Walka o pracownika zaczyna iść w nowym kierunku. Firmy coraz częściej inwestują w uczniów

​Od kilku lat pracodawcy pozyskują pracowników na etapie wyższych uczelni. Ale deficyt kandydatów, będących u progu kariery, stale się pogłębia. Dlatego firmy zaczynają już interesować się najzdolniejszymi uczniami szkół średnich. Nie proponują im konkretnych stanowisk, ale często oferują szkolenia lub płatne staże. Wybrany adept prosto po skończeniu liceum lub na początku studiów, o ile je jeszcze podejmie, może liczyć na atrakcyjną posadę. Szczególnie centra usług wspólnych wykazują ogromne zapotrzebowanie na młodych ludzi ze znajomością choćby jednego języka obcego. W zależności od sektora poszukiwane są też talenty analityczne, informatyczne i matematyczne. Zainteresowaniem cieszą się także przyszli elektrycy oraz technicy budownictwa.

Jak przewiduje Sebastian Sala z międzynarodowej firmy rekrutacyjnej Antal, niedobór pracowników w krajach UE nasila się w związku z postępującym procesem starzenia się społeczeństwa. Ten problem dotyczy nie tylko Polski, ale również m.in. Niemiec, Francji czy Węgier. Dlatego firmy w Europie coraz częściej szukają dobrych, przyszłych kandydatów do pracy już na etapie edukacji szkoły średniej. Nowy trend polega przede wszystkim na wyłanianiu najzdolniejszej młodzieży poprzez różnego rodzaju konkursy, organizowane w ramach współpracy przedsiębiorstw z placówkami edukacyjnymi.

Reklama

- Uczniowie mają do rozwiązania zadanie związane np. z rozwojem określonego produktu w danej firmie, ułożeniem planu działań komunikacyjnych pod określony projekt lub tłumaczeniem tekstu, jeżeli dla pracodawcy kluczowe są akurat zdolności językowe. Najlepsi mogą otrzymać później oferty praktyk, które często bywają płatne. Niektórzy odbywają je w wakacje. Rozwiązania mogą być naprawdę różne, ponieważ każda firma ma swój sposób poszukiwania i rekrutowania młodych ludzi do pracy - mówi Sala.

W opinii eksperta, młodzież na dość wczesnym etapie kształcenia otrzymuje możliwość łączenia teorii z praktyką. I to jest dla nich ogromna wartość. Najzdolniejsi uczniowie mogą również spodziewać się propozycji stałej współpracy lub szkoleń, związanych z ich zainteresowaniami. Najczęściej dofinansowują je duże, międzynarodowe marki na rynku.

- Z najlepszymi adeptami pracodawcy będą później utrzymywali stałe kontakty, planując ich ścieżki zawodowe w swoich organizacjach. Oczywiście decyzja o ewentualnym powrocie do danej firmy po zakończeniu edukacji wciąż pozostaje po stronie młodego człowieka. Według mnie, w ten sposób przedsiębiorstwa nie zobowiązują w żaden sposób uczniów do zachowania wobec nich lojalności. Tym samym nie zamykają im innych dróg do spełniania marzeń. Nie chodzi przecież o to, żeby do czegokolwiek zmuszać młodzież, ale dać jej więcej możliwości - zapewnia Sebastian Sala.

Ekspert dodaje również, że firmy nie mają na celu wpychać młodych ludzi w tzw. "wyścig szczurów" czy też specjalnie ich kierunkować. Zależy im raczej na promocji swojej marki. Oczywiście odkrywanie świata zawodowego przed młodzieżą jest sporą inwestycją czasu i pieniędzy, ale według Sebastiana Sali, pracodawcy raczej nie obawiają się nietrafionych wyborów. Poświęcanie uwagi najmłodszym i najbardziej ambitnym ludziom zawsze się opłaca, bo m.in. wnoszą oni do firmy wartość dodaną w postaci znajomości najnowszych trendów i rozwiązań.

- Jeżeli firma decyduje się na program dla uczniów szkół średnich, to na niej spoczywa też odpowiedzialność za przekazywanie określonej wiedzy. Młodzież szkół zawodowych, ekonomicznych czy technikum zawsze musiała odbywać praktyki w różnych zakładach pracy. Ale poświęcano mniej uwagi na ich rozwój. W przeszłości staż często wiązał się z parzeniem szefowi herbaty lub kawy, ale te czasy już minęły - przekonuje Sala.

Z obserwacji eksperta wynika, że również szkoły zaczynają bardzo mocno współpracować z przedsiębiorcami w celu rozwoju kompetencji młodzieży w poszczególnych specjalizacjach. Od ich strony chodzi o faktyczne przygotowanie nastolatków do życia zawodowego i wskazywania im właściwego kierunku rozwoju. Menedżer Zespołu SSC/BPO Antal uważa, że uświadamianie młodym ludziom, czego będą w przyszłości oczekiwały od nich największe marki na rynku jest absolutnie zasadne i nie wpłynie to na nich negatywnie.

- Cykliczne badania Work Service, prowadzone przez ostanie kilka lat, wykazały, że ponad 50 proc. ludzi wkraczających w rynek zawodowy nie wiedziało, co dalej robić w życiu. Myślę, że te statystyki są wciąż aktualne. Zapewne wiele osób może to potwierdzić z własnego doświadczenia, że pod koniec szkoły średniej trudno jest wybrać, z pełnym przekonaniem, idealną drogę zawodową. Oczywiście są od tego wyjątki. Ale, jeżeli pracodawcy zaczną tłumaczyć młodym ludziom, czego oni oczekują od pracowników, to takie działania absolutnie nie będą szkodliwe dla nastolatków. Nie zepsują ich w żaden sposób - ocenia ekspert z firmy Antal.

Dzięki działaniom pracodawców, młodzi ludzie lepiej zaplanują swoje studia lub z nich zrezygnują, bo i takie przypadki trzeba wymienić. Jak podkreśla ekspert, dostaną oni swego rodzaju drogowskazy, np. w zakresie nauki języków, które są potrzebne w konkretnej branży. W kontaktach z poważnymi firmami już na tym etapie mogą odkrywać swoje słabe i mocne strony. Wkraczając później na rynek pracy nie będą tak zagubieni, jak to bywało wśród starszych pokoleń. Mogą zostać lepiej przygotowani do pierwszych rozmów kwalifikacyjnych. Poznają też zasady panujące w firmach, często międzynarodowych.

- Moim zdaniem, młodzież tylko na tym zyska. Kluczowe jest to, żeby otrzymała jak najwięcej informacji zwrotnych. Firmy mogą pokazywać uczniom, jak wygląda rynek pracy lub konkretny dział firmy od środka. Ale nie powinny przekazywać im w sposób nachalny swoich propozycji. Należy dostosować dostarczane dzieciom treści do ich wieku i tutaj oczywiście najłatwiej to zrobić, konsultując działania firmy z placówką edukacyjną - zapewnia Sebastian Sala.

Z kolei pracodawcy mogą obserwować, jak na tym etapie przyszli kandydaci do pracy podchodzą do realizacji nowych zadań i czy naprawdę pasjonują się daną dziedziną. Jak podkreśla ekspert, zamiłowanie do swojego zawodu to najlepsza gwarancja osiągania lepszych wyników w przyszłości. Poza tym firma może łatwo ocenić zdolności komunikacyjne oraz językowe takich młodych osób.

- Wyraźnym zainteresowaniem cieszą się pracownicy z kompetencjami językowymi. Mówimy tutaj o angielskim, francuskim, niemieckim i hiszpańskim. Zapotrzebowanie na takie osoby coraz częściej zgłaszają nam centra usług wspólnych. Tworzą one stosunkowo młody sektor w gospodarce, który prężnie się rozwija. Z moich obserwacji wynika, że już po liceum, znając jeden czy dwa języki obce, można otrzymać naprawdę intratną ofertę pracy, w międzynarodowym środowisku z ciekawymi możliwościami rozwoju. Młodzi ludzie mają więc o co walczyć - podsumowuje ekspert z międzynarodowej firmy rekrutacyjnej Antal.

MondayNews
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »