Zatrzymano przedsiębiorcę, który wykorzystywał ludzi do pracy przymusowej

Funkcjonariusze Morskiego Oddziału Straży Granicznej zatrzymali 42-latka, który wykorzystywał Polaków oraz cudzoziemców do pracy przymusowej na budowach. Jego ofiarą padło co najmniej 540 osób, którym nie wypłacono przynajmniej 4,5 mln zł pensji i innych świadczeń.

O zatrzymaniu 42-latka poinformował we wtorek Andrzej Juźwiak rzecznik prasowy Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku, która to formacja pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prowadzi śledztwo w tej sprawie. Juźwiak wyjaśnił, że na ślad przestępczej działalności 42-latka Straż Graniczna natrafiła przed rokiem, przy okazji kontroli firmy, którą prowadził w powiecie wejherowskim w Pomorskiem. Funkcjonariusze ustalili, że mężczyzna - m.in. z pomocą ogłoszeń - znajdował do pracy na budowach Polaków oraz obywateli Ukrainy, Białorusi, Gruzji i Mołdawii.
Osoby te były początkowo zatrudniane w firmie mężczyzny, gdzie - jak wyjaśnił Juźwiak - wybierano spośród nich tych najbardziej zdeterminowanych (np. bardzo potrzebujących pracy), posłusznych i podatnych na wpływy oraz manipulacje. Takich pracowników firma mężczyzny wysyłała do pracy na budowy wgłąb Polski lub w Szwecji.

Nie podpisywano z nimi umów o pracę lub sporządzano je w niezrozumiałym dla nich języku, często zabierano im paszporty i inne dokumenty, a wynagrodzenia nie wypłacano wcale lub tylko w drobnej części. 

Reklama

"Gdy upominali się o zapłatę, grożono im deportacją lub fałszywie oskarżano o kradzież, wysyłając zawiadomienia do organów ścigania" - poinformował Juźwiak. Dodał, że 42-latek "organizował obowiązkowe odprawy pracownicze, na których zastraszał pracowników, poniżał ich, ubliżał, a nawet bił".

Jak ustalono w śledztwie, od 2016 roku do jesieni br. 42-latek wykorzystał do pracy przymusowej przynajmniej 540 osób, a suma niewypłaconych im pensji i innych świadczeń osiągnęła co najmniej 4,5 mln zł.

Organizator procederu wykorzystywał te pieniądze inwestując je w swoją legalną działalność gospodarczą. Jak wynika z ustaleń śledztwa, pomagały mu w tym dwie kobiety - 40- i 61-latka, które - próbując ukryć źródło pochodzenia pieniędzy - dokonywały dziesiątków przelewów między kilkunastoma swoimi rachunkami bankowymi.

Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, poinformowała we wtorek, że 42-latkowi przedstawiono zarzut handlu ludźmi, za popełnienie którego grozi nie mniej niż 3 lata więzienia. Obu kobietom zarzucono pranie brudnych pieniędzy zagrożone karą do lat 10 więzienia.

Wawryniuk poinformowała, że podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzuconych im czynów.

Sąd, na wniosek prokuratury, aresztował mężczyznę, a wobec kobiet zastosowano poręczenia majątkowe w kwotach 200 tys. zł oraz 100 tys. zł, dozór policji i zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi, a także zakaz opuszczania kraju.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »