej sesji z Canfield. To powinno zaowocować kolejnym tekstem w mojej miniserii artykułów na temat wykorzystania portalu LinkedIn jako narzędzia rozwoju zawodowego.

Osiem wskazówek, jak odnieść sukces na rozmowie kwalifikacyjnej i zdobyć pracę

Susan Adams

Forbes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »