"Wracamy do biura jako pracownik, a nie jako matka"

Julia Kubisa z Fundacji MaMa opowiada o prawach młodych mam i radzi, co zrobić, kiedy przepisy zostaną złamane.

Anna Tomczyk: Czy prawa młodych matek do pracy są często naruszane?

Julia Kubisa: Jest to rzeczywiście zauważalne zjawisko. Spotykają się z tym związki zawodowe, organizacje, które świadczą nieodpłatne usługi prawne, stowarzyszenia antymobbingowe. Młode matki są jedną z najliczniejszych grup, które zgłaszają się z prośbą o pomoc.

To najczęściej zwolnienia z pracy?

- Są róże formy naruszeń prawa pracy. Zdarza się, że młode mamy zostają przenoszone na inne stanowisko, ogranicza się im dostęp do szkoleń, obcina premię czy odsuwa od bardziej odpowiedzialnych zadań, argumentując: "teraz już się nie nadajesz", "już nie jesteś pełnowartościowym pracownikiem".

Reklama

Chodzi o to, że kobieta jest mniej dyspozycyjna?

- Niektórzy pracodawcy się tego obawiają. Uważają, że młoda mama ma mniejsze poczucie odpowiedzialności za pracę, ponieważ interesuje ją głównie dziecko. Spodziewają się, że będzie wciąż rozmawiała przez telefon, sprawdzała, co u niego słychać, że będzie brała zwolnienia. Tymczasem młode mamy czy młodzi rodzice, często zauważają, że lepiej organizują czas, pracują efektywniej, bo wiedzą, że muszą wyjść o określonej godzinie, żeby odebrać dziecko od opiekunki czy ze żłobka. Nie robią niepotrzebnych przerw. Widzą też większy sens w rzetelnym wykonywaniu obowiązków.

Czy część obowiązków można wykonywać z domu?

- Dobrym rozwiązaniem dla młodych matek może być telepraca, czyli praca projektowa. Dosyć szybko została przyjęta w polskim prawie za zgodą wszystkich zainteresowanych stron - pracowników, pracodawców i związków zawodowych. Polega na zmianie organizacji pracy. Część lub wszystkie obowiązki wykonuje się z domu i raz na jakiś czas zdaje się relację szefowi, utrzymuje się też kontakt telefoniczny i mailowy. Teoretycznie jest to dobre rozwiązanie, ale w praktyce budzi zastrzeżenia - takiej osoby nikt na bieżąco nie kontroluje, nie wiadomo więc, jaka jest jakość i wydajność jej działań.

Jak przekonać do takiego rozwiązania?

- Rzetelną pracą. Ale jeżeli ktoś ma poważne uprzedzenia, to nie wystarczy. Moja koleżanka dostała wypowiedzenie po tym, jak przeszła na formę telepracy. Sprawa otarła się o sąd, w końcu wynegocjowała przejście na urlop wychowawczy.

Jak reagować, kiedy szef naruszy nasze prawa? Porozmawiać z nim? Postraszyć?

- Na pewno porozmawiać - wykazać się jak najlepszymi chęciami pozostania w pracy i wypełniania swoich obowiązków. Warto też poszukać fachowych, nieodpłatnych porad prawnych; sprawdzić, czy w firmie jest związek zawodowy; zgłosić się do organizacji pozarządowej. Niestety takie sprawy czasem trafiają w końcu do sądu pracy. Najlepiej więc mieć wszystko na piśmie. Wtedy można pokazać, jaki był przebieg sprawy. Formuła prowadzenia korespondencji jest bardziej zobowiązująca. Czasem przełożeni zdają sobie wtedy sprawę z tego, że posunęli się za daleko.

Kariera czy rodzina? Dołącz do dyskusji

Czy część winy nie leży czasem po stronie kobiet, które tłumaczą swoje spóźnienia i nieobecności dzieckiem?

- Wracamy do biura jako pracownik, a nie jako matka. Kiedy kobieta powie: "dziecko miało dzisiaj kolkę", jest klasyfikowana jako taka, która cały czas o nim myśli. Trzeba uważać na to, co mówi się w pracy. Warto zostawić sobie takie tłumaczenie niedyspozycyjności na bardziej krytyczne okazje. Nie tylko młode matki spóźniają się do pracy. Ludzie idą do dentysty, mają kaca, ale nie mówią: "jestem dzisiaj strasznie niewyspany, bo grałem całą noc na komputerze", bo wyszliby na osobę niepoważną.

Czy polityka państwa ma wpływ na sposób traktowania młodych matek?

- Tak, niestety ta polityka cały czas kuleje. Chociaż w tym roku pojawiły się śmielsze sygnały ze strony ekipy rządzącej i innych partii, że warto inwestować w żłobki i przedszkola. Do tej pory opiekę nad dzieckiem traktowano jako prywatny problem każdej rodziny.

- Jeżeli państwo zainwestuje w żłobki i przedszkola, pokaże, że aktywizacja zawodowa kobiet jest ich priorytetem, to pracodawcy dostaną sygnał, że są tak samo wartościowe, jak każdy inny pracownik.

Czy kobiety są świadome swoich praw?

- Większość pracowników nie jest świadoma tego, co im przysługuje. Jeżeli chodzi o zarządzenia dotyczące urlopu macierzyńskiego, to one są dobre w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. Jest on pełnopłatny i dosyć długi. Jednak poziom przestrzegania prawa pracy jest w Polsce bardzo niski. Mamy dobre zapisy na papierze, które nic nie znaczą. Chociaż i u nas zdarzają się luki prawne. Znam osobę, która zaszła w ciążę, kiedy pracowała na zastępstwo i została zwolniona - kobiety, które pracują na zastępstwo już nie są chronione.

Czy warto kontaktować z pracodawcą podczas urlopu macierzyńskiego?

- Zdecydowanie warto zadzwonić, wysłać maila, może nawet przyjść do pracy, żeby pokazać dzidziusia - to zawsze wzbudza zainteresowanie. Jeśli będziemy utrzymywać kontakt ze współpracownikami czy z przełożonymi, to wytrącamy argument, że nie wiemy, co się działo. Zresztą zazwyczaj podczas kilku miesięcy nie ma tylu rewolucji - ani technologicznych, ani dotyczących poziomu wiedzy.

Czy zwracają się do państwa także kobiety, które nie mogą sobie poradzić z presją społeczną? Słyszą, że są wyrodnymi matkami, bo wolą wrócić do pracy zamiast siedzieć z dzieckiem?

- Urlopy wychowawcze są w Polsce bezpłatne, uważam więc za dużą bezczelność nagabywanie matek, że powinny zostać w domu. One chcą zarabiać pieniądze dla swojego dziecka. Ale przecież każdy wie najlepiej, jak powinno być. Tylko zwykle nie oferuje pomocy. Nasza fundacja wszystkimi swoimi akcjami stara się promować suwerenność matek. Anna Pietruszka prowadzi warsztaty w ramach Koła Gospodyń Miejskich, porusza kwestie, jak sobie radzić z presją, jak dzielić się obowiązkami domowymi, co zrobić, żeby mieć poczucie, że się spełniają i zawodowo i rodzinnie i żeby mieć jeszcze trochę czasu dla siebie.

Reasumując, radzi pani młodym mamom aktywizację zawodową?

- Ja im radzę wolny wybór. Jest wiele szczęśliwych mam na urlopach wychowawczych. Jeśli mają na to ochotę i możliwości, to czemu nie? Jednak jeśli chcą wracać do pracy, to zależy mi na tym, żeby nie czuły z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia i żeby nie czuły, że są gorszymi pracownikami, bo nie są.

Rozmawiała Anna Tomczyk

Szukasz pracy? Przejrzyj oferty w serwisie Praca INTERIA.PL

Kariera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »