Zagraniczni pracodawcy zarzucili sieć na nasz rynek

Kilka lat temu markety w Wielkiej Brytanii intensywnie rekrutowały polskich pracowników. Czy teraz to samo dzieje się w Niemczech?

Supermarkety to najwięksi pracodawcy nad Renem. Sama sieć Lidl zatrudnia ponad 50 tys. osób, a konkurencyjna Aldi - dwa razy tyle. Niestety sukces wielu sieci oparty jest na ciężkiej pracy najgorzej opłacanych pracowników. W raporcie działającego przy Komisji Europejskiej projektu Socrates z 2003 r. czytamy: "Warunki pracy są widoczne jak na dłoni: pracownice i pracownicy (...) muszą wykonywać złożone czynności: te same osoby, w większości kobiety, rozpakowują towar, układają go na półkach, rozmawiają (krótko) z klientem, siedzą przy kasach". Choć od publikacji raportu wiele się zmieniło, a prężnie działające za Odrą związki zawodowe stale walczą o lepsze warunki zatrudnienia, praca "na kasie" w Niemczech nadal nie należy do lekkich.

Reklama

Nie tylko na kasie

Pracownicy fizyczni (pakowacze, kasjerzy) w marketach mogą liczyć na zarobki w wysokości od 8,1 do 10,2 euro (35-45 zł) brutto na godzinę. Osoby z dłuższym stażem pracy i większym doświadczeniem zarobią na tych stanowiskach ok. 13 euro (57 zł) na godzinę. Chętnie przyjmowani są też stażyści i praktykanci.

Poszukują ich obecnie np. Aldi, Penny Markt, Karstadt. Nie dostaną jednak więcej, niż wynosi stawka minimalna - 7,79 euro (35 zł) w landach zachodnich i 6,89 euro (30 zł) na wschodzie kraju. Wymagania to komunikatywna znajomość języka niemieckiego, schludny wygląd, atutem będzie też doświadczenie w handlu. Znajomość zagadnień branżowych jest wymagana w szczególności w marketach specjalistycznych: budowlanych (Praktiker, Obi) czy obuwniczych (Deichmann). Jednak praca w niemieckim sklepie to nie tylko "kasa", ale też stanowiska IT, kierownicze, obsługa poszczególnych działów (np. AGD, foto, ogrodnictwo), praca w magazynie, biurze, ochronie, marketingu czy przy tłumaczeniu. Zarobki rosną wraz z rangą stanowiska - magazynier zarobi 7,5 euro (33 zł) na godzinę, pracownik działu ok. 9 (40 zł), a zastępca kierownika sklepu 15 euro (65 zł).

Nie zabiegają o pracowników

Aby zdobyć posadę w markecie, trzeba się wykazać inwencją. Po zniesieniu barier na niemieckim rynku pracy wcale nie doszło do masowej rekrutacji polskich pracowników. O możliwości pracy u zachodnich sąsiadów milczą strony polskich oddziałów sieci, co zastanawia, gdy przypomnimy sobie dziesiątki ofert pracy w Anglii na stronach Tesco.

Posucha panuje również w polskich portalach z ogłoszeniami. W lipcu na jednym z popularnych serwisów jedyna (!) taka oferta skierowana była do osób z orzeczeniem o niepełnosprawności i dotyczyła pracy przy liczeniu i skanowaniu towarów w jednym z niemieckich hipermarketów. Firma oferowała kontrakty trwające maksymalnie sześć miesięcy, zakwaterowanie i szkolenie, wymagana była jedynie komunikatywna znajomość języka.

Papierowe CV do lamusa

Jak więc szukać pracy w Niemczech? Popularne dotychczas roznoszenie CV po wybranych sklepach może już nie wystarczyć, ponieważ coraz więcej sieci marketów odchodzi od takiego modelu rekrutacji. Nie tylko w Aldim, ale też w Lidlu, Obi, Plusie czy Netto preferowane jest składanie aplikacji online. Ma to swoje plusy - osoby mieszkające w przygranicznych miejscowościach lub dopiero rozważające wyjazd mogą kandydować przez internet i czekać na sygnał od pracodawcy. Są też minusy: przede wszystkim mniejsze są szanse na pracę po dostarczeniu CV do lokalnego marketu czy "rozmowie z kierownikiem".

Na szczęście system obsługi aplikacji jest w większości przypadków maksymalnie uproszczony: po wybraniu interesującej nas ścieżki kariery (praktyki, praca dla absolwentów, kasa, stanowiska kierownicze) wystarczy załadować podanie o pracę. Czasem konieczny jest też list motywacyjny lub wypełnienie kwestionariusza, w którym odpowiemy na pytania o wykształcenie, znajomość języków czy doświadczenie. Poza aplikacją online przez strony sklepów warto przeszukiwać też niemieckie portale z ogłoszeniami o pracy (np. Monster.de, Jobscout24.de).

Telefon, spotkanie, szkolenie

Kolejnym etapem rekrutacji jest rozmowa telefoniczna (dziś często wypierana przez e-mail) i spotkanie w wybranym sklepie, podczas którego sprawdzone zostaną informacje podane przez nas w zgłoszeniu. Dostaniemy też bliższe dane dotyczące zarobków (na stronach internetowych sieci najczęściej ich nie ma). W przypadku stanowisk niższego szczebla pozostaje nam tylko szkolenie, trwające od kilku dni do kilku tygodni. Często po jego ukończeniu dostajemy za nie wynagrodzenie jak za zwykły dzień pracy, jednak nie jest to regułą. Warto zapytać o to pracodawcę przed podjęciem np. kilkutygodniowego treningu. Największe szanse na pracę są przed świętami i w okresie urlopowym, choć na niektórych stronach marketów możemy zaznaczyć, że ofertą będziemy zainteresowani nawet za kilka miesięcy. Wtedy wystarczy tylko oczekiwać na telefon.

Julitta Nowik

Praca i Życie za Granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »